czwartek, 7 lutego 2019

Pełny sukces agitpropu w Hollywood

Pisałem już na tym blogu o moim zdumieniu, z jakim oglądałem nagradzany film Kształt wody. Film przypominający czasy najgorszej propagandy komunistycznej – stwierdziłem, że tak właśnie mogłaby wyglądać socrealistyczna baśń dla dorosłych, socrealistyczne fantasy. Jedyna różnica to uwzględnienie wątku homoseksualnego.

Ponieważ nie jestem jakimś szczególnie zapalonym kinomanem, więc pewnie wiele mi umyka (choć nie umknęła mi obecność wątku homoseksualnego w jakimś nowym epizodzie Star Trek, który obejrzałem licząc na dobre kino science-fiction). Wiem jednak, że wątki homoseksualne pakuje się do popularnych seriali telewizyjnych, że pojawiają się one już nawet w kreskówkach dla dzieci, że wręcz nie sposób się od nich uwolnić choćby w niby niewinnej komedii romantycznej (obojętnie: polskiej czy zagranicznej).

To samo dotyczy lewicowej propagandy, jeśli chodzi o wszelkie inne sfery życia, w których lewacy chcą nas wywzolić. Kształt wody jest wręcz modelowym tego przykładem.

Na łamach pisma „Crisis” ukazał się ciekawy artykuł Toma Allena, który współpracował m.in. z Melem Gibsonem. Artykuł Allena zdaje się wiele wyjaśniać, jeśli chodzi o moje zaskoczenie, że taki gniot jak Kształt wody mógł w ogóle dostać jakąkolwiek nagrodę.

Autor pisze m.in.: „w filmach Hollywoodu jest tendencja komunistyczna – niemal we wszystkich z nich. Kulturowy marksizm wywołany niemal wiek temu przez „szkołę frankfurcką” stał się dominującą filozofią świata zachodniego. Jej jawny prozelityzm jest wszechobecny i niepowstrzymany. Hollywoodzka propagandowa machina zmieniła naszą kulturę w zdumiewający sposób w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat, a następnie musimy spodziewać się wymuszonej zmiany samej naszej tożsamości męskiej i żeńskiej”.

Autor przypomina dokument ze stycznia roku 1963 wprowadzony do archiwów Kongresu Stanów Zjednoczonych, który był zatytułowany „Komunistyczne cele przejęcia Ameryki” („Communist Goals for Taking Over America”). Wśród komunistycznych celów, które obejmowały m.in. „promowanie ONZ jako jedynej nadziei dla ludzkości, przechwycnie jednej albo obu politycznych partii w Stanach Zjednoczonych, rozmiękczenie programu szkół i infiltrację prasy”, znajdujemy tam również takie, które dotyczą już bezpośrednio mediów i kultury:

-         Pozyskanie kontroli nad kluczowymi stanowiskami w radiu, telewizji i filmie.
-         Kontynuowanie dyskredytowania kultury amerykańskiej poprzez degradację wszystkich form artystycznego wyrazu.
-         Złamanie kulturalnych standardów moralności poprzez promowanie pornografii i nieprzyzwoitości w książkach, czasopismach, filmie, radiu i telewizji.
-         Przedstawianie homoseksualizmu, degeneracji i swobody seksualnej jako „normalnych, naturalnych, zdrowych”.
-         Wyeliminowanie wszystkich praw panujących nad sprośnością poprzez nazwanie ich „cenzurą” i naruszaniem wolności słowa i wolnej prasy.

Dorzućmy do tego jeszcze infiltrację Kościoła w Stanach Zjednoczonych prze komunistów, o której mówiła Bella Dodd (1100 kleryków wprowadzonych do seminariów!), a wszystko staje się jasne. Fragmenty mozaiki się dopełniają i układają w wyraźną całość. Aż trudno uwierzyć, że ten plan udało się im – komunistom – tak doskonale zrealizować.

Kiedy więc ktoś mi opowiada o jakimś kolejnym wzruszającym filmie o tym, jak to intelektualiści cierpieli w Stanach z powodu komisji senatora McCarthy’ego, mam ochotę kopnąć go mocno w zadek albo poradzić, by sam silnie walnął się w łeb.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz