wtorek, 2 czerwca 2009

Posypałka II

Jest jeden wiersz w najnowszym tomiku Piotra Sommera, który mną poruszył, wstrząsnął, choć sama książka nie wywołuje takiego mojego zachwytu, jak „Czynnik liryczny”. Podobnie, jak w omawianym tutaj wcześniej „Te Deum” Tadeusza Dąbrowskiego, jest to wiersz o... przemijaniu. I o samotności. Ten utwór to „Kolekcja jesienna”.

Charakterystyczną cechą poezji Piotra Sommera, wspomnianego w poprzedniej części Jana Polkowskiego, Tomasza Jastruna, Bronisława Maja i paru innych poetów, którzy w latach osiemdziesiątych byli czytani i popularni, jest coś, co nazwałbym „rodzinnością” albo wspólnotowością. To jest ta cecha, która ich łączy. U Polkowskiego pojawiają się, wymieniani z imienia, dzieci, żona, a Polska i polskość, świat zagrożonych wartości kojarzy się z kręgiem najbliższych, nabierając przez to niepokojącej i przejmującej konkretności. Ojczyzna to już nie jest jakaś abstrakcja, piękne słowo. To jest ta jedna, jedyna, najukochańsza osoba, którą trzeba uchronić przed zimnem, mrokiem, nicością. U Sommera, oprócz najbliższej rodziny, są to różni przyjaciele, znajomi. Jakby ten krąg powiązań międzyludzkich stanowił jakąś wątłą barierę przed złem, przemocą, potęgą wrogiego systemu; jakby dodawał sił, bronił przed samotnością. To w tym kręgu też jest to prawdziwe życie, bo


"Jeśli to nie jest życie
to chciałbym wiedzieć, co to"
("Czynnik liryczny")

Dlatego też wydaje mi się, że wbrew pozorom taki poeta, jak Polkowski przygotowywał grunt na pojawienie się Świetlickiego, był jego prekursorem. Aczkolwiek Świetlicki odrzucał ten świat wartości, symboli, które Polkowski odświeżał, którym przywracał życie i namacalną niemal realność.

Prekursorem Świetlickiego był też wobec tego w pewnym sensie Sommer. Ale właśnie u Sommera ważny jest ten czynnik wspólnotowy. Który odnajdujemy także w „Dniach i nocach”. W wierszu zatytułowanym tak, jak cały tom, czytamy:
„Bo chcieć coś robić
w pojedynkę, to jednak cienko brzmi
a nawet znaczy”.

Na tym tle tym bardziej przejmująco brzmią, rozbrzmiewają utwory mówiące o samotności, chorobie, umieraniu. Jak „Stan sprzed” – inny przeszywający wiersz z „Dni i nocy”.

Jeśli miałbym coś jeszcze polecić z tego tomiku, to krótki, zabawny, ale też tkliwy i jakże prawdziwy wiersz „Później”.

Resztę jeszcze oswajam. A że czytam po łebkach i nieuważnie, to to jeszcze trochę potrwa.


CDN
(prawdopodobnie)

Piotr Sommer, Dni i noce, Wrocław 2009.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz