wtorek, 26 marca 2019

Smoleńsk – ich nikt i nic nie przekona

Wiadomość o odkryciu przez brytyjskie laboratorium wojskowe śladów trotylu i innych substancji, które mogły być składnikami bomby, na dostarczonych próbkach z wraku samolotu prezydenckiego, to kolejny dowód. Dowód na co? A no nie tylko na to, że faktycznie w Smoleńsku doszło do zamachu, ale również na to, że mamy w Polsce do czynienia z sektą, która nie ma zamiaru brać pod uwagę faktów.

Cezary Gmyz swego czasu wyleciał za taką informację z pracy. Dlaczego? Trudno powiedzieć. To znaczy wiadomo, o dlaczego (nie jestem naiwny), ale przecież pracą dziennikarza, zwłaszcza dziennikarza śledczego, jest badanie wszelkich możliwości i szukanie dowodów, że być może jest inaczej, niż to przyjmuje ogół. Gdyby celowo napisał nieprawdę, powinien za to odpowiedzieć. Tymczasem okazuje się, że mamy potwierdzenie rewelacji Gmyza sprzed kilku lat. No, chyba że jest to tzw. „kaczka dziennikarska”, ale jakoś na to nie wygląda.

Zastanawiałem się, co zrobią z tą wiadomością media głównego ścieku i już wiadomo. Jest założenie, że w Smoleńsku nie doszło do zamachu i będą po prostu szli w zaparte. „Sektą smoleńską” nazwano tych, którzy są przekonani o tym, że samolot prezydencki nie rozbił się, ale że celowo doprowadzono do katastrofy. Tymczasem okazuje się, że tą sektą są dziennikarze, którzy zamiast wykonywać swoją robotę, to znaczy badać wszelkie, nawet te najbardziej absurdalne opcje, z góry wykluczają to, co nie pasuje im do przyjętego już na samym początku poglądu na sprawę (a może wytycznych od politycznych macherów? Co chyba bardziej prawdopodobne).

Ze smutkiem więc stwierdzam, że ci, którzy czytają jedynie gazety głównego ścieku i oglądają jedynie media głównego ścieku, będą na wyjawione fakty nieprzemakalni. Sam nie mam wątpliwości, że Smoleńsk nie był zwykłą katastrofą lotniczą. Jak rozwalano prezydencki samolot – tego nie wiem. Nie usłyszałem jednak od drugiej strony niczego, co by to moje przekonanie naruszyło. Lech Kaczyński był dla wielu niewygodny, a należy pamiętać, że wraz z nim miał lecieć też jego brat. Można było nie lubić obu braci, ale wykluczać tylko z tego powodu hipotezę zamachu jest absurdalne. Zwłaszcza w przypadku dziennikarzy, którzy powinni głównie informować i badać fakty. Sam dziennikarzem nie jestem, ale gdybym był, to chyba rozumiałbym, że moją pracą jest badanie nawet tych informacji, które nie pasują do mojej założonej wizji świata.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz