środa, 11 stycznia 2017

Florencja raz jeszcze


Do Florencji, tak jak do wielu innych miast i miasteczek włoskich, z pewnością warto wybrać się na dłużej niż jeden dzień tylko. 


Miasto ma w sobie coś swojskiego, jakby nieco znajomego z Krakowa, Lwowa czy innych miast polskich. Choć bez wątpienia nie do końca to samo. Mimo gigantycznych budowli nie przytłacza, tak jak przytłaczał mnie industrialny Turyn. Tu niewątpliwie warto mieć czas na powolne zwiedzanie, na wędrówkę po mieście z dobrym przewodnikiem pod pachą. Myśmy tylko trochę to miasto „liznęli”. 

W pamięci niewątpliwie zostaje imponująca katedra Stanta Maria del Fiore (zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz), słynny Most Złotników, plac przed Palazzo Vecchio z rzeźbami Giambologni i Ammantiego, niesamowity obraz widziany krótko, zbyt krótko w pewnym kościele oraz... restauracja czy też kawiarnia o swojsko brzmiącej nazwie: „Paszkowski”. Nie założył jej jednak polski powstaniec styczniowy, jak mylnie powiedziała nam, sympatyczna zresztą, przewodniczka (chyba, że to mnie się mylnie zakonotowało). Ma to miejsce wprawdzie związek z owym powstańcem, ale taki, że był to jego syn. I nie założył on tej kawiarni (gdyż był producentem piwa), choć nadano jej jego imię. Historia jest jednak nie mniej ciekawa, a po ilustrowany zdjęciami tekst i informacje, skąd ta nazwa, odsyłałam na bloga „W altanie przy kawie”. 

Warto notabene przysiąść sobie w Ristorante Paszkowski na obiad. Dobre wino, dobre jedzenie i sympatyczna obsługa, która mówi po angielsku (choć nie po polsku niestety). 

Aha! I nie można zapomnieć o Dantem rzecz jasna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz