środa, 6 listopada 2019

Czerwona panienka z okienka i alternatywny polityk-muzyk w samobójczym locie

Muszę powiedzieć, że z dużym zainteresowaniem, rozbawieniem i niesmakiem obserwuję lot piosenkarza, który niegdyś śpiewał „Jak ja was, ku...wy, nienawidzę”. Nawet nie chodzi o to, by do tej pory ten lot był nieposzlakowany, bo przecież co starsi pamiętają jeszcze z pewnością np. piosenkę „ZChN się zbliża”, w której autor wykorzystał znaną melodię kościelną, i kontrowersje wokół tamtego wyskoku. Sam zresztą do najbystrzejszych nie należy. Ale w końcu to też nie jest powód do rozpaczy. Sam do bystrzejszych nie należę i jakoś żyję.

Zasługą twórcy partii/ruchu swojego imienia było – przy wszelkich zastrzeżeniach –wpuszczenie do Sejmu poprzedniej kadencji ludzi, którzy normalnie nie mieliby szansy tam zaistnieć i którzy wprowadzili tam trochę zdrowego fermentu, rozbijając dwupartyjny monopol. I w gruncie rzeczy to by było na tyle...

Najpierw alternatywny muzyk postanowił uratować przefarbowaną na zielono postkomunistyczną partię (ratując swoje miejsce w Sejmie?), w której schroniły się również różne stwory wyrzucone z PO. A teraz wygaduje głupoty w programie czerwonej panienki, która panienką już nie jest, ale której panieńskie nazwisko kojarzy się nieodmiennie z najgorszą komunistyczną swołoczą.

Sama czerwona panienka może sobie robić programy, jakie zechce, jeśli robi to za swoje pieniądze. Można by też powiedzieć, że nie jest jej winą, że takiego, a nie innego, miała ojca. Choć mam wrażenie, że z tego akurat powodu wstyd jej nie jest. Ale czy musi u niej pojawiać się człowiek, który chciał rozwalić skostniały system? I przy tym jeszcze wygadywać bzdury usprawiedliwiające jej ojca i stan wojenny? Gdzie go teraz zobaczymy? W programie Urbana? Popijającego wódeczkę w towarzystwie starych komuchów i planującego „nowe rozdanie”? Aż tak zmienia wejście w politykę?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz