czwartek, 22 stycznia 2009

O lustracji w Kościele – kolejne trzy grosze

Jak wspomniałem w swoim ostatnim wpisie, temat lustracji jest wciąż "na topie". Dla mnie jako katolika szczególnie bolesna jest kwestia weryfikacji byłych współpracowników komunistycznych tajnych służb w Kościele. Dawniej broniłem arcybiskupa Życińskiego przed – jak mi się wówczas wydawało – niesprawiedliwymi atakami co gorliwszych uczestników m.in. Forum Frondy. Dzisiaj już nie byłbym tak ochoczy. Choć trzeba przy takiej krytyce brać pod uwagę, że każdy ksiądz jest nie tylko człowiekiem, osobą publiczną, ale też ikoną Chrystusa, a przez to należy mu się szacunek. Co nie znaczy, że zwalnia to kapłana samo przez się z mówienia prawdy, postępowania zgodnego z dekalogiem czy zachowania zwykłych norm przyzwoitości. Wprost przeciwnie. Myślę, że każdy chrześcijanin, a osoba duchowna w szczególności, powinien tak postępować, by stawać się coraz bardziej przezroczystym, tzn. pozwolić ludziom dostrzec poprzez siebie Chrystusa. Szerzej o tym problemie pisze George Weigel w „Odwadze bycia katolikiem”. Weigel poświęcił swoją publikację problemowi molestowania seksualnego, jakiego dopuszczali się księża w Stanach Zjednoczonych. Mimo to można tutaj znaleźć wiele analogii między ówczesną sytuacją Kościoła w USA, a dzisiejszą Kościoła w Polsce. Problem jest inny, może nie tak drastyczny, jak molestowanie nieletnich (co nie oznacza, że nikogo nie skrzywdzono), ale mechanizm postępowania, popełniania błędów w radzeniu sobie z niewygodnymi faktami wydaje się podobny.

Nie podejmuję się ocenić informacji na temat współpracy arcybiskupa Życińskiego. Nie jestem historykiem, nie znam też dokładnie szczegółów. Nie wierzę jednak w bajki o fałszowaniu akt przez funkcjonariuszy SB. W pamięci tkwi mi natomiast charakterystyczna wypowiedź z filmu „Trzech kumpli” byłego esbeka o Maleszce: „To jest jego tragedia, że się w ogóle przyznał i że się sam zdekonspirował. Nie musiał tego robić”. Otóż to! Większość byłych TW bierze sobie tę wypowiedź do serca. Po prostu nie przyznają się, a jeśli już zostają postawieni wobec faktów nie do obalenia, wówczas zazwyczaj stwierdzają: „Tak, podpisałem, ale nikogo nie krzywdziłem”. Albo też idą dalej w zaparte i porównują historyków z IPN-u do stalinowskich prokuratorów, mówią o „szambie” i tym podobne.

Zachowanie arcybiskupa Życińskiego jest co najmniej zastanawiające, a sformułowanie „ekumenizm agenturalny”, jakiego użył Tomasz Terlikowski w swoim felietonie „
Ekumenizm według «Filozofa»” zdaje się być trafnym komentarzem do ostatnich wydarzeń. Sam felieton polecam. Polecam też tekst „Co śmieszy Wiśniewską” niezrównanej Kataryny, pokazujący brak elementarnej wrażliwości czy też zwykłą głupotę zaciekłych przeciwników lustracji, tak chętnie użalających się nad „biednymi” kapusiami, a jednocześnie nie potrafiącymi wczuć się w sytuację ofiar komunistycznego systemu przemocy. Warto zajrzeć na tę stronę, by idąc tropem zamieszczonych tam „linków” obejrzeć film „Zastraszyć księdza” i dowiedzieć się też o tym, co może spotkać dziennikarzy, którzy ośmielą się ociupinkę „poniepokoić” byłych esbeków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz