Ostatnio zwrócił moja uwagę nowy portal kulturalny opatrzony mottem z Prousta. Gdzieś przeczytałem, że „lewicowcy” ponoć zazdroszczą „nam – prawicowcom” takiego portalu o kulturze. Szczerze powiedziawszy nie widzę powodu. Gdyby wziąć np. jakąś Wirtualną Polskę czy inną Interię, a następnie wycisnąć z niej to wszystko, co nie jest według jej redaktorów wiadomościami kulturalnymi, to zostałoby mniej więcej to samo co na portalu wNas. Różnica byłaby może ilościowa, ale mam wątpliwości, czy jakościowa.
Otóż gros materiałów publikowanych przez wNas to w gruncie rzeczy popkultura. Może i w miarę interesująco podana, ale popkultura. Do tego nie trzeba zaraz dorabiać ideologii w postaci cytatu z francuskiego pisarza. Redaktorzy z wNas tylko dokładają więcej śmiecia do tego wielkiego śmietniska, jakim jest Internet. Czy naprawdę jest sens rozwodzić się nad tym, co jakaś polska gwiazdka, której imienia już nie pamiętam, mówi o oślich kupkach? Albo czy faktycznie nie ma lepszego tematu niż to, co jedna celebrytka powiedziała o innym celebrycie? Nawet jeśli „dała do pieca” i dokopała ewidentnemu chamowi i pajacowi, którego na prawicy nikt nie lubi? A czy opinie o polityce pewnego aktora lub innego miłośnika win są naprawdę tak fascynujące, by zaprzątać nimi moją uwagę? Rozumiem intencje redaktorów tej strony internetowej: niewątpliwie chcą przyciągnąć jak największą grupę czytelników, a przy okazji mówić o kulturze w sposób ciekawy i niebanalny, ale czy koniecznie strywializowany i o rzeczach trywialnych? I może przy okazji dobrze byłoby najpierw zadbać o kulturę języka? Błędy stylistyczne, interpunkcyjne i literówki nienajlepiej świadczą o stronie internetowej mającej chyba w zamierzeniu być namiastką, a właściwie pełnić rolę podobną do prawdziwego papierowego czasopisma poświęconego kulturze? Przecież ktoś za publikację artykułów chyba tam odpowiada? Czy to taki kłopot przejrzeć tekst przed publikacją jeden i drugi raz, by wyłowić błędy i pomyłki? To, co można wybaczyć blogerowi samodzielnie edytującemu swoją pisaninę, trudniej w przypadku czasopisma, a zwłaszcza czasopisma kulturalnego!
Spora część materiału zamieszczanego na portalu wNas to recenzje i omówienia filmowe oraz njusy o płytach plus ploteczki. Czy jest aż tak źle z naszą kulturą, że nie ma już, o czym pisać, tylko zachwycać się kolejnym filmem, o którym po kilku latach nikt nie będzie pamiętał? Ze zdumieniem czytałem wypowiedź jednego z autorów, niegdyś toczącego boje z homoseksualistami, a teraz ekscytującego się, że być może reżyser filmu o dwóch pedziach wywoła skandal! Owszem, gdy poszperać, to wyłowi się z archiwum jakieś omówienia spektakli teatralnych, ale tylko parę. Muzyka? Nawet pobieżne przejrzenie tego, co tam zrecenzowano uświadamia, że króluje pop w czystej postaci, ewentualnie rock. Może jakaś płyta z jazzem by się znalazła, gdyby spróbować głębiej zbadać archiwum. Natomiast nic z prawdziwej muzyki współczesnej wymagającej nieco bardziej wyrachowanych gustów, niż te, które mają wychowani na swojskim „Umcyk, mucyk”. Pomijam już recenzje płyt z wykonaniami muzyki klasycznej. Literatura? Z tym niewiele lepiej. Rzut oka na okładki odbiera resztki nadziei.
A co znajduje się w dziale „Sztuka”? Zobaczcie sobie sami. Włos się na głowie jeży (jeśli kto ma). Jeślibym chciał znaleźć dowód, że żyjemy w czasach upadku kultury, portal wNas podałbym jako przykład. Podałbym też jako ilustrację tego, jak prawicowi czy konserwatywni krytycy, recenzenci nie potrafią zaproponować alternatywy wobec tego całego chłamu lejącego się z eMpTyVi. Może wyławiają z tego to, co wartościowe? Może. Jednak ekscytowanie się nawróceniem gwiazdki popkultury jednej czy drugiej opowiadającej o tym na lewo i prawo albo krótka recenzja poświęcona pismu „Egzorcysta” nie załatwiają sprawy poważnego namysłu nad kulturą, promowania wartościowych i głębokich dzieł sztuki, literatury, muzyki. Rozumiem, że autorzy wNas kochają rock and rolla, ale to jest w końcu tylko rock and roll i niewiele więcej. Mogą cmokać nad kolejnym filmem Tarantino z zachwytem. U mnie wywołują tylko wzruszenie ramion. Chyba że adresują swój portal do nastolatków. Może ich to kręci? Może więc zamiast Prousta cytat z Micka Jaggera? Pewnie pasowałby lepiej niż ten stary francuski nudziarz.
Popkultura jest w nas? Jest. I we mnie. I wNas też. Niestety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz