środa, 26 czerwca 2019

Manuela, Manuela, kiedyś bym powiedział: „Bella!”

Nasze prawicowe media co jakiś czas przytaczają „skandaliczne” lub „haniebne” słowa różnych artystów, celebrytów, pisarek i pisarzy, poetek i poetów, gitarzystek i gitarzystów, piosenkarek i piosenkarzy. Wśród gwiazd kolorowej prasy dla pań wyzwolonych zdaje się szczególnym blaskiem błyszczeć, w tym „lepszym” i „nowocześniejszym” świecie, gwiazdka Manueli Gretkowskiej. Wpisałem w wyszukiwarkę „Do Rzeczy” jej nazwisko, szukając ostatniego artykułu na jej temat, i ku swojemu zaskoczeniu otrzymałem w wyniku całą serię tekstów jej właśnie poświęconych.

Rzut oka na tytuły uświadamia, że pani ta ma niewiele mądrego do powiedzenia. I aż dziwne, że prawicowe pismo poświęca jej tyle uwagi. Albo redakcja musi wypełnić miejsce czymś w miarę sensacyjnym, a przy tym durnym, by przyciągnąć mniej wyrobionego czytelnika. Albo poświęca tej pani aż tyle uwagi, bo kiedyś Czesław Miłosz powiedział o jej debiutanckiej książce parę ciepłych słów i siłą rzeczy ta sława się za nią ciągnie. Albo po prostu jest gorąco i redakcja nie panuje już nad tym, co zamieszcza, bo się jej twarde dyski przegrzały. Ale aż tyle razy? Trzeba by chyba sprawdzić, jaka była temperatura w pozostałych przypadkach.

Dlaczego więc sam poświęcam tej pani tyle miejsca (i to już po raz drugi)? A to dlatego, że jest ta pani swoistym pars pro toto. Istnieje u nas pewna grupa celebrytów, która jest znana po prostu z tego, że jest głośna. Albo inaczej i ściślej: że jest wulgarna. I dotyczy to nie tylko takich bluzgaczy jak Zbigniew Hołdys. Tutaj można by machnąć ręką, że to zwykły szarpidrut. Ale do tego grona zaliczają się „subtelni” intelektualiści, pisarze, filozofowie, prawnicy i członkowie (oraz członkinie) grona profesorskiego. Nie mają oni nic mądrego do powiedzenia, potrafią jedynie obrażać. A właściwie: usiłują obrażać.

Wypowiedzi pani Gretkowskiej dotykają mnie bowiem mniej więcej tyle, ile wypowiedzi jakiejś głupiutkiej, niedojrzałej nastolatki, która zrobiła sobie dredy, wpakowała pod pachę tom Sartre’a i myśli, że jest wielką buntowniczką (albo Zbigniewa Hołdysa), czyli tyle co nic. Różnica jest może taka, że w przypadku nastolatki zawsze jest jeszcze szansa, że z tego wyrośnie i zmądrzeje. W przypadku Manueli Gretkowskiej i wielu innych ta szansa wydaje się niestety być równa zeru. Pozostaje jedynie się za nią modlić. Ale po co przy tym zwracać na jej wulgaryzmy uwagę i komentować to na łamach poważnych konserwatywnych mediów?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz