Rotmistrz Witold Pilecki jest jak Polska, Polska, o której
się marzy, o której się śni, za którą się tęskni. Jest jak Polska szlachetna,
odważna, chrześcijańska, pozbawiona egoizmu, troszcząca się o słabszych, gotowa
do poświęceń, niezbrukana haniebnym poddaństwem. Jest jak Polska Sienkiewicza –
tak, Polska Sienkiewicza, bo przecież Pilecki mógłby się znaleźć na kartach
powieści autora „Potopu”, gdyż z Wołodyjowskim i innymi bohaterami dzieli
miłość Ojczyzny i rycerski kodeks honorowy. Jest jak dawna Rzeczpospolita – ta
niepozbawiona swoich Kresów, które nam zabrano i z których utratą jakoś dziwnie
łatwo dominująca większość się pogodziła.
Pierwsze strony książki Patricelliego „Ochotnik” nieco mnie
rozczarowały. Oczekiwałem więcej informacji o młodości Rotmistrza, o jego
dzieciństwie, o tym, jak kształtowała się jego osobowość i o jego udziale w
wojnie polsko-bolszewickiej. Tymczasem ten okres życia Pileckiego został
omówiony dość pobieżnie, choć autor zwrócił uwagę na kluczowe punkty w
biografii dzielnego Polaka. Ponadto zarys historyczny, dość ogólnikowy i raczej
przeznaczony dla czytelnika zagranicznego, nie wnosił do mojej wiedzy zbyt
wiele. Brałem aczkolwiek poprawkę na to, że włoski historyk kierował swoją
publikację do czytelników niekoniecznie znających realia polskie i polskie
dzieje.
Prawdziwie wciągająca lektura zaczyna się jednak szybko, od
części zatytułowanej „O nadzieję”. Takie też musiało być zamierzenie autora –
opisać szczegółowo, ale ciekawie ten epizod z życia polskiego bohatera, który
dobitnie świadczy o jego odwadze, a jednocześnie uświadamia czytelnikom, na
jakie niebezpieczeństwo narażał się dzielny Rotmistrz.
„Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, to ty jesteś albo
niezwykłym bohaterem, albo wielkim głupcem” – tak zareagował ppor. Konstanty
Piekarski, sam więzień Auschwitz, gdy Pilecki w szczerej rozmowie z nim wyznał
mu kim jest i dlaczego znalazł się w obozie. Trudno bowiem uwierzyć, że ktoś
dobrowolnie dał się schwytać Niemcom, by dostać się do obozu koncentracyjnego,
aby z kolei potem dowiedzieć się, jaka jest tam sytuacja, przekazywać raporty na
zewnątrz, stworzyć organizację podziemną, a następnie uciec. Czy Pilecki zdawał
sobie do końca sprawę z tego, na jakie naraża się niebezpieczeństwo? Pomysł
całej akcji był jego, odradzano mu ją, bo o Auschwitz krążyły pełne grozy
wieści. A więc, jeśli nawet nie wiedział do końca, co go czeka, z pewnością
wiedział, że może spotkać go najgorsze. Ile trzeba mieć odwagi, by się na coś
takiego zdecydować? Tuż po tym, jak przywieziono do obozu transport schwytanych
w warszawskiej łapance – wśród nich Pileckiego – Rotmistrz miał przedsmak tego,
co go czekało – każdego dnia śmierć mogła go dopaść znienacka, śmierć zadawana
przez bezwzględnych sadystów, śmierć na chybił-trafił albo śmierć jako kara za
sam fakt istnienia. Tej śmierci, choć otarł się o nią nie raz, na szczęście wówczas
bohaterski polski kawalerzysta uniknął.
Piekło Auschwitz – znane przecież każdemu Polakowi z licznych
książek i filmów (jeśli nie z własnego doświadczenia w przypadku starszego
pokolenia) – opisywane przez włoskiego historyka wstrząsa, dając jednocześnie
wyobrażenie o tym, jak odważnym człowiekiem był polski oficer. Patricelli
opowiada historię pobytu Pileckiego w obozie nie tylko przejmująco, ale i
zajmująco – korzystając ze źródeł i relacji innych snuje pełną napięcia,
wciągająca opowieść, od której z trudem można się oderwać. Pilecki jawi się w
niej nie tylko jako człowiek pełen odwagi, ale również sprytu, mający zdolność
właściwej oceny charakteru napotykanych ludzi, umiejący zjednać sobie
przychylność i zaufanie, troszczący się o innych. Ile na przykład trzeba było
hartu ducha, by w tych potwornych warunkach, zdobyć się na przeciwstawienie
ucieczkom jako przejawowi egoizmu w czasach, gdy Niemcy stosowali zasadę
odpowiedzialności zbiorowej (od której potem odstąpili, gdy zmieniła się
sytuacja na froncie) i karali innych współwięźniów lub nawet ich rodziny!
Pileckiemu, jak wiemy, udało się w końcu w brawurowej
ucieczce (wówczas, gdy nie groziło to represjami wobec współwięźniów) wydostać
z obozu i skontaktować ponownie z Armią Krajową. Brał udział w Powstaniu
Warszawskim, dostał się do obozu dla polskich żołnierzy, a następnie do armii
Andersa. Wrócił do Polski, by kontynuować swoją służbę. Niestety, tego
wielkiego polskiego bohatera aresztowało UB. Jak traktowano go w więzieniu
można sobie próbować wyobrazić – choć pewnie trudno sobie wyobrazić gorsze
bestialstwa – na podstawie słów wyszeptanych do krewnej w czasie odwiedzin: „Oświęcim
to była igraszka”. Torturowany, został skazany na karę śmierci. Krótki, suchy
opis ostatnich chwil Rotmistrza czyta się ze ściśniętym gardłem. Nie pomogły
starania ludzi dobrej woli – w tym byłych więźniów Auschwitz – którzy sami
narażając się na represje starali się o uwolnienie Pileckiego. Patricelli pisze
o roli Cyrankiewicza w skazaniu na śmierć ochotnika do Auschwitz, ale nie
wyjaśnia do końca, jakie dokładnie motywy nim kierowały. Pewnych rzeczy możemy
się tylko domyślać, są pewne poszlaki. Zresztą ponownie ten ostatni epizod z
życia Rotmistrza, choć autor podaje sporo szczegółów, pozostawia czytelnika z
wieloma znakami zapytania.
Książka włoskiego historyka świadczy niewątpliwie nie tylko
o fascynacji autora polskimi dziejami, ale również o randze, jaką ma postać
samego Witolda Pileckiego w historii światowej. Jest on bowiem przykładem tych
niezłomnych ludzi, których bohaterstwo imponuje, może być wzorem do
naśladowania nie tylko dla pokoleń Polaków, ale ludzi na całym świecie.
Jednak jednocześnie rotmistrz Witold Pilecki jest jak
Polska, jak Polska, w której kanalia jest kanalią, a nie „człowiekiem honoru”;
jak Polska, w której urodzin sprzedawczyka nie fetuje się jak święta
państwowego ani nie zaprasza go do żadnych rad. Rotmistrz Witold Pilecki jest
jak Polska, której już nie ma, Polska, którą pewnej ciemnej nocy zabito
strzałem w tył głowy, a potem ukradkiem pogrzebano w zbiorowej mogile w
nieznanym miejscu.
Może jednak to moje zakończenie omówienia książki włoskiego
historyka brzmi zbyt pesymistycznie. W końcu to Pilecki wygrał, a nie jego
oprawcy. Choć zza grobu jego zwycięstwo. Z takim przesłaniem zostawia nas
Patricelli w zamykającym, tajemniczo brzmiącym rozdziale „Contrapasso”.
Marco Patricelli, Ochotnik.
O rotmistrzu Witoldzie Pileckim, tłum. Krzysztof Żaboklicki, Kraków 2011.
Nareszcie coś więcej o tej książce. Planuję ją przeczytać od dłuższego czasu. Wstęp - świetnie ujęte. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń