czwartek, 20 września 2018

Czy Patryk Jaki czytał „Kupca weneckiego”?


Pisałem już tutaj o karkołomnej i spłycającej interpretacji Kupca weneckiego, która pomija treści w tym dziele naprawdę istotne, a wczytuje weń nasze współczesne obsesje. Przypomniała mi się z tego dramatu ostatnio słynna scena przed Trybunałem Sprawiedliwości – mamy w niej m.in. wymianę zdań między Porcją a Basssaniem. Bassanio jest gotów spłacić lichwiarza Shylocka z nawiązką, jest gotów poświęcić swoje własne życie, by ratować przyjaciela, który pomógł mu w potrzebie. A nawet posuwa się do tego, że mówi do Porcji (przebranej za doktora praw):

Błagam ciebie,
Niechaj powaga twa raz ugnie prawo, –
Małym złem, wielkie dobro spowodujesz, –
I złamiesz tego diabła okrucieństwo.

„Diabłem” jest oczywiście Shylock. Bassanio sugeruje tutaj ni mniej, ni więcej tylko posłużenie się złem, by osiągnąć większe dobro. Odpowiedź Porcji jest stanowcza i nie pozostawia żadnych złudzeń:

Tak być nie może, gdyż nie ma w Wenecji
Potęgi, która może prawa zmieniać:
Wnet zapisano by taki precedens
I wiele błędów, wspartych tym przykładem,
W granice wpadłoby. Tak być nie może.

Porcja odrzuca więc pomysł, by naginać prawo, by na chwilę przymknąć oko i użyć podłych metod, by zyskać dobro, którym w tym przypadku jest przecież ocalenie życia weneckiego kupca. Podobna z grubsza problematyka występuje na przykład w Miarce za miarkę – czy dla ocalenia życia można dokonać czynu podłego i narażającego duszę na wieczne potępienie? Notabene wydaje mi się, że i również ten dramat został mylnie odczytany przez Juliusza Kydryńskiego, choć trafnie zauważył on dziwną nieproporcjonalność wymierzonych na końcu kar i uniewinnień. Nie zwrócił jednak uwagi na fakt, że przypuszczalna data powstania tej komedii jakoś dziwnie zbiega się z objęciem tronu Anglii przez Jakuba I. Wskazywałoby to na fakt, że Szekspir miał nieco mniej złudzeń od współczesnych mu katolików, którzy liczyli na złagodzenie lub ustąpienie prześladowań za panowania tego króla. Ale to znowuż temat na zupełnie inny tekst.

Wróćmy do Kupca weneckiego. Porcja mówi, że gdyby zrobić taki wyjątek, jaki sugeruje Bassanio – motywowany przecież szlachetnymi pobudkami – taki precedens doprowadziłby do tego, że „wiele błędów, wspartych tym przykładem, w granice wpadłoby”. A więc nawet szlachetny pobudki nie usprawiedliwiają naginania prawa (tak samo prawdy!), by osiągnąć jakieś dobro. Jeden wyjątek pociągnie za sobą kolejne występki. Jeśli już raz pozwoli się na użycie nikczemnych środków, to otwiera się furtkę dla całej ich masy, bo i inni motywowani takim przykładem pójdą tym samym tropem.

Co ma do tego mój ulubieniec, super konserwatywny kandydat na prezydenta Warszawy – Patryk Jaki? Tak jakoś mi się skojarzyło po kolejnych „wspaniałych” posunięciach Jakiego, jak na przykład ogłoszenie, że wiceprezydentem zostanie zadeklarowany lewak, jeśli „nasz” kandydat zwycięży.

Notabene „nasze” media z kolei zdają się nie widzieć w tym żadnego problemu. Przeszły do porządku dziennego nad in vitro, cóż więc dziwnego, że jakoś zwolennik homomałżeństw im nie przeszkadza? Aha! Zapomniałem – chodzi przecież o Warszawę „nieideologiczną” i ten koszmar z powieści Chestertona Człowiek, który był Czwartkiem (przypominam, że w polskim przekładzie pominięto z jakiegoś powodu podtytuł: KoszmarNightmare, który jest istotny dla zrozumienia tego utworu).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz