środa, 17 kwietnia 2019

Pożar Notre Dame – wstrząsający symbol upadku czy jednak nadzieja odrodzenia?

Trudno uwierzyć w to, że katedra Notre Dame spłonęła przez zwykły przypadek. Zwłaszcza, jeśli były we Francji w ostatnich czasach inne próby podpalenia czy dewastacji katolickich świątyń, włączając w to świętokradztwa. Kościół, który budowano niemal 200 lat, został zniszczony przez ogień w dobie coraz ostrzejszych przepisów bezpieczeństwa, które regulują zarówno przepisowy strój robotników, zakazują palenia w miejscu pracy, jak i uwzględniają, jakie materiały są bezpieczne, a jakich nie wolno używać czy to w pracach budowlanych, czy remontowych. Aż trudno uwierzyć, by do tego pożaru mogło dojść właśnie w naszej, tak pewnej siebie epoce. Świątynia, która przetrwała tyle wieków, została zniszczona w ciągu paru godzin.

Trudno też uciec myślą przed wstrząsającą symboliką tego pożaru, który wybuchł na początku Wielkiego Tygodnia. Tak, jak nie można było jej nie dostrzec również wówczas, gdy trzęsienie ziemi zniszczyło katedrę i bazylikę św. Benedykta w Nursji. Nawet jeśli pożar francuskiej katedry był celowym działaniem, to sprawcy mimo woli wpisali się w tę dostrzegalną symbolikę. Europa stacza się w szaleństwo. Odchodząc od Boga promuje dewiacje i postawy, które są wypaczeniem Bożego obrazu w nas. Świat cywilizacji Zachodu, który niegdyś budował tak wspaniałe dzieła, jakim jest zniszczona katedra Notre Dame, kręci się teraz wokół własnego pępka, a nawet nie pępka, tylko genitaliów. Niszczenie tradycyjnych fundamentów Europy przybiera zastraszające rozmiary, a jego przykładem jest uderzenie w rodzinę, a więc podstawową – jak to się mówi banalnie, ale prawdziwie – komórkę społeczną, poprzez promowanie m.in. aborcji i tzw. „małżeństw jednopłciowych” czy związków, które już nawet nie są parodią rodziny, ale czymś naprawdę z piekła rodem.

Symboliczne zdaje się też ocalenie relikwii Jana Pawła II i kopii obrazu Jasnogórskiej Madonny. To nadzieja dla Polski, ale też i ostrzeżenie. Także potężne wyzwanie. W końcu oczy katolickiego świata patrzą w naszą stronę, a walka z chrześcijańską cywilizacją w naszym kraju przybiera coraz bardziej na sile. W końcu doszło już i do tego, że homoseksualiści mają własną partię, a „chrześcijańska” opozycyjna partia, która reprezentowała niegdyś „katolicyzm łagiewnicki”, zapowiada wprowadzenie „związków partnerskich”.

Nie sposób nie dostrzec, że pożar Notre Dame podziałał na Francuzów jak wstrząs. Ogromne zgromadzenia modlitewne są tego przykładem. Pytanie jednak, na ile te tłumy modlących się na ulicach Francuzów są oznaką budzenia się autentycznej wiary, a na ile tylko ostatnimi śmiertelnymi podrygami starej, arcykatolickiej Francji, nim zawali się ona z hukiem albo skomleniem, opanowana przez islamski zamordyzm? Antyeuropejska i barbarzyńska dzicz już zdążyła wyrazić swoją radość. Zresztą odezwała się także i u nas. Ale ich na swoim blogu promować nie będę. Wulgarność ich wypowiedzi świadczy wyraźnie o tym, jakie siły za nimi stoją, nawet jeśli sobie z tego nie zdają sprawy, uważając, że diabeł nie istnieje. Pozostaje się jedynie za nich modlić. Zwłaszcza o to, by dobry Pan przywrócił im rozum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz