poniedziałek, 7 maja 2018

Dobry celebryta to martwy celebryta


Nie, nie nawołuję do mordowania gwiazdek pop czy strzelenia do aktorów. Stwierdzam tylko jeden fakt: należy z dużą ostrożnością podchodzić do różnych nawróceń czy deklaracji wiary ze strony wszelakich celebrytów – i to zarówno rodzimych, jak i tych znanych na całym świecie. Póki są na tym świecie, mogą wywinąć niezły numer. Nawet jeśli nie wdadzą się w romans na boku, nie zaćpają na śmierć, to może się okazać, że choć oficjalnie deklarują się jako katolicy, są na bakier z moralną nauką Kościoła.

Sam kiedyś ekscytowałem się słynnymi swego czasu nawróceniami w środowisku muzyki alternatywnej czy po prostu młodzieżowej w Polsce. Gdzieś wśród książek mam chyba przynajmniej dwie z wywiadami z takimi nawróconymi muzykami. Świadectwo ich życia robiło na mnie ogromne wrażenie i pewnie do tej pory mógłbym sporo dobrego o nich powiedzieć. Wielu z nich jest wciąż czynnych zawodowo, angażują się oni w różne przedsięwzięcia, niekoniecznie o charakterze religijnym, ale także np. patriotycznym. Nie śledzę ich karier teraz zbyt uważnie, ale wydaje mi się, że owoce ich działań są dobre. Choć mogą pewnie budzić różne kontrowersje, to zdaje się, że są one bardziej natury estetycznej i nie mają związku z ortodoksją katolicką.

Z drugiej strony jednak wszelka ekscytacja powinna tu być tonowana. Nie róbmy świętych z ludzi wciąż żyjących. Dopiero po ich śmierci w pełni będzie można ocenić owoce ich życia. Nawrócony czy deklarujący swój katolicyzm celebryta może okazać się osobą po prostu... głupią albo najzwyczajniej w świecie niezrównoważoną, nieodpowiedzialną czy podatną na wszelkiego rodzaju pokusy, co potem może w kiepskim świetle przedstawiać jego deklarowaną wiarę.

Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że takiej osobie często wydaje się, iż ma jakieś szczególne prawo do zabierania głosu w sprawach publicznych i firmowania swoją twarzą różnych działań, które nie mają żadnego związku z wykonywanym przez nią zawodem muzyka, aktora czy innego szołmena. Jeśli nagłaśnia się jej opinię na temat polityki, to równie dobrze można by nagłaśniać opinię na ten sam temat pana Zenka z wulkanizacji, pani Ani z zakładu fryzjerskiego czy pana Zdzisia z lokalnej piekarni. Może się okazać, że te tzw. „proste” osoby mają więcej oleju w głowie niż taka głośna gwiazda. Niestety nie mają takich możliwości finansowych ani takiej sławy, by swoje pomysły wcielać w życie. Niestety mają je celebryci.

Wiele osób, zwłaszcza młodych, ale nie tylko, nie dostrzega tego mylenia kompetencji. Jeśli słynna gwiazda, która na dodatek deklaruje swój katolicyzm, poprze np. kampanię na rzecz prawa dopuszczającego aborcję, czyli mordowanie nienarodzonych, to niektórym zaczyna się mieszać w głowach i sądzą, że może Kościół się myli w swej nauce. Nie, nie myli się. To pstro w głowie ma ta słynna gwiazda. Niech lepiej śpiewa piosenki lub gra w filmach, a skoro deklaruje swój katolicyzm, to niech nie wypowiada się na tematy, na których kompletnie się nie zna, a może powiedzieć przy tym coś, co będzie nie tylko głupie, ale również być może postawi ją w sytuacji grzechu ciężkiego, nie mówiąc już o niepowetowanych stratach i zniszczeniach, jakie ich głupota może wywołać.

Jeśli więc macie zamiar wybrać się na koncert U2, kupić ich płytę lub poprzeć jakąś ich akcję, to się dobrze zastanówcie. Zwłaszcza, jeśli jesteście katolikami. Wsparcie, jakie ta banda łobuzów (bo inaczej się ich określić nie da) udzieliła dla zmiany prawa w Irlandii po to, aby dopuścić mordowanie nienarodzonych, tylko potwierdza to, co napisałem na samym początku – dobry celebryta to martwy celebryta. Oby Pan Bóg przywrócił im rozum, nim zejdą z tego świata (najlepiej śmiercią naturalną i mając wciąż jeszcze szansę na nawrócenie i naprawienie ewentualnych szkód). I pomyśleć, że te szarpidruty ilustrują swoje poparcie dla zbrodniczego prawa umożliwiającego szlachtowanie niewinnych istot... serduszkiem! Hitler mógłby się od nich wiele nauczyć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz