sobota, 27 kwietnia 2019

Komu wolno przywalić i kogo wolno obrazić, czyli tęczowy zamordyzm w akcji

To, że mamy do czynienia z narastającym zamordyzmem, chyba nie powinno być tajemnicą dla każdej myślącej osoby. Ledwo wyszliśmy z jednego totalitaryzmu, a już wkraczamy w kolejny system zniewolenia. Niestety Polska, zamiast stawiać temu zdecydowany opór (zwłaszcza, że ma tak bogate doświadczenie bycia zniewalaną, którym mogłaby się podzielić i o którym mogłaby uczyć innych), sama w tym procesie w różny sposób partycypuje. Głównie poprzez swoich przygłupich lub może po prostu cynicznych obywateli, którzy dorwali się do różnych stanowisk władzy.

Wraca cenzura. Działa ona na platformach, które usuwają treści konserwatywne lub religijne. Są wprowadzane prawa (na przykład we Francji, ale nie tylko), które zamykają usta np. walczącym z zabijaniem nienarodzonych. Cenzurę próbuje się przywrócić poprzez zabranianie tzw. „mowy nienawiści”, co tak naprawdę jest eufemizmem, mającym zamaskować prawdziwy cel takich przepisów, jakim jest po prostu blokowanie treści „nieprawomyślnych”, czy raczej powinniśmy powiedzieć chyba: „nielewomyślnych”.

Coraz częściej niszczy się wolność sumienia i prawo do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami i wierzeniami. Do szkół wprowadza się idiotyczną ideologię gender. Za krytykę tej ideologii można wylecieć ze szkoły, jeśli jest się nauczycielem, albo trafić do sądu, jeśli jest się rodzicem, który chce uwolnić swoją pociechę od prania mózgu. Lekarzy i pielęgniarki zmusza się do uczestnictwa w tzw. „zabiegach aborcji”, które tak naprawdę są zwykłym zabójstwem bezbronnej istoty i to zabójstwem w majestacie prawa, jak było dawniej w hitlerowskich Niemczech. Katolickie szpitale usiłuje się zmusić do partycypowania zarówno w zabójstwie nienarodzonych, jak i zabójstwie osób starszych i niedołężnych.

Narusza się coraz powszechniej prawo do wolności zgromadzeń, czego przykładem jest zarówno uniemożliwianie konserwatywnych spotkań i wykładów na wyższych uczelniach, które powinny być w szczególności miejscem wolnej wymiany myśli, ale także zabranianie demonstracji ulicznych. Ostatnim takim przykładem jest zakaz Marszu Suwerenności wydany przez Trzaskowskiego, który tutaj idzie niechlubnym śladem swojej poprzedniczki. Jednocześnie promuje się prawo do propagowania zboczeń i ruchów sodomickich, których celem stają się już najmłodsi.

Wielki krzyk podniósł się, kiedy spalono parę ezoterycznych książek przy kościele, by pokazać w ten sposób, że także książki mogą szerzyć zło. Tymczasem coś, z czego sobie żartowałem niedawno, staje się faktem: oto wycofuje się znane baśni dla dzieci ze szkolnego katalogu. Kto nie wierzy, niech sobie przeczyta tutaj (normalnie akurat tej strony bym nie polecał).

To wszystko oczywiście wprowadza się w imię tolerancji i szacunku dla „inności”. Wielki krzyk podnosi się rzecz jasna wówczas, kiedy „obraża się” homoseksualistów, transwestytów i różne inne „inności”. Wtedy krzyczy się o „mowie nienawiści” i braku tolerancji oraz o obrażaniu czyichś uczuć. Są jednak tacy, których uczucia można obrażać w dowolny sposób i dowolną ilość razy. Kiedy wystąpi się z ich obroną, podnosi się wrzask o łamaniu wolności słowa, wolności twórczej i wolności czegoś tam jeszcze. Tą grupą są tzw. „czciciele Wielkanocy”, czyli po prostu chrześcijanie albo po prostu katolicy – jak widać, opętanym już nawet słowo „chrześcijanin” nie chce przejść przez usta. Najnowszym przykładem jest bluźniercza akcja w Płocku. Tęczowi po prostu mają prawo to robić. Tęczowi wprowadzą nam taką „wolność” i „tolerancję”, że piekło będzie się rumienić ze wstydu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz