czwartek, 28 marca 2013

Ziemkiewicz na poziomie rynsztoka


Do Rafała A. Ziemkiewicza straciłem nieco serca po jego żałosnych tłumaczeniach dotyczących publikowania w gazecie pana H.. Pozostaje on jednak ważnym publicystą, a jego teksty są czytane i komentowane zarówno po lewej, jak i prawej stronie sceny politycznej w Polsce. Taka ranga dziennikarska zobowiązuje moim zdaniem do trzymania się pewnego poziomu, także poziomu kultury.

Tymczasem w swoim wideo-felietonie zamieszczonym na internetowej stronie „Do Rzeczy” autor „Polactwa” stoczył się do poziomu rynsztoka. Otóż, komentując list w obronie wulgarnej pani dyrektor pewnego teatru, określił jego sygnatariuszy dokładnie takim samym słowem, jakim owa dama ośmieliła się określić papieża Franciszka. Wątpię, by Ojciec Święty życzył sobie takiej obrony. Nie trzeba było długo czekać, a odezwał się pewien wybitny reżyser (słowa „wybitny” używam tu bez ironii), sam słynący z chamskich i głupich wypowiedzi. Ów reżyser nazwał z kolei prawicowego publicystę „głównym ch…”. Teraz tylko czekać, aż odezwie się jakiś konserwatywny autorytet i spróbuje poziomem wulgarności przebić pana reżysera. I tak będą się taplać w tym… no mniejsza z tym, co to jest.

Przypadek Rafała A. Ziemkiewicza – i nie tylko jego niestety – pokazuje, że polska prawica nie tylko powinna odwoływać się do innego systemu wartości niż lewica, ale również posługiwać innym od lewicy językiem (zresztą jedno łączy się z drugim). Inaczej stacza się do poziomu, na którym znajduje się przeciwnik i tapla w tej samej brzydko pachnącej breji. I nie chodzi tutaj bynajmniej o jakieś świętoszkowate rumienienie się z powodu brzydkiego wyrazu.

Notabene bardzo ciekawie o poszukiwaniu takiego języka pisał ostatnio na portalu Rebelya Kamil Suskiewicz. Warto się nad tym trochę zastanowić zwłaszcza teraz, w Wielkim Tygodniu. O pewnych rzeczach nie da się po prostu opowiedzieć językiem ludzi z tzw. marginesu społecznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz