piątek, 16 października 2009

Chwile radości w deszczu,

gdy kompozycja Pawła Szymańskiego „Compartment 2, Car 7” otworzyła nagle przede mną jakiś wymiar rzeczywistości, którego w codziennym zaganianiu się nie dostrzega. Jadąc samochodem słuchałem, jak często mi się zdarza, Dwójki. I oto korek, codzienne zmartwienia, ciągłe przeliczanie forsy w tę i we w tę, kombinowanie, co dalej, przestały znaczyć. Po prawej stronie Park Południowy otwierał się, a w zasadzie prześwitywał pomiędzy, przesuwał się powoli za szybą auta, jak zaczarowany ogród skąpany w kroplach deszczu. Pochmurne niebo i te cudowne barwy jesieni (wśród nich jeszcze sporo zieleni), bez których nie mógłbym chyba żyć w żadnych tropikach, nabrały intensywności. Plamy żółci, złota, delikatnych brązów ujrzane na tle szarych chmur nad ulicą w kontraście z ciemną, niemal czarną zielenią, krople deszczu cieknące po szybach, kapiące z liści, porażały wręcz swym niesamowitym pięknem, zdawały się uchylać rąbka jakiejś oszałamiającej tajemnicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz