Ostatnio w gronie znajomych ktoś, kto wrócił z wakacji, na pytanie, gdzie był, odparł, że „na Kresach”. Wyobraziłem sobie, że może odwiedził Krzemieniec, zajrzał do Stanisławowa, zawitał w Zbarażu, że zapewne zwiedzał ruiny polskich pałaców i pałacyków na Białorusi lub Litwie. Z dalszej rozmowy jednak okazało się, że owe „Kresy” to w rzeczywistości niemal środek dawnej Rzeczpospolitej, a obecnie po prostu obszar wzdłuż wschodniej granicy tego kadłubka dawnego państwa polskiego, jaki miłościwie wykroił nam Stalin.
Rozmówca ów podróżował od miasteczka do miasteczka, od wioski do wioski zachwycając się mozaiką kulturową i religijną tamtych terenów, podziwiając gościnność i obfite jedzenie. Ponoć korzystał z jakiegoś przewodnika po tych „Kresach”. Chyba nie do końca uświadamiał sobie, że oglądał resztki dawnej Rzeczpospolitej. Także najwidoczniej nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, że przeczy sam sobie, gdy ganiąc pazerność pewnego „kresowego” miasta – tak przeciwną temu wszystkiemu, co chwalił uprzednio – nazwał jego mieszkańców „moherami”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz