Najpierw Wielki Marszałek Wybitny i Premier Prymus spotkali się z Arcychamem Rzeczypospolitej. Spotkanie było tajne, ale i tak wścibscy dziennikarze bulwarówek skądś dostali cynk i fotografie ukazały się w prasie.
- Dobra – powiedział Premier Prymus – spuszczamy. Ściągaj, Bronek.
- Nie ugryzie? – zaniepokoił się Wielki Marszałek Wybitny.
- Nas? Nie, no co ty! – odparł Premier Prymus.
- Na pewno?
- Uważać zawsze trzeba, ale jak go nie będziesz drażnił... Nie powinien kąsać pańskiej ręki. A poza tym, co ci pozostało? Wpadka za wpadką. A Entomolog nie da rady wszystkiego obrobić.
- Hmm... – kandydat nieco posmutniał.
- Nie przejmuj się, Bronek! Będzie dobrze. Sondaże są za tobą. Wielkie autorytety są za tobą. Poza tym czas kończyć okres ochronny.
- OK – Wielki Marszałek Wybitny niepewnie ściągnął kaganiec.
Arcycham Rzeczpospolitej kłapnął paszczęką z widoczną rozkoszą. Kandydat odruchowo się cofnął.
- Nie bój się. Daj mu cukierka i pogłaszcz.
Wielki Marszałek Wybitny drżącą ręką podał cukierka, którego zaraz upuścił. Arcycham chwycił łakoć w locie i pożarł z papierkiem. Oblizał się.
- Oj, Bronek, Bronek! – Premier Prymus podrapał Arcychama za uszkiem, pogłaskał po kudłatym łbie. – No, pogłaszcz go albo chociaż poklep, bo się jeszcze obrazi i nic z tego nie będzie.
Kandydat nieco trwożnie poklepał bestię delikatnymi pacnięciami, ale zaraz cofnął dłoń.
- Spuszczamy – Premier Prymus odpiął smycz i otworzył drzwi.
Bestia chwilę się zawahała. Popatrzyła to na Premiera Prymusa, to na Wielkiego Marszałka Wybitnego.
- No, już możesz! A biegnij, a kąsaj!
Hiena radośnie zamerdała ogonkiem i wybiegła na ulicę.
Nie trzeba było długo czekać. Wkrótce znowu było o niej głośno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz