
Stosując tę metaforykę, mógłbym powiedzieć, że lektura
Teologii Szekspira Małgorzaty Grzegorzewskiej po tych trzech książkach była dla
mnie takim doświadczeniem, jakby ktoś na nowo tego „odzyskanego” Szekspira
szybko zaczął motać w nowy, gruby kokon interpretacyjny. Albo jakby ktoś na tę
przetartą szybę rzucał kolejne, różnokolorowe plamy, dając nam do zrozumienia,
że to jest rzeczywisty obraz.
Tak się składa, że mamy znakomity przykład zarówno u
Grzegorzewskiej, jak i u Pearce’a, by zilustrować, o co chodzi. Oboje
przytaczają dokładnie ten sam, dobrze znany „cmentarny” fragment z Szekspira.
Dla Grzegorzewskiej jest to pretekst, by mówić o „szmerze istnienia” Maritaina
i zacytować Ingardena. Tymczasem Pearce w Through Shakespeare’s Eyes zauważa
przede wszystkim w tej scenie wyraźne nawiązanie do poezji Roberta Southwella,
a konkretnie do jego wiersza Upon the Image of Death. Dalej stwierdza, że dla
publiczności w czasach Szekspira nieobce byłyby, po rozpoznaniu tej inspiracji,
inne aluzje do tego wybitnego poety metafizycznego, a przy tym jezuity i
świętego męczennika Kościoła katolickiego. U Grzegorzewskiej o Southwellu nie ma ani
słowa, ten poeta nie jest też wymieniony nawet w bibliografii na końcu książki.
Te różnice widać także i w innych partiach tekstu.
Grzegorzewska chętnie przytacza koncepcję „szmeru istnienia” neotomisty
Maritaina, Pearce raczej odwołuje się bezpośrednio do św. Tomasza z Akwinu.
Grzegorzewska dość często cytuje neomarksistę Waltera Benjamina (nie powiem –
jego uwagi są dość intrygujące), Pearce zwraca uwagę na spór nominalistów z
realistami i jego widoczne echo w arcydziełach Szekspira (autorka Teologii
Szekspira wspomina o nim jedynie mimochodem); Grzegorzewska wędruje po epokach,
Pearce próbuje umieścić dzieła wielkiego dramaturga w kontekście jego czasów;
Grzegorzewska zachwyca się spostrzeżeniem Jana Kotta o podobieństwie Króla Leara
do XX-wiecznego teatru absurdu i nurtu egzystencjalnego, Pearce wykazuje
absurdalność takiego tropu...
Przy tym zaznaczam, by nie być źle zrozumianym –
bibliografia Pearce’a pewnie jest nie mniej bogata niż Grzegorzewskiej, oboje
autorów łączy też błyskotliwość stylu – np. sam esej „Spopielanie.
Hamlet” Grzegorzewskiej jest popisem zgrabnej kompozycji z przewijającym się
motywem wspomnianego już wyżej „szmeru istnienia”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz