poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Zbadać Tajemnicę

Ostatni raz książkę o Całunie Turyńskim czytałem gdzieś w latach osiemdziesiątych. Moja wiedza na temat tej relikwii jest głównie oparta na bestsellerze Iana Wilsona pod prostym tytułem „Całun Turyński”. Dziwne drugoobiegowe czy trzecioobiegowe wydanie tej książki w dwóch tomach pewnie do tej pory znajduje się jeszcze na wielu półkach polskich domów. To zapewne Wilsonowi zawdzięczam parę przekonań na temat tego płótna pogrzebowego i odbitego na nim wizerunku. Do głównych należy niewątpliwie to, że ów wizerunek przedstawia faktycznie ciało Chrystusa, a naukowcy nie potrafią wyjaśnić przekonująco, w jaki sposób został on utrwalony. Toteż z dużym sceptycyzmem odnosiłem się do rewelacji o wynikach badań węglem C14, gdyż nijak nie zgadzały się one z tym, co w książce Wilsona znalazłem na temat całunu. Poza tym – choć uważałem, że sama autentyczność lub jej brak w przypadku słynnej relikwii nie może mieć żadnego wpływu na wiarę – być może odczuwałem zawód, że oto coś tak niezwykłego miałoby się okazać średniowiecznym fałszerstwem (pytanie, jak dokonanym?).

Od tamtego czasu swoją wiedzę o Całunie Turyńskim czerpałem głównie z artykułów czytanych w prasie lub Internecie. Oglądałem chyba też jakiś film dokumentalny na ten temat. Dopiero od niedawna przechowywana w Turynie relikwia zaczęła ponownie zaprzątać moją uwagę bardziej (częściowo ze względów zawodowych) i zmusiła do sięgnięcia po książkę. Tą książką okazał się wywiad pt. „Oblicze Prawdy”, jaki Grzegorz Górny przeprowadził z Barriem Schwortzem, który uczestniczył w pracach amerykańskiego zespołu badawczego STURP. Zespół ten jako pierwszy poddał kompleksowemu i interdyscyplinarnemu badaniu Całun Turyński w roku 1978. Okazuje się, że do tej pory – mimo postępów techniki – żaden inny zespół naukowców nie miał okazji dokonać podobnej analizy kontrowersyjnego wizerunku.

Gdzieś w Internecie czytałem kpiące uwagi na temat nowych książek poświęconych Całunowi Turyńskiemu, których to uwag autorem jest zresztą bloger nastawiony raczej przychylnie do Kościoła. Trochę to ostudziło mój entuzjazm, ale po lekturze rozmowy Górnego ze Schwortzem muszę stwierdzić, że te kpinki są nieuzasadnione. Moim zdaniem jest to cenna publikacja z kilku względów: Po pierwsze uznanie należy się wydawnictwu Rosikon Press za stronę edytorską. Publikacja jest bogato ilustrowana materiałem fotograficznym dotyczącym tak samego Całunu Turyńskiego, jak i prac zespołu STURP. Choć przy niektórych fotografiach chyba dobrze byłoby zamieścić bardziej szczegółowy przypis.

Po drugie książka zawiera zarówno pełną listę członków STURP, jak i bibliografię publikacji naukowych poświęconych relikwii, co może się okazać cenne dla tych, którzy chcieliby bliżej zainteresować się historią naukowej analizy i wynikami badań jednej z najbardziej kontrowersyjnych relikwii chrześcijaństwa.

Po trzecie podaje dość sporo informacji na temat pracy amerykańskich badaczy: przygotowań do badań, sprzętu, warunków, w jakich badania prowadzono, problemów, jakie na swojej drodze naukowcy napotykali – w tym konfliktów. To wszystko podane przystępnym dla laika językiem.

Po czwarte jest to też w pewnym sensie rozmowa o samym Schwortzu – amerykańskim Żydzie polskiego pochodzenia, fotografie zajmującym się zdjęciami naukowymi, który ze sceptyka stał się entuzjastycznym krzewicielem wiedzy o Całunie Turyńskim, przekonanym o jego prawdziwości. Choć trzeba zaznaczyć, że o sobie i o swojej wierze religijnej Schwortz wypowiada się z powściągliwością.

I wreszcie po piąte ważną cechą tej książki – dzięki rozmówcy Górnego – jest skupienie się na tym, co o Całunie Turyńskim mówi nauka, a więc unikanie interpretacji religijnych, unikanie emocjonalnego podejścia do kwestii autentyczności relikwii, choć z pewnością nie jest to łatwe. Schwortz konsekwentnie i do końca unika komentarzy, które wykraczałyby poza to, co o badanym płótnie jest w stanie powiedzieć naukowiec. I przyznaje, że na niektóre pytania nauka nie jest w stanie odpowiedzieć, że jest wobec nich bezradna. Sam wspomina o „wyśrubowanych” kryteriach, jakie przyjmuje przedstawiając informacje o publikacjach na temat Całunu Turyńskiego na założonej przez siebie stronie internetowej www.shroud.com. Muszą to być np. publikacje stricte naukowe i w naukowych czasopismach ogłaszane. A więc Schwortz pomija wszelkiego typu spekulacje nieoparte na analizach naukowych czy najzwyczajniej w świecie bałamutne banialuki. A z takimi można się spotkać zarówno po stronie zwolenników autentyczności Całunu Turyńskiego, jak i jej przeciwników. Ciekawą sprawą jest to, że rozmówca Górnego zwraca uwagę na nagłaśnianie zwłaszcza tych bzdurnych publikacji, które wymierzone są w chrześcijaństwo jako takie. Schwortz zauważa również tę prostą, a istotną prawdę, że naukowiec najpierw zbiera dane, a potem na podstawie ich analizy wysnuwa wnioski. Jego wniosek jest taki, że wizerunek na Całunie Turyńskim odzwierciedla ciało Chrystusa złożonego do grobu i że do takiej konkluzji prowadzi właśnie naukowa analiza zebranych danych.

W książce Grzegorza Górnego można by jeszcze wyróżnić kilka innych ciekawych wątków, jak choćby kwestię skandalicznej „konserwacji” Całunu Turyńskiego dokonanej w roku 2002, która doprowadziła do bezpowrotnej utraty cennego materiału badawczego czy nienaukowego i nieostrożnego obchodzenia się z tak cenną relikwią ze strony zarówno samych naukowców, jak i tych, których pieczy relikwię powierzono. Ale może lepiej, by czytelnik przekonał się o tym osobiście biorąc do ręki tę pięknie wydaną publikację. Naprawdę warto.

Grzegorz Górny, Barrie Schwortz, Oblicze Prawdy. Żyd, który zbadał Całun Turyński, Warszawa 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz