piątek, 30 listopada 2018

„Polska racja stanu”, czyli kiedy kolejny rozbiór Polski?

Już od dłuższego czasu mierzi mnie propaganda sukcesu prorządowych mediów. Jakiś czas temu usunąłem ze swojej blogowej listy „Prawych mediów” TV Republika za infantylne artykuły pisane językiem nastolatka. Teraz mam ochotę wywalić z tej listy kolejny link do pewnej „prawicowej” strony za uprawianą na niej właśnie propagandę sukcesu.

Dziwi mnie, że sprzyjające rządowi media, ich redaktorzy naczelni, ich wydawcy, nie rozumieją, że w utrzymaniu się przy władzy obecnemu rządowi może sprzyjać jedynie rozsądna krytyka jego poczynań, czyli piętnowanie wszelkich głupich pomysłów, niedopracowanych ustaw, pochopnych poczynań, a chwalenie tego, co naprawdę jest jego zasługą. Tymczasem mamy do czynienia z siermiężną propagandą, od której robi mi się już niedobrze.

Przykłady? Ot choćby, kiedy rząd zmieniał błyskawicznie ustawę pod naciskiem żydowskim, z niektórych tych mediów odzywały się wręcz fanfary, jakby polski rząd odniósł wiekopomny sukces, a nie totalną klęskę. Kiedy w ostatnich wyborach PiS nie zdołał odsunąć od władzy lewackich prezydentów głównych miast Polski, czytaliśmy, że tak naprawdę partia rządząca te wybory wygrała. Wielka klapa, jaką były obchody setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę, też okazały się triumfem rządu – a tak naprawdę to ten wielki marsz w Warszawie był sukcesem ludzi, którzy w nim wzięli tłumnie udział, i narodowców, którzy go zorganizowali po raz kolejny. To samo dotyczy zresztą na przykład różnych idiotyzmów proponowanych przez rząd od zakazu hodowli zwierząt futerkowych (od razu mówię: nie jestem za tym, by znęcać się nad zwierzakami, w zimie dokarmiam ptaszki) po „przyjazne” środowisku naturalnemu rozwiązania.

Można by na dodatek przedstawić listę problemów, których rząd ten nie rozwiązał, jak na przykład totalne „olanie” (przepraszam za mój język) frankowiczów (zarówno przez rząd, jak i przez prezydenta Andrzeja Dudę i to wbrew przedwyborczym obietnicom). Albo przeciąganie sprawy zakazu aborcji eugenicznej, kiedy ta sama władza jest w stanie w ciągu jednego dnia wprowadzić zmiany do poprzednio ustanowionej ustawy, bo gdzieś tupnięto nogą.

Zresztą to „tupanie nogą” wydaje mi się rozlegać z różnych stron ostatnio. Jeśli nie tupią Żydzi, to Bruksela, jak nie Bruksela, to Amerykańska pani ambasador, która się zachowuje jak gubernator albo namiestnik w prowincji podległej rzymskiemu imperium (ciekawe, czy Fort Trump będzie pełnił taką rolę jak twierdza Antonia w czasach rzymskiej okupacji Izraela?) i poucza premiera, co mu wolno wobec mediów.

Przy tym okazuje się, że w telewizji publicznej (której i tak nie oglądam, więc w sumie niewiele mnie to obchodzi) jest również nie najlepiej, o czym napisał ostatnio Wojciech Wencel.

Co ciekawe, dowiaduję się, że wypowiedzi np. Wojciecha Cejrowskiego w polskiej telewizji są „sprzeczne z polską racją stanu”, bo ośmielił się spalić flagę UE i skrytykować prezesa Kaczyńskiego za brak działań w sprawie ochrony nienarodzonych! Czy tutaj też ktoś tupnął nogą? Może prezydent Macron albo „wspaniały” kanadyjski premier Justin Trudeau? Temu ostatniemu, nowoczesnemu katolikowi po kursie Alfa, z pewnością leży na sercu dobro takiego katolickiego kraju jak Polska.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz