poniedziałek, 24 września 2018

O jesieni, stanie wojennym i poetyckich fascynacjach z młodości


Kiedyś, w dawnych czasach, kiedy jeszcze byłem głupim, egotycznym nastolatkiem, bardzo silnie na mnie oddziaływała poezja Jerzego Harasymowicza. Zbierałem jego tomiki, chyba wyszukiwałem je po antykwariatach, wypożyczałem z biblioteki, być może nawet czytałem w czytelni. Miałem małą kolekcję tych tomików. W jego poezji było dla mnie coś magicznego, choć sam ani nigdy nie byłem w Bieszczadach, ani też nie należałem do osób, które chodziłyby namiętnie po górach czy w jakiś szczególny sposób interesowały się tzw. piosenką poetycką albo kulturą Łemków.

Nie wiem, czy dzisiaj ta poezja wywołałaby u mnie jakiś oddźwięk, a jeśli tak, to czy przypominałoby to moje zauroczenie z tamtych dawnych lat. Nie próbowałem do niej wracać. Zresztą nie mam też już tamtych tomików. Tak się składa, że nie interesowałem się zbytnio biografią Harasymowicza, zaczytywałem się po prostu jego wierszami, a któregoś dnia dowiedziałem się o jego poparciu dla stanu wojennego, Wojciecha Jaruzelskiego i PZPR (nie pamiętam, czy należał również do partii) i pozbyłem się wszystkich jego książek. Nigdy potem nie sięgnąłem po żaden zbiór czy wybór jego liryków.

Może kiedyś się przełamię. Może nigdy. A może będzie tak, jak stało się kilka lat temu z inną moją młodzieńczą fascynacją literacką. Mniej więcej w tym samym czasie, w którym ekscytowałem się poezją autora „Powrotu do krainy łagodności”, zaczytywałem się w wierszach Siergieja Jesenina. Kiedy po wielu latach postanowiłem odświeżyć swoją znajomość z tą liryką, przeżyłem rozczarowanie – czar prysł. Coś, co wywoływało jakiś głęboki oddźwięk w mojej duszy, nagle nie było w stanie wywołać najmniejszego drgnienia. Nie potrafiłem tego zrozumieć. Odłożyłem tomik, jak rzecz martwą.

Jest jednak jeden utwór Harasymowicza, który przypomina mi tamten czas młodzieńczego zauroczenia. Zna go pewnie wiele osób, które może nigdy nie czytały jego poezji i może nawet nie kojarzą go z jego twórczością. Lubię po prostu słuchać piosenki w wykonaniu Elżbiety Adamiak, która jest interpretacją jednego z bieszczadzkich wierszy tego poety. Nagłe przyjście jesieni, jesiennego chłodu i jesiennej słoty tworzy znakomite tło dla posłuchania tego utworu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz