piątek, 20 marca 2020

Z dziennika kwarantanny 02: Co z naszymi duchownymi?

Epidemia koronawirusa jest testem. Nagle wychodzi na wierzch to, czego się nie spodziewaliśmy. Bywają to dobre rzeczy. Na przykład ludzie, którzy spieszą z pomocą lekarzom i pielęgniarkom, którzy robią zakupy samotnym osobom starszym. Bywają też złe, jak np. tych dwóch łobuzów, którzy sterroryzowali sprzedawczynię i ją opluli, mówiąc, że mają koronawirusa. Albo jak paniczne wykupywanie towarów ze sklepów bez troski o bliźnich (choć z drugiej strony trudno w tym nie dostrzec mimo wszystko troski o swoją własną rodzinę).

Jednak rzecz, którą ze zdziwieniem obserwuję od jakiegoś czasu, to zachowanie ludzi Kościoła. Jestem tutaj w kłopotliwej sytuacji. Z jednej strony trudno oczekiwać od innych ludzi bohaterstwa, można go oczekiwać z reguły od siebie i to bez wywyższania się nad innych. Z drugiej strony właśnie od Kościoła mamy prawo spodziewać się heroizmu i to zarówno w przypadku jego szeregowych członków, jak i duchownych i hierarchów.

W Polsce mamy przykłady dzielnych duszpasterzy, którzy mimo zagrożenia niestrudzenie świadczą posługę duszpasterską, odprawiają Msze św., dodają ludziom otuchy. Niektórzy czerpią wzory z zagranicy, jak na przykład ów dzielny ksiądz z Żórawiny, który pobłogosławił Wrocław Najświętszym Sakramentem z samolotu. Albo jak ksiądz Mirosław Matuszny, który postanowił samotnie iść po ulicach miasta i modlić się z relikwiami św. Antoniego o ustąpienie zarazy.

Mamy jednak zachowania także dziwne. Nie potrafię na przykład zrozumieć zachowania wrocławskich dominikanów, którzy zamknęli podwoje swojego kościoła dla wiernych i nie odprawili Mszy św. nawet w tak ograniczonym składzie, jaki dopuszczał ze względów bezpieczeństwa polski episkopat. Inne kościoły były w stanie dostosować się do wymogów nałożonych przez biskupów i Msze odprawić. Niektóre z tych Kościołów są tak na oko większe od kościoła dominikanów. Postarano się tam zachować środki bezpieczeństwa, o których pisze do wiernych przeor dominikanów.

Przypomnę, że w kościele dominikańskim znajdują się doczesne szczątki błogosławionego Czesława, a więc – może rozumuję naiwnie – kościół ten ma jakby dodatkową ochronę. Ale najważniejsza chyba jest ochrona, jaką daje Pan Jezus. Rozumiem troskę o bezpieczeństwo wiernych, nie rozumiem tego zamknięcia się na wiernych, nawet przy uwzględnieniu jakichś inicjatyw podejmowanych przez dominikanów, by zdalnie kontaktować się z parafianami. W kościele tym naprawdę nie trudno ograniczyć liczbę wiernych w czasie Mszy św. Wystarczy zamknąć jedne drzwi, a przy drugich ustawić dwóch zakonników lub panów. Niech będą nawet w maseczkach. A potem te drzwi zamknąć. Zostawiając ewentualnie jedną osobę, by informowała innych, że już nie ma wejścia.

Inny przykład to sprawa wspomnianego już wyżej dzielnego kapłana z Lublina – ks. Mirosława Matusznego. Z prawdziwym zdumieniem i szokiem dowiedziałem się, że biskup Stanisław Budzik zakazał samotnych procesji ks.Matusznemu. Jak powód podano samowolność działań. Kapłan podporządkował się poleceniu swojego biskupa (za co należy mu się ogromna pochwała, bo pokora jest oznaką świętości), ale decyzję biskupa bardzo trudno zrozumieć. Spotkała się ona zresztą z krytyką wiernych. Można by jeszcze ją pojąć, gdyby ks. Matuszny zrobił coś złego albo wprowadzał jakieś niezwykle niekonwencjonalne metody duszpasterskie czy naruszał np. zalecenie sprawowania Mszy dla nie większej ilości wiernych niż 50 osób, czy też gdyby narażał zdrowie innych ludzi.

Jednak ks. Matuszny robił to, co powinien robić kapłan: głosił Chrystusa, prosił Pana Boga o oddalenie epidemii, po katolicku odwoływał się do wstawiennictwa świętych – w tym przypadku św. Antoniego – zachęcał wiernych do modlitwy. Jego postawa spotkała się z gorącymi wyrazami poparcia ze strony katolików na świecie, gdyż o kapłanie informowały media zagraniczne. Dodawał w ten sposób otuchy nie tylko wiernym w Polsce, ale i na świecie. Skąd więc ten zakaz??? Smutne to ogromnie.

Ponoć ks. Matuszny prosił, by nie komentować decyzji biskupa, ale nie mogę się powstrzymać, gdyż bardzo mnie ona boli i uważam, że wyrządza się krzywdę zarówno katolikom oczekującym od Kościoła heroizmu, otuchy i wsparcia, jak i temu wiernemu kapłanowi. Jeśli kapłan demonstruje żywą wiarę w Bożą opiekę, dając przykład innym, jak można mu tego zabronić??? Módlmy się za naszych kapłanów, a zwłaszcza za biskupów Kościoła katolickiego.


1 komentarz:

  1. Zgadzam się z tym niezrozumieniem decyzji biskupa. Zwłaszcza nie sposób pojąć jego argumentację.

    OdpowiedzUsuń