środa, 25 stycznia 2017

Corner Shop: „The Great Heresies” – taka niepiękna katastrofa


W pięćsetną rocznicę reformacji warto byłoby sięgnąć po jakąś pozycję związaną z tematem, a przynajmniej choć częściowo tego tematu dotyczącą. Wydaje mi się, że Hilaire Belloc może być tutaj trafnym wyborem jako autor nietuzinkowy, a przy tym zaliczany do grona wybitnych pisarzy katolickich języka angielskiego. 

Kontrowersje związane ze świętowaniem okrągłej rocznicy wystąpienia Marcina Lutra, kwestie udziału hierarchów Kościoła katolickiego w tych obchodach, a nawet samego papieża Franciszka (sporo szumu wywołała jego obecność na uroczystościach w Szwecji) to również znakomity pretekst, by zapoznać się nie tylko z historią reformacji, ale dowiedzieć się nieco więcej o zjawisku herezji jako takiej. 

„The Great Heresies. An Examination of Religion” to jedna z tych publikacji Belloca, która zdaje się wciąż cieszyć dużym zainteresowaniem zarówno czytelników, jak i wydawców, sądząc choćby po ilości wznowień dokonanych przez różne oficyny wydawnicze, mimo dostępności angielskiego tekstu również w Internecie. Notabene Belloc nie ma tyle szczęścia do polskich tłumaczeń, co jego współpracownik i przyjaciel, jakim był Chesterton, a przecież znajomość autora „Ortodoksji” bez Belloca to znajomość niepełna. Wszak przezwano ich niegdyś „Chesterbelloc” jakby stanowili jedną istotę. 

Książka Belloca skupia się na kilku epizodach w historii Kościoła, które zdaniem autora są znaczące, a które mogły stanowić (albo stanowiły) katastrofalne zagrożenie dla naszej cywilizacji. Choć zdaniem autora spory teologiczne nie są jedynie teoretycznymi sporami grupki oderwanych od rzeczywistości pięknoduchów, a mają wpływ na rzeczywistość większy, niż niektórzy sobie wyobrażają, to autor wybiera tylko te, które były szczególnie znaczące: arianizm, mahometanizm, herezja albigeńska, reformacja i faza nowożytna.

 Każdy czytelnik bez wątpienia zatrzyma się w tym wyliczeniu na mahometanizmie. Islam jest przecież postrzegany jako osobna religia. Tymczasem Belloc traktuje ją jako herezję chrześcijaństwa, podążając zresztą tropem ojców Kościoła. Podkreśla, że różni wyznanie Mahometa od innych herezji zwłaszcza to, że w przeciwieństwie do nich jeszcze nie wygasło, a zdaniem Belloca każda z herezji zmierza ku wymarciu, nawet jeśli pewne jej symptomy utrzymują się jeszcze w społeczeństwie przez dłuższy czas. Tymczasem islam wciąż przejawia niepokojącą żywotność. Co ciekawe – i co z pewnością przyczyniło się do popularności tej książki – autor stwierdza to wówczas, kiedy wydawało się, że właśnie islam jest już w fazie zamierania, a przynajmniej stagnacji i upadku dawnej potęgi (książka została napisana jeszcze przed II wojną światową). Tymczasem Belloc wieszczył powrót mahometanizmu, jakby przewidywał wstrząsy dzisiejszej epoki. Te partie książki czyta się niemal jak proroctwo. 

Jeśli chodzi o rozdział poświęcony reformacji, to ciekawe dla współczesnego czytelnika może być to przede wszystkim, że samą reformację Belloc nie traktuje jako jedną herezję, ale bardziej jako ruch, w którym widoczne były różne typy herezji, a tym, co je jednoczyło, była niechęć do autorytetu Rzymu i odrzucenie go. Autor „The Great Heresies” podkreśla przy tym, że uczestnikom tego wielkiego zamieszania nie chodziło tak naprawdę z początku o rozbicie chrześcijaństwa, dopiero splot różnorodnych czynników, wśród których niebagatelną rolę odegrał geniusz Jana Kalwina, doprowadził do kataklizmu, jakim było podzielenie Europy. 

Belloc nie ukrywa bowiem, że uważa reformację za katastrofę, która skutkowała m.in. fatalnymi pod względem społecznym skutkami w XIX wieku, choć niewątpliwie początkowo nadała pewną dynamikę krajom protestanckim. Pisarz w najmniejszym stopniu nie był piewcą dzikiego kapitalizmu, który pozbawiał wielkie masy społeczeństwa wolności. Z pewnością też nie zachwycał go socjalizm czy komunizm, który dążył do pozbawienia człowieka własności zabezpieczającej jego niezależność od państwa. Był Belloc też wrogiem państwa opiekuńczego. Niektóre jego uwagi pod tym względem mogą zapewne szokować współczesnego czytelnika przyzwyczajonego do opieki państwa, które ingeruje we wszelkie sfery życia osobistego. 

Interesujące są również analizy dotyczące „fazy nowożytnej”, próba ogarnięcia zjawiska, dla którego jeszcze Belloc nie miał sprecyzowanej nazwy, gdyż przecież był obserwatorem niejako z wewnątrz, nie mogąc ogarnąć całości zjawiska jednym rzutem oka. Wiele spostrzeżeń wydaje się celnych. W innych przypadkach Belloc mylił się co do tempa następujących zmian. Faktem jest natomiast, że trafnie przewidział, iż nowa epoka będzie atakiem dążącym do całkowitego zniszczenia Kościoła katolickiego. 

Współczesny czytelnik bez wątpienia znajdzie w książce wiele cennych przemyśleń. Może wręcz zaskakiwać, jak przenikliwym obserwatorem był Belloc, choć sam zdawał sobie sprawę, że zjawiska historyczne to procesy długofalowe i precyzyjne ich zdefiniowanie w trakcie trwania jest niezwykle trudne. Jak bardzo adekwatne dla naszych czasów są uwagi autora „The Great Heresies” może obrazować choćby fakt, że już Belloc pisze o... banksterach. Wprawdzie sam nie wpadł na to, by ukuć taką właśnie nazwę, ale fragmenty poświęcone systemowi bankowemu i lichwie czyta się, jakby powstały właśnie teraz. 

Warto również na zakończenie tej pobieżnej recenzji zwrócić jeszcze uwagę na jedną rzecz. Może najistotniejszą, bo ważną dla zrozumienia samej herezji jako zjawiska. Otóż Belloc podaje jej definicję, którą w najprostszych słowach można wytłumaczyć mniej więcej tak: herezja to nie jest totalne zaprzeczenie systemu, przeciwko któremu występuje. Ona bazuje na istniejącym już systemie, wymienia jednak jakiś istotny dla tego systemu element, powodując tym samym, że system nie jest już ten sam. Z pozoru taki system może nawet wyglądać na pierwszy rzut oka podobnie. Jednak konsekwencje zmiany są niebagatelne. W przypadku religii, która jest podstawą kultury, oznacza to wpływ nie tylko na życie indywidualne, ale na cały organizm społeczny. Stąd Hilaire Belloc przyrównuje znaczenie ważnych kontrowersji teologicznych do znaczenia rozstrzygających bitew, które zmieniały bieg historii. 

Zakończę te parę refleksji po lekturze małą dygresją, która niezupełnie dotyczy tylko Belloca. Otóż czytając książki z literatury angielskiej niejednokrotnie uświadamiam sobie, jak cenną serią jest (a może była?) popularna seria Biblioteki Narodowej Ossolineum. Staranne przygotowanie tekstu, przypisy, bibliografia, obszerna przedmowa – to elementy, które ułatwiają współczesnemu czytelnikowi obcowanie z dziełami literatury nie tylko z odległej przeszłości. Popularne, tanie wydania klasyki literatury angielskiej czy światowej w tym języku niestety nie są tak pieczołowicie opracowane. Choć ich zaletą jest cena (będąc w Anglii, a potem w Irlandii zgromadziłem sobie małą biblioteczkę, a każdy tom kosztował tylko jednego funta), to zwłaszcza dla obcokrajowca (choć sądzę, że nie tylko) mankamentem jest brak tego, co znajduje w serii Ossolineum. Dzieła klasyczne padają też ofiarą pospiesznego, niestarannego wydania. I niestety książki Belloca do nich należą. A przykład widać już choćby na okładce. Pozostawiam czytelnikowi odkrycie, o co chodzi.

Hilaire Belloc, The Great Heresies. An Examination of Religion, World Library Classics, Lexington, KY 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz