piątek, 15 marca 2019

Kto się w Polsce boi LGBT-coś tam?

Przeczytałem właśnie artykuł z amerykańskiej strony pewnego znanego medium, do którego linku nie podam, by nie robić im reklamy (kto sprytny, sobie znajdzie). Artykuł podpisany przez dwie panie o polskich nazwiskach. W owym artykule panie tradycyjnie już nazywają PiS „nationalist party”. Co dla polskiego czytelnika jest nawet zabawne, zważywszy na to, że Prezes spędza zazwyczaj święto 11 listopada w Krakowie, by przypadkiem – oprócz innych powodów – nie być w jakikolwiek sposób powiązanym z Marszem Niepodległości organizowanym przez polskich narodowców. A jeśli PiS jest „nationalist”, to czym jest Ruch Narodowy?

Jeśli chodzi o Prezesa, to panie napisały w tym zabawnym artykule o spadku popularności PiS-u w związku z m.in. „business dealings” jego szefa. No cóż... każdy widzi rzeczywistość tak, jak mu pasuje. Wprawdzie niewykluczone, że PiS w wyborach uzyska wynik gorszy od spodziewanego, ale raczej mało ma to wspólnego z „business dealings” Kaczyńskiego. Dość wspomnieć memy prezentujące „pałac” Kaczyńskiego na tle „domków” takich tuzów, jak szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Przemocy, Spec Od Dożynania Watahy, Bolek czy Lisek-Chytrusek, by wykazać absurdalność takich tez.

Zabawne jednak jest sugerowanie w tym artykule, że rządząca partia próbuje sobie podreperować spadek popularności (zwłaszcza wśród „młodych”!) walką z agendą LGBT-coś tam i „straszeniem” Polaków homoseksualistami.

Po pierwsze to tę wojnę wywołały same środowiska promujące LGBT-coś tam. Widać, że przebierają nóżkami, by zdeprawować polskie dzieci i młodzież, by złowić świeży „narybek”. Pieniądze chyba muszą płynąć obficie, bo oprócz kolejnych prób wejścia do szkół, na wiosnę powstała kolejna, „świeża” jak zgniłe jaja, partia. A przy tym równolegle idą ataki na Kościół. Jedne głupie, jak pani o podwójnym i niemożliwym do zapamiętania nazwisku; inne cwane, jak film reżysera, który najpierw zdobył sobie sympatię obrazem o ludobójstwie na Polakach.

Po drugie trochę dziwne by było, gdyby jedna z większych partii nie reagowała na próby deprawacji polskiego społeczeństwa (oczywiście „homofobicznego”, bo jakże inaczej!). Panie dziennikarki pewnie wyobrażają sobie to tak, że LGBT-coś tam zaprowadza swoje porządki w Polsce, a prawica (zarówno ta bliższa lewicy, jak i ta bliższa temu, co faktycznie można nazwać konserwatyzmem) milczy.

Po trzecie w tym przekłamanym tekście, gdzie fałsz fałszem fałsz pogania, nie zająknęły się nawet, że tak naprawdę to zwykli ludzie i organizacje pro-rodzinne zaczęły protestować przeciwko deprawacji dzieci i wprowadzania standardów WHO, a potem zareagowały partie, Kościół i liderzy zborów protestanckich. Ale po co psuć Amerykanom wizję świata, prawda?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz