sobota, 29 czerwca 2019

Oblężenie Jasnej Góry – zaraza infekuje kolejne rejony

Ofensywa cywilizacji śmierci tak się nasiliła w ostatnich miesiącach w Polsce, że w zasadzie każdego dnia coraz trudniej wybrać tylko jedną rzecz do skomentowania. Można czerpać niemal pełnymi garściami z codziennych wiadomości. Nasilił się zwłaszcza atak homoseksualistów na Polskę i trudno uznać to jedynie za przypadek. Mamy do czynienia z prawdziwą inwazją sodomickich wojsk, z czymś, co można by wręcz porównać do potopu szwedzkiego (łącznie z oblężeniem Jasnej Góry). Albo zarazy, którą próbuje się zainfekować kolejne miasta, miasteczka i regiony.

Trudno bowiem uznać za przypadek, że w tym roku – po założeniu homoseksualnej partii o wdzięcznej nazwie „Wiosna” i Karcie LGBT+ tzw. – „parady równości” próbuje się przeprowadzić w wielu miastach tydzień za tygodniem. Bojówki Sodomy i Gomory postanowiły zademonstrować swoją siłę, a przynajmniej być wszechobecne. A do tego dochodzą takie wydarzenia, jak homoseksualna propaganda w Volvo we Wrocławiu czy wyrzucenie pracownika IKEI, który przeciwstawiał się uczestnictwu w propagowaniu czegoś, o czym Kościół uczy, że jest grzechem ciężkim. A i jeszcze mamy mieszanie się w nasze sprawy ambasadorów obcych państw, którzy popierają marsze homoseksualistów.

Tak więc ci „biedni” homoseksualiści mają za sobą nie tylko media, tzw. „elity intelektualne”, czyli celebrytów z prasy kolorowej, wielkie międzynarodowe korporacje (które tak ochoczo wspierają uciskany tęczowy „proletariat”), ale także przedstawicieli obcych państw, które najwidoczniej chcą nauczyć „ciemny ludek” na Wisłą, czym jest tolerancja i wolność wyrażania własnych poglądów.

Widać, że uznano już najwidoczniej, iż w Irlandii zapanowała wreszcie nowoczesność i postęp, a teraz przyszedł czas na Polskę, która postępowej ludzkości ością w gardle stoi. Czas więc na to, aby i u nas przyszedł tęczowy walec i wszystko wyrównał...


piątek, 28 czerwca 2019

Klientów bez krawata nie obsługujemy!

Oburzenie niektórych środowisk po werdykcie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie łódzkiego drukarza jest nie tylko zabawne, co po prostu idiotyczne. Pomijam już oburzenie samych homoseksualistów, którzy porównują się do ofiar hitlerowskiej okupacji i Żydów. Cóż mają w końcu zrobić? Skoro żyją w świecie fantazji, to już brną w tę opowieść. Niestety nawet prawicowi dziennikarze wrabiają się w ich narrację, gdy stosują upowszechniany przez homoseksualistów zwrot „mniejszości seksualne”. Nie ma czegoś takiego jak „mniejszości seksualne”. Jest to termin ukuty po to, aby zmienić rzeczywistość. Są po prostu ludzie zboczeni, którzy mają poważny problem ze swoją seksualnością i powinni udać się na odpowiednią terapię, która notabene w krajach wchodzących coraz bardziej w tęczowy totalitaryzm jest już zabroniona.

Wracając do oburzenia środowisk sprzyjających homoseksualistom i promujących tzw. „tolerancję”. Jak można nie rozumieć zdroworozsądkowego werdyktu Trybunału? Jak można nie dostrzegać, że broni on podstawowych praw jednostki, w tym prawa do wolności gospodarczej?

Wydaje mi się, że można generalnie wyróżnić trzy typy usług.

Pierwszym typem będą usługi neutralne. To znaczy, że jeśli np. do sklepu z pieczywem przyjdzie homoseksualista kupić bułeczki, to odmówienie mu usługi jest bezsensowne, chyba że zachowywałby się obscenicznie, siejąc zgorszenie wobec np. obecnych tam dzieci. Tak samo, jeśli ktoś prowadzi sklep z obuwiem, to jeśli homoseksualista czy lesbijka będzie kupować sobie sandałki, to ich sprzedaż nie naraża sprzedawcę na żadne dylematy moralne, nawet jeśli lesbijka zachowuje się w sposób, który ostentacyjnie daje do zrozumienia, jakie ma kłopoty ze swoją seksualnością. Oczywiście pod warunkiem, że nie naraża innych klientów na nieprzyjemności czy obrazę moralności publicznej.

Drugi typ usług to usługi, w przypadku których odmówienie ich świadczenia byłoby po prostu przestępstwem i rzeczą niemoralną. Do takich należy na przykład praca lekarza. Jeśli na pogotowiu lekarz odmówiłby ratowania pacjenta czy wykonania np. zastrzyku, bo pacjent jest homoseksualistą, to słusznie powinien być za to ukarany, włącznie z utratą pracy. I to nie podlega dyskusji.

Wreszcie ostatni typ usług, to usługi w przypadku których je świadczący jest narażony na dylematy moralne i w niektórych przypadkach może mieć poczucie, że uczestnicy w szerzeniu zła. Można wymienić tu szereg takich zawodów czy form działalności. Drukarz z Łodzi jest jednym z takich przykładów. Dlaczego miałby niby uczestniczyć w promocji homoseksualizmu, skoro uważa to za zło? Albo inny przykład: ktoś prowadzi sklep z książkami i hurtownia chce, by sprzedawał publikacje pornograficzne. Czyż księgarz nie ma prawa odmówić ich dystrybucji? Albo aptekarz, który nie chce sprzedawać środków antykoncepcyjnych, czyż nie ma prawa odmowy ich upowszechniania?

Kwestionowanie tego jest po prostu dążeniem do naruszenia jednej z podstawowych wolności człowieka, jaką jest wolność sumienia. To zmuszanie kogoś do robienia czegoś, co jest sprzeczne z wyznawanym systemem wartości i to często systemem, który ma wielowiekową tradycję. Trzeba naprawdę mieć pokiełbaszone w głowie, by podważać takie prawo do odmowy współuczestnictwa w czymś, co uważa się za głęboko złe i niemoralne.

Zresztą nawet w przypadku pierwszego typu, czyli usług neutralnych, sprawa nie jest taka oczywista. To znaczy nawet w tym przypadku istnieje możliwość odmówienia usługi, choć jej wyświadczenie nie naraża usługodawcy na dylematy moralne. Są na przykład lokale gastronomiczne, gdzie obowiązuje zasada, że mężczyzna powinien mieć krawat albo np. nosić długie spodnie. Czy gdyby wyrzucono z takiego lokalu człowieka, który przyszedłby w „tiszercie”, to sprawa powinna zakończyć się procesem sądowym? Albo są lokale, do których nie wpuszcza się dzieci. Czy jeśli rodzic chciałby w takim miejscu napić się piwa lub wódki w towarzystwie swoich nieletnich pociech, a odmówiono mu wstępu, to należy ukarać usługodawcę? W końcu jeśli jest to firma prywatna, to jej sprawa, komu świadczy usługi.


środa, 26 czerwca 2019

Manuela, Manuela, kiedyś bym powiedział: „Bella!”

Nasze prawicowe media co jakiś czas przytaczają „skandaliczne” lub „haniebne” słowa różnych artystów, celebrytów, pisarek i pisarzy, poetek i poetów, gitarzystek i gitarzystów, piosenkarek i piosenkarzy. Wśród gwiazd kolorowej prasy dla pań wyzwolonych zdaje się szczególnym blaskiem błyszczeć, w tym „lepszym” i „nowocześniejszym” świecie, gwiazdka Manueli Gretkowskiej. Wpisałem w wyszukiwarkę „Do Rzeczy” jej nazwisko, szukając ostatniego artykułu na jej temat, i ku swojemu zaskoczeniu otrzymałem w wyniku całą serię tekstów jej właśnie poświęconych.

Rzut oka na tytuły uświadamia, że pani ta ma niewiele mądrego do powiedzenia. I aż dziwne, że prawicowe pismo poświęca jej tyle uwagi. Albo redakcja musi wypełnić miejsce czymś w miarę sensacyjnym, a przy tym durnym, by przyciągnąć mniej wyrobionego czytelnika. Albo poświęca tej pani aż tyle uwagi, bo kiedyś Czesław Miłosz powiedział o jej debiutanckiej książce parę ciepłych słów i siłą rzeczy ta sława się za nią ciągnie. Albo po prostu jest gorąco i redakcja nie panuje już nad tym, co zamieszcza, bo się jej twarde dyski przegrzały. Ale aż tyle razy? Trzeba by chyba sprawdzić, jaka była temperatura w pozostałych przypadkach.

Dlaczego więc sam poświęcam tej pani tyle miejsca (i to już po raz drugi)? A to dlatego, że jest ta pani swoistym pars pro toto. Istnieje u nas pewna grupa celebrytów, która jest znana po prostu z tego, że jest głośna. Albo inaczej i ściślej: że jest wulgarna. I dotyczy to nie tylko takich bluzgaczy jak Zbigniew Hołdys. Tutaj można by machnąć ręką, że to zwykły szarpidrut. Ale do tego grona zaliczają się „subtelni” intelektualiści, pisarze, filozofowie, prawnicy i członkowie (oraz członkinie) grona profesorskiego. Nie mają oni nic mądrego do powiedzenia, potrafią jedynie obrażać. A właściwie: usiłują obrażać.

Wypowiedzi pani Gretkowskiej dotykają mnie bowiem mniej więcej tyle, ile wypowiedzi jakiejś głupiutkiej, niedojrzałej nastolatki, która zrobiła sobie dredy, wpakowała pod pachę tom Sartre’a i myśli, że jest wielką buntowniczką (albo Zbigniewa Hołdysa), czyli tyle co nic. Różnica jest może taka, że w przypadku nastolatki zawsze jest jeszcze szansa, że z tego wyrośnie i zmądrzeje. W przypadku Manueli Gretkowskiej i wielu innych ta szansa wydaje się niestety być równa zeru. Pozostaje jedynie się za nią modlić. Ale po co przy tym zwracać na jej wulgaryzmy uwagę i komentować to na łamach poważnych konserwatywnych mediów?


wtorek, 25 czerwca 2019

W absurdalnych oparach piekła

Patrząc na obłęd, w jaki stacza się świat, nietrudno uwierzyć w diabła i aż dziw, że są tacy, którzy w jego istnienie nie wierzą. Jak to bowiem wytłumaczyć, że w wieku rozwoju nauki i techniki, w wieku, który zdaje się być nowym otwarciem w podboju kosmosu, ludzie wierzą w takie bzdury, jak ideologia gender, że kwestionują istnienie jedynie dwóch płci, że wyrzucają za to ze szkoły, jeśli uczeń upiera się przy faktach, że domagają się tzw. „małżeństw” homoseksualnych, że sądzą, iż mała istota ludzka w łonie matki nie jest człowiekiem, że można z pomocą operacji plastycznej i hormonów zrobić z dziewczynki chłopca, a z chłopca dziewczynkę, że islam jest równie dobrą religią, jak chrześcijaństwo, że pierwotne wspólnoty dysponują mądrością, która jest nie gorsza od tej, którą oferowała jeszcze do niedawna rozwinięta cywilizacja Zachodu itp., itd.? Przecież trudno uwierzyć w to, że człowiek rozumny może te wszystkie idiotyzmy przyjmować bez mrugnięcia okiem, że może w tę fikcję wierzyć bez zaczadzenia rozumu piekielnymi wyziewami!

Jeśli spojrzy się trzeźwym okiem dookoła, ma się wrażenie, iż znalazło się w jednym wielkim domu wariatów. Aż dziw, że ten świat jest jeszcze w stanie stworzyć coś takiego jak Falcon Heavy czy dokonać odkryć w dziedzinie medycyny! Dziw, że w ogóle jest w stanie funkcjonować, że po drogach jeżdżą jeszcze auta, że samoloty nie spadają jak grad z nieba, a w sklepach można jeszcze kupić w miarę normalne masło i chleb. Zapaść jest ogromna i jeśli cierpliwość Pana Boga się nie wyczerpie, to będzie to świadczyć, że kryje się za tym jakiś plan Opatrzności. Trudno bowiem uwierzyć w to, by Bóg pozwolił z siebie tak dłużej szydzić, jak stwierdził nas znajomy ksiądz.

Obłęd zresztą dotyka także Kościoła. Niepokojące są doniesienia na temat tzw. Instrumentum laboris, czyli dokumentu roboczego, synodu amazońskiego. Niepokojące są sygnały, że oto katoliccy księża domagają się święcenia kobiet. Niepokojące są informacje o tym, że katoliccy biskupi wycofują się ze zdrowej nauki Kościoła na temat płciowości człowieka. Niepokojące są wieści o tym, że szaleństwo zdaje się ogarniać także część duchownych w Kościele, który ceni przecież fides et ratio.

Arcybiskup Fulton J. Sheen napisał w jednej ze swoich książek, że Kościół kocha rozum. Podkreślał też, że posłaniec od Boga nie mógłby głosić nic, co byłoby sprzeczne z rozumem, nie poddawałoby się weryfikacji rozumowej. Tymczasem nawet niektórzy duchowni katoliccy, zarówno zwykli księża, jak i wysoko postawieni hierarchowie, wydają się dotknięci oparami absurdu, wierzą w to, co nielogiczne, nierozumne, magiczne, idiotyczne, kwestionując jednocześnie wieki nauczania Kościoła. Czyżby ich rozum zaczadziły trujące wyziewy piekła?


poniedziałek, 24 czerwca 2019

Feministki ostrzą noże albo rzeźnia ludzka w kadrze

Trudno sobie wyobrazić chyba większy przykład nikczemności i zła we współczesnym „cywilizowanym” świecie niż kobieta, która chełpi się aborcją, czyli zabiciem swojego dziecka. Teraz mamy jeszcze konkurs fotograficzny. Jak informuje portal „wPolityce.pl”, feministki ogłosiły konkurs fotograficzny na temat aborcji w Polsce w XXI wieku.

Z drugiej strony myślę, że organizacje broniące życia mogłyby dostarczyć paniom z piekła rodem odpowiednią dokumentację. Zarówno zdjęcia zabitych nienarodzonych dzieci, jak i zdjęcia pokazujące niszczenie antyaborcyjnych wystaw, jakiego dopuszczają się zwolennicy „tolerancji” i bezkarnego mordowania niewinnych istot ludzkich.

Dożyliśmy wstrząsających czasów. Z jednej strony Rzecznik Praw Niektórych wstawia się za bandytą, który w bestialski sposób zamordował dziecko, i broni tego zwyrodnialca godności. Z drugiej kobiety – te, które powinny chronić kruche i bezbronne życie – domagają się bezkarnego mordowania dzieci w swoich łonach, czyli pozbawienia tych dzieci wszelkiej godności i ochrony. Tutaj Rzeczenik Praw Niektórych nie protestuje.

sobota, 22 czerwca 2019

Déjà vu

Współczesna Europa coraz bardziej przypomina coś, co moje pokolenie zna doskonale z czasów komunizmu. Najwidoczniej ta Europa nie odrobiła lekcji z historii. Tak jak nie odrobili lekcji z historii ci, którzy u nas, w Polsce, powinni znać ją z własnego doświadczenia lub przynajmniej z podręczników.


Oto w Szwecji mamy współczesną Zoję komunistkę albo raczej Zoję ekologistkę. Nazywa się tak naprawdę Greta Thunberg i ponoć postępowy świat za nią szaleje. Nawet wygląda z tym warkoczem jak dziewczynka z komunistycznych plakatów propagandowych. Oby więcej takich Zoj czy Gret ekologistek, a będziemy jeździć zaprzęgami konnymi, jak amisze. Nie wiem tylko, co na to konie.

Oto w Szkocji nauczyciel wyrzuca z klasy ucznia, który stwierdza fakt niezaprzeczalny dla każdej istoty rozumnej, a mianowicie, że istnieją tylko dwie płcie. Radzi mu też, aby zachował swoje poglądy dla siebie, bo szkoła jest inkluzywna. Niektórzy mało rozgarnięci mówią: „średniowiecze”, kiedy uważają coś za ciemne, nieoświecone i niepostępowe. Z pewnością kiedyś będzie się mówić „początek XXI wieku” (czy jak tam też określą naszą głupią epokę) na określenie ciemnogrodu i zabobonu i z pewnością nie będzie to wymysł propagandzistów oświecenia, którzy epoce rozwiniętej filozofii, teologii i logiki, jaką było średniowiecze, przypisali coś, z czym ono nie miało żadnego związku. Myślę, że nawet Łysenko przewraca się w grobie.


Na wakacjach, odcinając się od wiadomości i przebywając w kraju, w którym posługują się językiem dla mnie niezrozumiałym, mogłem odpocząć od tych idiotyzmów. Teraz codziennie zalewany jestem kolejnymi niewyobrażalnymi bzdurami. Ja to już skądś znam. I wiem dobrze skąd, a przecież nie należę do jakoś szczególnie inteligentnych. Cywilizacja Zachodu niestety oblewa egzamin z historii. Wystawiona ocena będzie bardzo bolesna. Nie wiem, czy będzie szansa na poprawkę.

piątek, 21 czerwca 2019

Ekskomunika w polityka

Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego nasi biskupi nie zastosują kary ekskomuniki albo przynajmniej jej groźby wobec katolickich polityków, którzy wprowadzają prawa sprzeczne z nauką moralną Kościoła. Jeśli w niektórych sprawach głos naszych hierarchów jest dobitny i stanowczy, w innych – przecież nie mniej istotnych – zachowują oni daleko posuniętą powściągliwość, a wręcz milczenie, gdy chodzi o polityków przyznających się do wiary katolickiej.

Trudno powiedzieć, czy katoliccy politycy przejęliby się groźbą ekskomuniki, skoro i tak nie przejmują się tym, że ich czyny są sprzeczne z wyznawaną wiarą. Ale nie dajmy się zwariować – to, że przestępca nie przejmuje się groźbą kary więzienia, nie oznacza, iż nie należy jej stosować. Z drugiej strony byłby to też czytelny sygnał dla mniej rozgarniętych lub wprowadzonych w błąd katolików, że nie wolno sobie kpić z praw Bożych. Groźba ekskomuniki byłaby po prostu jasnym potwierdzeniem tego, że istnieją niezmienne prawa moralne, których naruszać nie wolno.

Dlaczego więc nasi biskupi milczą, gdy katolicki polityk mówi (być może przyjmując potem Komunię św.), że in vitro nie jest niczym złym albo, że należy dopuszczać aborcję? Dlaczego nie wymienią tych polityków po imieniu, nie dadzą czytelnego sygnału wiernym, że na nich głosować nie należy? Jaka mądrość za tym stoi?

Okazuje się jednak, że ekskomunika nie jest traktowana przez naszych hierarchów jako relikt średniowiecza. A zacząłem podejrzewać, że tak ją właśnie traktują. Dlatego z pewnym zaskoczeniem przeczytałem na stronie „Do Rzeczy” o ekskomunice dla księdza Michała Misiaka. Portal nie podał dokładnych przyczyn zastosowania tak drastycznej kary, ale więcej informacji na ten temat dostarcza portal PCh24.pl.

Oczywiście nie jest to powód do radości i redaktor PCh24.pl słusznie zachęca do modlitwy za ekskomunikowanego księdza. Skoro więc nasi księża biskupi traktują ekskomunikę serio, może najwyższy czas, by bezceremonialnie zwrócili uwagę paru polskim politykom o możliwości jej zaciągnięcia przez forsowanie praw sprzecznych z nauką Kościoła? W końcu obowiązkiem naszych duszpasterzy jest nastawanie w porę i nie w porę, prawda? A i parę zbłąkanych dusz można by ocalić przy okazji od zguby.