sobota, 7 września 2019

Patryk Vega czyli zupa z trupa

Muszę przyznać, że z pewnym rozbawieniem obserwuję reakcje różnych krytyków, dziennikarzy, a nawet polityków po premierze filmu Patryka Vegi „Polityka”. Już zajawki tego filmu wyglądały źle, a co dopiero cały film.

Z drugiej strony jest w tym też pewna przykrość, bo kiedyś byłem fanem „Pitbulla”. Kiedy odkryłem, że istnieje telewizyjny serial, obejrzałem wszystkie odcinki. W tamtych czasach to była rewelacja. Niestety kolejne filmy Vegi były coraz gorsze.

„Służby specjalne”, którymi niegdyś się ekscytowano obejrzałem z pewnym niesmakiem, doceniając wprawdzie niektóre wątki, czy pomysły. Serial nawet mnie nie kusił. Kolejne kinowe „Pitbulle” i te jakieś tam „Kobiety mafii” czy jakkolwiek to się nazywało były już coraz gorsze, łącznie z tym, który zrobił Pasikowski. Tego po prostu nie dawało się oglądać. Pamiętam, jak po pierwszych minutach jednego z nich miałem ochotę po prostu wyłączyć ekran (chyba nawet o tym już na swoim blogu pisałem), wytrwałem do końca jedynie dlatego, że za ten badziew zapłaciłem. „Botoks” widziałem tylko we fragmentach i to mi wystarczyło. Scena, w której pogotowie przyjechało do kobiety kopulującej z psem, była szczytem wszystkiego i nie miałem ochoty na więcej. Zaiste Stanisław Michalkiewicz miał rację określając wizje świata, jakie tego typu produkcje pokazują, „panświnizmem”.

Można powiedzieć, że w zasadzie spojrzenie na świat, jakie nam przedstawiają Vega, Pasikowski czy Smarzowski, niewiele się różni. Owszem, Smarzowski i Pasikowski są w stanie zrobić dobry film (nie wiem, czy jeszcze jest Vega) i gdyby tylko ich ktoś utemperował i wyrzucił na zbity pysk za drzwi, dopóki nie przyniosą dobrego scenariusza, to może, może... Tymczasem recepta na robione przez nich filmy jest prosta jak konstrukcja cepa, co najwyżej w jakichś porywach jak konstrukcja kałasznikowa. Trzeba po prostu wrzucić do gara jak najwięcej wulgaryzmów i wymieszać to z ekskrementami. Można dorzucić parę prezerwatyw i tego nieszczęsnego wilczura złączonego z jakąś damą. Ewentualnie jakiś szczeniacki wątek miłosny.

Tak, tak – tak nisko swą publiczność oceniają ci panowie. Ja na szczęście do niej już od dawna nie należę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz