„The Turn of the Screw”
nie kupiłem przypadkowo. O książce wiedziałem coś wcześniej. Kilkakrotnie
wspominał o niej Gustaw Herling-Grudziński w swoich zapiskach w „Dzienniku
pisanym nocą”, chyba też przywoływał ją w wywiadach, uważając ją za arcydzieło.
Przed wyjazdem najpierw do Anglii, a potem do Irlandii przeczytałem praktycznie
wszystko, co zostało wówczas wydane, z pisarstwa autora „Innego świata”. Nic
więc dziwnego, że słynny, a rekomendowany przez polskiego pisarza, utwór Jamesa
znalazł się w końcu w moich zbiorach. Jednak książki nie przeczytałem i
przeleżała na półce aż do czasu, gdy przenosząc moje zbiory zapakowałem ją do
kartonowego pudła, by teraz wreszcie ją wyjąć i oddać się lekturze.
Być może powodem, dla którego
tak długo ta powieść grozy przeleżała na mojej półce, był język, a właściwie
styl – wielokrotnie złożone zdania, wtrącenia, sporo staroświeckiej egzaltacji
– co dla kogoś, dla kogo język angielski nie jest ojczystym językiem, wiąże się
z dodatkowym wysiłkiem, potrzebą skupienia. Jednak ten trud zostaje nagrodzony
sowicie. Powieść wciąga czytelnika i trzyma w napięciu do dosłownie ostatniego
zdania, a nawet słowa.
Niesamowitość utworu Jamesa
polega na tym, że można go odczytywać jednocześnie jako klasyczną opowieść o
duchach i jako psychologiczną i literacką zarazem analizę obłędu. Miłośnicy
historii o duchach i zjawach będą w pełni usatysfakcjonowani, bo przecież
opowieść – jak już napisałem przed chwilą – wciąga i zmusza do przewracania z
wypiekami na twarzy kolejnych stron. Są tu wszystkie komponenty takich historii
– stary tajemniczy dom ze swoimi licznymi pokojami i pomieszczeniami,
odosobnienie wiejskiej rezydencji, tajemniczy a bogaty opiekun dwójki dzieci,
których rodzice przedwcześnie zmarli, tajemnicza i przedwczesna śmierć
poprzedniej guwernantki, niewyjaśnione i zagadkowe wydarzenia sprzed przybycia
nowej guwernantki itd. A atmosferę zagadkowości podkręca narrator już od samego
początku utworu i z każdym słowem, z każdą stroną oczekujemy wyjaśnienia
tajemnicy albo przynajmniej odkrycia więcej szczegółów. Jest to też w gruncie
rzeczy opowieść w opowieści – kolejny sprytny zabieg, który jeszcze dodatkowo
nakręca atmosferę.
„The Turn of the Screw”
Jamesa jest więc świetnie opowiedzianą historią, taką, którą można ze sobą
zabrać w dłuższą podróż pociągiem lub kiedy zmuszeni do leżenia w łóżku z grypą
próbujemy zabić nudę samotnych godzin w domu.
Jednak na głębszym poziomie
jest to powieść o istotnej cesze rzeczywistości i dwojakiej tej rzeczywistości
percepcji. I wydaje mi się, że m.in. to mogło tak w tym arcydziełku Jamesa
pociągać Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Istotną cechą naszej rzeczywistości
bowiem jest niemożność całkowitego jej wyjaśnienia, rozgraniczenia tego, co
racjonalne od irracjonalnego. Jeślibyśmy odczytywali utwór Jamesa jako zwykłą,
acz znakomicie napisaną, opowiastkę o duchach i zjawach, to
strywializowalibyśmy całość. Gdybyśmy z kolei pokusili się o zracjonalizowanie
opisywanych w nim wydarzeń i doświadczeń i potraktowali ją jedynie jako studium
postępującego obłędu – ponownie nie oddalibyśmy powieści sprawiedliwości,
uprościlibyśmy coś, co jednak nie poddaje się całkowicie racjonalnej analizie,
wymyka badaniu rozumem. I tutaj jest widoczne mistrzostwo Henry’ego Jamesa –
połączył irracjonalne z racjonalnym w nierozłączną całość. I jeśli czytelnik
wybierze jedno ze wspomnianych wyżej odczytań, to wypaczy istotę przeczytanej
historii, musi po prostu zaakceptować zarówno interpretację psychologiczną, jak
i spirytystyczną, koegzystencję świata materialnego i duchowego, nakładanie się
i przenikanie tych dwóch światów, wzajemne się ich oświetlanie i przeczenie
sobie nawzajem – a więc również nieodłączny konflikt poznawczy.
Jeśli zatem ktoś szuka
znakomitej rozrywki, ale jednocześnie dającej sporo do myślenia, to warto w
długie zimowe wieczory sięgnąć po „The Turn of the Screw”.
Henry James, The Turn of the Screw, Penguin Books, London 1994.
PS
Henry James, The Turn of the Screw, Penguin Books, London 1994.
PS
Postanowiłem swój blog
wzbogacić o dodatkowy dział, który umownie nazwałem sobie Corner Shop.
Zamierzam zamieszczać w nim od czasu do czasu moje notatki na marginesie
przeczytanych książek z literatury anglojęzycznej. Jak często to będzie, czas
pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz