wtorek, 11 sierpnia 2015

Monte Cassino II – wielka bitwa i chrześcijańska kontemplacja


Monte Cassino to w zasadzie punkt obowiązkowy każdej wycieczki czy pielgrzymki z Polski. Dla większości Polaków ma (lub teoretycznie powinno mieć) to miejsce zresztą podwójne znaczenie: z jednej strony przypomina o tragicznej walce polskich żołnierzy „za wolność naszą i waszą”, z drugiej wiedzie myśl ku odległym wiekom chrześcijaństwa, ku podstawom cywilizacji europejskiej. Z jednej strony więc myśl o destrukcji, zniszczeniu i cierpieniu, z drugiej o cierpliwym budowaniu, modlitewnej kontemplacji, wznoszeniu oczu ku Bogu.

Nim dotrzemy do słynnego wzgórza udajemy się do muzeum bitwy o Monte Cassino – Historiale di Cassino.




Czekając na zwiedzanie zaglądamy do sklepiku. Tutaj oczywiście można kupić różne gadżety i pamiątki. W tym koszulki. Są polonica. Są też elementy, które zaskakują – jak koszulki wyraźnie upamiętniające niemieckie formacje wojskowe. 



Samo muzeum robi na mnie z początku wrażenie kompletnie infantylnego, być może bardziej przeznaczonego dla zwiedzających ze Stanów Zjednoczonych (bez obrazy) lub krajów, które nie brały w tej wojnie bezpośredniego udziału. Potem jest trochę lepiej i można się nawet nieco dowiedzieć, zwłaszcza jeśli nie zna się zbyt dokładnie szczegółów przebiegu tej bitwy. Twórcy muzeum włożyli sporo wysiłku i pomysłowości, by opowiedzieć o tych zmaganiach jak najciekawiej przy pomocy dźwięku, obrazu i oryginalnych eksponatów z terenów walk.


Przypomniawszy sobie historię słynnej bitwy udajemy się w dalszą drogę, która na pierwszy rzut oka nie wygląda bezpiecznie. Jednak nasi kierowcy nie mają problemu z kierowaniem po stromej i krętej szosie wiodącej do klasztoru. Dech w piersi zapierają rozciągające się widoki, a owa panorama swoje zwieńczenie zyskuje w samym klasztorze, z którego prezentuje się w całej okazałości. 


Takie miejsce musiało być wprost znakomite, jeśli chodzi o wybór lokalizacji na klasztor. Położone na trudno dostępnym wzgórzu, dawało jednocześnie rozległy widok na dzieło Pana Boga, umożliwiało kontemplację, oddalało od zgiełku świata i pozwalało spojrzeć z dystansem na ziemskie sprawy. Bryła klasztoru robi już z daleko imponujące wrażenie. Podejrzewam, że nie mniejsze niż w dawnych wiekach. Charakterystyczny kompleks zabudowań klasztornych zachwyca też wewnątrz, gdy przekroczy się bramę wejściową. Aż trudno uwierzyć, że ktoś chciałby zbombardować tak monumentalne dzieło dawnych mistrzów. Nawet poświęcenie go w imię wyższych celów wydaje się niezwykłym barbarzyństwem. Trudno też uwierzyć, że to wszystko było obrócone w ruinę. Budynki klasztorne odbudowano po wojnie, więc to, co mieliśmy okazję zobaczyć, to w zasadzie rekonstrukcja. Sam kompleks klasztorny zresztą niepierwszy raz ulegał zniszczeniu bądź przez ludzi, bądź naturę – trzęsienie ziemi. 

Rekonstrukcją natomiast nie jest przepiękna kaplica, która zachowała się mimo ciężkiego bombardowania, a w której spoczywają doczesne szczątki założyciela klasztoru – św. Benedykta z Nursji i jego siostry św. Scholastyki.




Te złocone, przecudnie zdobione ściany i sufity pozwalają duchowi ulecieć w dziedzinę spraw wiecznych, nieprzemijających. Podobnie jak naturalne piękno przyrody, tak dzieła rąk dawnych mistrzów wskazują na Boga, wspomagają modlitewną kontemplację.

2 komentarze:

  1. Piękny wpis.
    Do zwiedzania jeszcze wypada dołożyć wizytę na cmentarzu polskich żołnierzy. Kto pojedzie, niech zabierze choć jeden znicz - należy się tym bohaterskim chłopakom, którzy walczyli tak daleko od domu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. O cmentarzu jeszcze trochę będzie. Nie chciałem robić po prostu zbyt długiego wpisu, a poza tym o cmentarzu polskim w Loreto też zrobiłem osobny fragment. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń