wtorek, 16 czerwca 2009

Stary szeryf o aborcji, czyli jak spławić modne paniusie

Nie pamiętam, czy ten fragment monologu szeryfa Bella znalazł się w filmie braci Coen, ale jest on tak kapitalny, że postanowiłem wynotować. Nie mam polskiej wersji książki, więc przytaczam z oryginału. Zresztą warto to zrobić choćby dla specyfiki języka (nota bene jestem ciekaw, jak poradził sobie z tym polski tłumacz):

Here a year or two back me and Loretta went to a conference in Corpus Christi and I got set next to this woman, she was the wife of somebody or other. And she kept talkin about the right wing this and the right wing that. I aint even sure what she meant by it. The people I know are mostly just common people. Common as dirt, as the sayin goes. I told her that and she looked at me funny. She thought I was sayin somethin bad about em, but of course that's a high compliment in my part of the world. She kept on, kept on. Finally told me, said: I dont like the way this country is headed. I want my granddaughter to be able to have an abortion. And I said well mam I dont think you got any worries about the way the country is headed. The way I see it goin I dont have much doubt but what she’ll be able to have an abortion. I'm goin to say that not only will she be able to have an abortion, she'll be able to have you put to sleep. Which pretty much ended the conversation.
(Cormac McCarthy, No Country for Old Men, London 2007, s. 196-197.)

Ci, którzy chcieliby powyższy cytat przeczytać w polskim przekładzie, znajdą go pod koniec monologu otwierającego rozdział VII.

Nigdy już chyba nie zrozumiem aprobujących aborcję, to jedno z największych barbarzyństw, jakie wymyśliła ludzkość. Widać jestem ograniczony umysłowo, bo nie usłyszałem do tej pory choćby jednego argumentu za nią, który by mnie przekonał chociaż w kilku procentach. Dwa z najbardziej bzdurnych, a które powtarzają ludzie skądinąd chyba nie pozbawieni zdolności logicznego myślenia, to te: jak może coś tak maleńkiego być człowiekiem oraz że kobieta ma prawo do własnego brzucha. Oba są tak absurdalne, że wierzyć się nie chce, by można je było na poważnie przytaczać w dyskusji. Wszelkie argumenty logiczne, racjonalne są przeciwko aborcji, a nie za. Jeśli mnie pamięć nie myli, to chyba Paul Johnson zauważył w jednym ze swoich felietonów (a może Ryszard Legutko?), że krucjata przeciwko temu zbrodniczemu procederowi jest przegrana, bo wszelkie uzasadnienia, jakie podają jego zwolennicy, można sprowadzić do jednego: wygoda.

No cóż, niewolnictwo też znajdowało swoich obrońców i też można było jakąkolwiek argumentację za jego utrzymaniem sprowadzić do wygody. Dzisiaj chyba nikt rozsądny nie poważyłby się na serio bronić handlu niewolnikami. Jak będzie z aborcją? Przyszłość pokaże. A może pokarze ona tych wszystkich, którzy dzisiaj za zabijaniem nienarodzonych gardłują. Nie życzę im tego, życzę im nawrócenia i przejrzenia na oczy.

1 komentarz: