Wyobraźmy sobie taką
sytuację: oto we wrocławskiej gazecie czytamy artykuł, że we Wrocławiu odbędzie
się I Europejski Zjazd Miłośników Filmów Fabularnych III Rzeszy. A jeszcze czytamy
w nim, że organizatorzy szukają sobowtórów głównych bohaterów.
Pytanie: czy w ogóle
mogłoby do takiego zdarzenia dojść? Czy byłaby szansa, by organizatorzy takiej
imprezy doprowadzili swoje przedsięwzięcie (lub jak to się to teraz modnie
mówi: projekt) do realizacji? Z pewnością nie. W mediach by wrzało, na
pomysłodawców sypałyby się gromy. Nie pomogłoby im nic, nawet gdyby upierali
się, że przecież prezentują tylko te filmy, w których nie ma wyraźnych akcentów
antysemickich albo takie, które niosą ze sobą pozytywne przesłanie, mówią o
przyjaźni i wspólnej walce. Nieważne, że obraz ówczesnej rzeczywistości jest
zakłamany. Przecież to tylko filmowa fikcja, taka nazistowska licentia poetica.
Tymczasem, jak
przeczytałem w jednej z lokalnych gazet, we Wrocławiu ma się odbyć impreza
podobnego pokroju. Różnica jest tylko taka, że dotyczy serialu i nie
nazistowskiego, ale komunistycznego. I nikt nie protestuje. Cisza w eterze.
Dlaczego?
Otóż dlatego, że ów
zakłamany serial, prezentujący nieprawdziwy obraz wojennej rzeczywistości – a
zwłaszcza losów polskich żołnierzy, ich udziału w II wojnie światowej oraz
relacji polsko-sowieckich – jest wciąż pokazywany kolejnemu już pokoleniu
młodych Polaków. Już to jest samo w sobie skandalem (tak jak skandalem był
zamiar realizacji remake’u tej komunistycznej agitki). A tutaj jeszcze na
dodatek I Europejski Zjazd Miłośników tego serialu! Dlaczegóż by wobec tego nie
zjazd miłośników hitlerowskich filmów fabularnych lub dokumentalnych?
Wrocław-Breslau byłby doskonałym miejscem na realizację takiego
przedsięwzięcia. W końcu to była hitlerowska twierdza – Festung Breslau!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz