piątek, 12 lutego 2010

Z cyklu: Myszkując po Internecie

Trwa festiwal tow. Wolskiego

w mediach. Parę dni temu odezwał się na łamach „Rzeczpospolitej” kolejny jego obrońca, który już na początku swojego tekstu zamieścił takie oto zdanie:

„We mnie ten film nie wywołał żadnego zastanowienia nad życiorysem generała Jaruzelskiego ani nad czasami, które przedstawiał”.

Mogę tylko powtórzyć, z małym uzupełnieniem, to, co wówczas napisałem w komentarzu pod tym osobliwym artykułem: Ilekroć czytam teksty Waldemara Kuczyńskiego na łamach „Rzeczpospolitej”, zastanawiam się, z jakich powodów ta gazeta w ogóle go drukuje. Pozostaje to zagadką dla mnie do dziś. Może ktoś wreszcie odpowie na to pytanie, np. na łamach samej „Rzeczpospolitej”? Powyższy cytat z tego „myśliciela” najlepiej komentuje jakość jego wypowiedzi: „żadnego zastanowienia”. Otóż to! Trafny autokomentarz.

Pamiętam, jak swego czasu prasnąłem „Wyborczą” w kąt, gdy próbowałem wrócić po latach do jej regularnej lektury w myśl zasady, że trzeba poznać poglądy przeciwnika. Czytałem wówczas, jeśli mnie pamięć nie zawodzi, właśnie artykuł Kuczyńskiego. Kiedy doszedłem do zdania o „PiS-owskich chwastach” miałem dość. Stwierdziłem, że dziennik publikujący teksty na takim poziomie nie zasługuje nawet na to, by znaleźć się u mnie w toalecie. O ja naiwny! Jakże skrzywdziłem „Wyborczą”! Nie zauważyłem wówczas, że pan Waldemar publikuje swoje „głębokie” przemyślenia w prasie od lewa do prawa!

Ktoś jego pokroju, kto posądza innych o „czarno-białą” wizję rzeczywistości, powinien się poważnie zastanowić (ale przecież z „zastanowieniem” u niego jest kłopot!), jaka jest jego, skoro najlepszym argumentem polemicznym są dla niego inwektywy niewiele różniące się od słynnych „zaplutych karłów reakcji”. I to właśnie ktoś taki ma czelność pisać o autorach filmu „Towarzysz Generał” jako o „wnukach Stalina”!

„Bohaterski” towarzysz Wolski, który niczym Konrad Wallenrod „walczył o Polskę”, wraz z jego obrońcami nie zasługują na więcej miejsca na moim blogu. Ja wolę takich bohaterów-desperatów jak „Bombowcy ze Śląska”, nawet jeśli z dzisiejszej perspektywy – gdy groza i beznadzieja ówczesnej sytuacji jest już tylko wspomnieniem – ich walka może wydawać się tragikomiczna. To oni zasługują na medale i honory, czas antenowy i sążniste artykuły w prasie. Towarzyszowi Wolskiemu, żalącemu się w kolejnym liście na swój ciężki los (znajdźcie go sobie w Internecie sami), należy się jedynie zapomnienie i pozbawienie stopni oficerskich.

A co do inwektyw, to żaden Kuczyński nie pobije w nich Emiliana Kamińskiego:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz