czwartek, 7 sierpnia 2014

Siedem dni obywatela G.B. w areszcie czyli hańba


Pamiętam, jak swego czasu wkurzył mnie dziennikarz czasopisma „W sieci”. Facet, który co jakiś czas wypisuje jakieś totalne nonsensy, wzywał w swoim tendencyjnym tekście do tego, by traktować Grzegorza Brauna jako „persona non grata”. Nie on pierwszy wprawdzie i nie ostatni. Wystarczy choćby wspomnieć pewnego dominikanina pisującego w gazecie popierającej aborcję, in vitro i homoseksualizm. 

Braun jest postacią kontrowersyjną i stąd ma wrogów na lewo i prawo. Nie znam się na sztuce filmowej, ale mam wrażenie, że do polskiego filmu dokumentalnego wniósł nową jakość, powiew świeżości – czerpiąc z popkultury zdynamizował narrację filmową, by ważkie treści przekazać w sposób ciekawy i niebanalny, nie zubożając w ten sposób samego przesłania. Za jego poglądami stoi głęboka erudycja, znajomość nie tylko opracowań historycznych, ale często samych źródeł. Wiąże się z tym z kolei własna, niestroniąca od kontrowersyjnych sądów, interpretacja zarówno historii, jak i obecnej sytuacji politycznej w Polsce czy na świecie. Jako reżyser jest zatem autor „Marszu wyzwolicieli” twórcą wybitnym. Jako interpretator historii czy wydarzeń politycznych postacią nietuzinkową – taką, którą warto zapraszać do telewizji, radia czy wywiadów prasowych, bo prezentuje ciekawy punkt widzenia. 

Wracając do wspomnianego wyżej dziennikarza tygodnika „W sieci”: otóż ów pan parę lat temu sugerował, że prawica być może będzie musiała poprzeć… Cimoszewicza (sic!), bronił pewnego sutenera z rakietą tenisową, wzruszał się, tym, że dla Ruskich II wojna światowa to rodzaj religii i stąd nie powinniśmy drażnić ich przypominając o gwałtach dokonywanych przez sowieckich żołnierzy… Być może ów pan popełnił jeszcze jakiś równie „kontrowersyjny” tekst, ale o tym już nie wiem, bo najzwyczajniej w świecie omijam je szerokim łukiem, tak jak omija się coś, co po prostu śmierdzi. Pomijam już fakt, że – jeśli dobrze się orientuję – samemu reżyserowi „Eugeniki” nawet nie dano szansy odnieść się do szkalującego go tekstu owego pana. 

Dlaczego w ogóle o tym dziennikarzu piszę? A to z tego względu, że chociaż go nie poważam, to sądzę, że gdyby znalazł się podobnej sytuacji, co Grzegorz Braun, to należałoby podnieść raban natychmiast. Gdyby go nękano przez 6 czy 7 lat wezwaniami do sądu za napaść na 6 policjantów (sic!), a w końcu policja aresztowałaby go rankiem za „obrazę sądu” (choć usiłowałby zgłosić się do odbycia kary sam), to z miejsca oburzyć powinni się dziennikarze od lewa do prawa, a szanujące się partie polityczne domagać dogłębnego wyjaśnienia całej sprawy. 

Przypadek Brauna pokazuje znakomicie hipokryzję pewnych środowisk dziennikarskich i opiniotwórczych. Niby chcą wolności słowa, piszą petycje, gdy ktoś ośmieli się skrytykować chamstwo jednego czy drugiego „tfurcy” kultury, jednak gdy faktycznie dochodzi do rażącego naruszania wolności, wolności słowa czy nękania procesami sądowymi wybitnego twórcy, ale reprezentującego poglądy im niemiłe – milczą. Hańba, po prostu hańba!