sobota, 2 marca 2019

Totalitaryzm „zbliża się na łapkach kota”

Tak można by powiedzieć parafrazując fragment wiersza Czesława Miłosza o tym, co dzieje się obecnie w cywilizacji Zachodu. To prawdziwy zamordyzm w białych rękawiczkach, który coraz bardziej zaczyna pokazywać swoje groźne oblicze. Cenzura, utrata pracy, a nawet więzienie, to już rzeczywistość. Wielu ludzi chyba nie zdaje sobie z tego sprawy, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że np. na szaleńcze pomysły prezydenta Warszawy zareagowała tylko jedna kurator oświaty – Barbara Nowak? A co z resztą kuratorów? Nie obchodzi ich los dzieci, czy może sądzą po prostu, że Warszawa to gdzieś daleko, nie ich rejon i w ogóle: „nasza chata z kraja”?

I czy tylko jedna Zofia Klepacka ma odwagę (to już trzeba odwagi???!!), by wyrazić sprzeciw wobec działań Trzaskowskiego? A co z resztą środowiska sportowego? Przecież widzimy już, co dzieje się w sporcie i do czego prowadzą takie inicjatywy, jakie podejmuje prezydent Warszawy. Mężczyźni walczą w zawodach jako kobiety. Jakiś nieudacznik, któremu nie udało się w rywalizacji z mężczyznami może zadeklarować, że jest kobietą i zacząć odnosić sukcesy w walce, którą trudno nazwać „fair play”.

Wprawdzie Zofia Klepacka, jeśli dobrze się orientuję, nie podnosiła akurat problemu nieuczciwej rywalizacji w sporcie, tylko wyraziła swój sprzeciw wobec promocji LGBT-coś-tam, ale konsekwencje podobnych kart, jakie wprowadza w życie Trzaskowski, przecież wcześniej czy później w sporcie też będą widoczne. A jaka jest „tolerancja” środowisk LGBT-coś-tam widać po tej fali „miłości”, jaka zalała Klepacką i Barbarę Nowak. Przy okazji Facebook ocenzurował wpisy Klepackiej, a na jednym z portali informacyjnych dowiedziałem się, że Nowak „znowu szokuje” (sic!). Wyobraźcie sobie, Państwo, że to nie Trzaskowski szokuje, ale krakowska kurator! Wynika z tego, że zdrowy rozsądek jest dzisiaj czymś, co zdumiewa, a szaleństwo tak już wyjałowiło mózgi, że ludzie nie widzą rzeczywistości.

W tych działaniach Trzaskowskiego dobra jest jedna rzecz: są one na tyle nachalne, na tyle głośne, że ludzie – a przynajmniej ich część – widzą, co się dzieje. To w zasadzie bardziej słoń w składzie porcelany niż miękko stąpający kotek. Pisałem już zresztą o tym na swoim blogu w czasie kampanii samorządowej, że jeśli wygra Trzaskowski, to przynajmniej będzie widać, że Sodomę wprowadza do Warszawy wprost. Gdyby wygrał Patryk Jaki, czyli „nasz”, ta Sodoma wchodziłaby gdzieś bocznymi drzwiami, przy równoczesnym milczeniu hierarchii Kościoła (notabene, czy teraz też hierarchia milczy, czy ma poważniejsze problemy niż „reformy” prezydenta Warszawy?).

Dziwi natomiast bardzo również jedna rzecz: że w kraju, który miał doświadczenie dwóch morderczych totalitaryzmów, działania takie, jakie podejmuje Trzaskowski mogą w ogóle uchodzić mu na sucho. Wydawałoby się, że co jak co, ale to Polska powinna być w stopniu szczególnych odporna na takie idiotyzmy, jak „gender studies”, „tęczowa rewolucja”, cała ta lewacka mentalność, która w ostateczności prowadzi wcześniej czy później do zbrodni. Nie jest. Historia magistra vitae non est – trzeba stwierdzić ze smutkiem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz