Kiedy jest się w Rzymie – tak jak w każdym innym popularnym wśród turystów mieście – nie sposób nie natknąć się na ulicznych sprzedawców pamiątek, kartek, okularów przeciwsłonecznych, zabawek czy czegokolwiek, co turysta – lub pielgrzym – mógłby kupić. We Włoszech tacy sprzedawcy, kiedy usłyszą język polski, starają się powiedzieć choć kilka słów w tym języku, by nawiązać przyjacielski kontakt. Pewnie to samo dotyczy innych języków, choć przekonałem się, że próby porozumienia się po angielsku zazwyczaj – choć nie zawsze – są skazane na niepowodzenie.
Czasami można natknąć się
na coś zabawnego. Tak było i w tym przypadku, kiedy zobaczyliśmy dwa uliczne
stoiska w pobliżu Świętych Schodów (Scala Santa) naprzeciwko Bazyliki św. Jana
na Lateranie. Od razu było widać, kto stanowi tutaj najpewniejszą i
najliczniejszą grupę kupujących.
Zresztą już na samym początku naszej pielgrzymki – w Padwie – natknęliśmy się na ulicznych sprzedawców, którzy spieszyli w miejsce, gdzie zatrzymywały się autokary turystyczne lub pielgrzymkowe. Na oko wyglądali na emigrantów z Afryki. Oferowali zabawki, które wyciągali z worków i wprawiali je w ruch, gdy tylko pojawili się potencjalni kupcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz