Rzecz jasna z miejsca zacząłem szukać utworów młodego pianisty. Tyle tylko, że tym razem ze zdobyciem płyty zatytułowanej „Eleven songs” może być problem, a – kto wie? – może nawet będzie ona osiągać zawrotne ceny na tzw. „rynku wtórnym”. Jak pisze bowiem Jan Pospieszalski, spadkobierczynie praw autorskich do kompozycji „Polskie drogi”, która znalazła się na tym krążku, najpierw przez kancelarię prawną zaczęły domagać się honorarium (co jeszcze nie dziwi), ale zaraz potem również wycofania płyty ze sprzedaży ze względu na interpretację Płużka, która im się nie spodobała. Bardziej szczegółowy opis całej sprawy, oprócz tego w artykule Jana Pospieszalskiego, można przeczytać m.in. tutaj.
Udało mi się znaleźć właśnie „Polskie drogi” w wykonaniu Płużka. Udało i... muszę powiedzieć, że szczęka mi opadła. Ta interpretacja po prostu jest... piękna! Pianista nadał jej swój charakter, wyraźny i odrębny, inny choćby od „klasycznej” interpretacji Leszka Możdżera czy Pata Metheny’ego i Anny Marii Jopek, które niewiele zdają się odbiegać od pierwowzoru. Ale nie przedobrzył, nie udziwnił jej tak, że słuchacz ma ochotę cisnąć czymś ciężkim w głośnik, bo interpretator postanowił pokazać na siłę, że jest lepszy od autora pierwowzoru. Dlaczego więc komuś zależy na tym, by zaszkodzić młodemu jazzmanowi i narazić producenta na straty? W jaki sposób zła interpretacja znanego utworu (a ta zła nie jest) może narazić na szwank kompozytora albo jego spadkobierców? Chyba tylko pomnożyć jego sławę, bo przecież wszyscy będą tym bardziej dostrzegać zalety oryginału. Zresztą posłuchajcie sami (póki jeszcze można):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz