środa, 30 października 2019

Kompromis eksterminacyjny albo niech żyje prawo i sprawiedliwość!

Nie oglądam telewizji, o czym wiedzą czytelnicy tego bloga, jednak ostatnio mnie pokusiło, by odnaleźć w Internecie stronę Telewizji Polskiej i obejrzeć obszerne fragmenty zarejestrowanego programu, w którym prowadzący rozmawiał z przedstawicielami partii, które dostały się do Sejmu w ostatnich wyborach. Po lewej stronie prezentera znalazły się panie z lewicy, jedna skrajniejsza, druga nieco bardziej powściągliwa. Naprzeciwko byli panowie z prawicy, a ze studia chyba w Radomiu łączył się Grzegorz Braun.

Muszę przyznać, że było to żałosne widowisko. Głównie za sprawą pań z lewicy, które reprezentowały jednocześnie mocny nurt bezmyślności w polskiej (i nie tylko) polityce, nurt, który można by też określić jako emocje bez wsparcia rozumu. To zresztą nie pierwsza i nie ostatnia kompromitacja tych pań, o czym świadczy niedawny głośny wyskok innej ich reprezentantki, a mianowicie pani, która ubolewała nad spaleniem na stosie Brunona Schulza.

Znaczna część programu, którą można było sobie odpuścić, miała charakter bardziej kabaretowy niż poważny. Cóż bowiem myśleć o dywagacjach językowych pani z lewicy, która domagała się żeńskich form rzeczowników, które zwyczajowo są w języku polskim używane w formach męskich? Może tyle tylko, że było to specyficzne zaklinanie rzeczywistości? A poza tym bicie piany, w którym prowadzący program usiłował przekonać lewaczkę, że trzeba by było również zmienić treść odpowiednich dokumentów państwowych, łącznie z samą Konstytucją.

Zgrozę natomiast wywoływała u mnie następna część programu, w którym zaczęto dywagować nad tematem aborcji. Panowie, słusznie zresztą, dowodzili, że zgodnie z nauką nienarodzone dziecko jest człowiekiem. Pani z lewicy uważała natomiast, że kiedy była w ciąży, to była po prostu... w ciąży i nie było mowy o żadnym „noszeniu dziecka pod sercem” – który to termin zresztą uznała za „kościelną mowę” – bo to, co nosiła, nie było dzieckiem. Nawet nie próbuję się domyślić, dlaczego wobec tego ta pani uważała, że zabijanie nienarodzonych – nazywane dla zmyłki „aborcją” – może być dopuszczalne do dwunastego tygodnia ciąży. Skoro to nie jest dziecko, to po co te ograniczenia? Logiki w tym nie było żadnej, a zasada niesprzeczności była pewnie tak obca tej pani, jak przeciętnemu człowiekowi życie na obcej planecie w innym systemie słonecznym.

To, że owa pani miała mózg w doskonałym stanie, bo nieużywany, było aż nadto widoczne, więc szkoda poświęcać na nią więcej czasu. Zdumienie natomiast wywoływali panowie – z wyjątkiem samotnego w tym towarzystwie Grzegorza Brauna – którzy z zasadą niesprzeczności wydawali się też mieć widoczny problem, choć z początku stwarzali pozory, że z szarych komórek mózgowych korzystają. Pomijam już nawet uleganie mowie-trawie pani z lewicy i pozwolenie na to, by wpuściła ich w kanał, jakim były dywagacje o tzw. „średniowieczu”.

Otóż pan z PiS-u nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że nienarodzone dziecko jest po prostu człowiekiem. Jednocześnie jednak obstawał przy tzw. „kompromisie” aborcyjnym, zarzucając Grzegorzowi Braunowi i ogólnie Konfederacji ekstremizm. Rzecz jasna pojawiły się argumenty zgodne z linią partii, że ten zgniły „kompromis” pozwala ocalić dzieci, które inaczej byłyby mordowane w wyniku zmiany przepisów.

Aby uświadomić sobie całą grozę takiego rozumowania, wyobraźmy sobie sytuację z rzeczywistości alternatywnej. Oto Europa po kontrolowanym upadku III Rzeszy. W jednym z państw europejskich (podobnie jak i w pozostałych) ciągle obowiązują jeszcze pozostałości prawa hitlerowskich Niemiec. Eksterminacja Żydów istnieje, ale w ograniczonym zakresie. W wyniku tzw. „kompromisu eksterminacyjnego” Żydów można mordować jedynie w ściśle określonych przypadkach. Na przykład wówczas, kiedy Żyd stanowi zagrożenie życia lub zdrowia. Albo wówczas, kiedy Żyd ma wrodzone wady, które uniemożliwią mu normalne funkcjonowanie.

W kolejnych wyborach do parlamentu tego kraju dostaje się partia konserwatywna, która jako jedyna stoi na stanowisku, że Żydzi jako ludzie mają prawo do życia i w związku z tym obowiązujące przepisy należy zmienić. Partia prawicowa, która po raz drugi wygrała wybory stoi na stanowisku podobnym, ale twierdzi, że niestety wszelka zmiana prawa doprowadzi do przesunięcia wahadła i w następnych wyborach ustawodawstwo zostanie zmienione tak, by dopuścić eksterminację Żydów bez ograniczeń. Dlatego regulacji nie zmieni i będzie bronić „kompromisu eksterminacyjnego”. Dodam, że w tej rzeczywistości alternatywnej owa partia prawicowa, która broni sprawiedliwości i prawa, również nie robi nic, by zmienić mentalność obywateli swego kraju. Straszy natomiast ekstremizmami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz