sobota, 25 lipca 2009

Katolicy na rzecz zabijania, chrześcijańscy czciciele diabła, czyli katolicki postmodernizm „made in the USA”

Jak informuje portal „Frondy”, do Polski mają przyjechać ze Stanów tzw. „Katolicy Na Rzecz Wyboru” (którzy chyba powinni nosić stosowniejszą nazwę: „Katolicy na bakier z piątym przykazaniem” albo „Katolicy za Zabijaniem”) zaproszeni przez Federację na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny (która to organizacja z kolei winna raczej nazywać się: „Federacja Przeciw Kobiecie i Rodzinie”). Mają oni ewidentnie pouczyć polski Ciemnogród, że można być katolikiem i sprzeciwiać się katolickiej nauce moralnej. Cóż, człowiek potrafi wymyślić różne kurioza. Czemu by więc nie na przykład: „Katolicy przeciw szóstemu przykazaniu” albo „Katolicy za korektą dziesięciorga przykazań”?

Informacja „Frondy” przypomniała mi o wpisie, który szykowałem dwa tygodnie temu, a w którego zamieszczeniu przeszkodziła mi awaria komputera. „Gazeta Wyborcza” postanowiła wówczas rozprawić się z
tekstem Tomasza Terlikowskiego piórami Kazimierza Bema i Jarosława Makowskiego. Odpór dał im nieoceniony Bronisław Wildstein na łamach „Rzeczpospolitej”. Artykuł obu panów jest moim skromnym zdaniem dość, nazwijmy to, „specyficzny” (autorzy próbują m.in. przekonać czytelnika, że ani ze słów Chrystusa, ani z Biblii wcale nie da się wywnioskować, że małżeństwo to monogamiczny związek kobiety i mężczyzny). Polemikę teologiczną i biblioznawczą pozostawiam mądrzejszym ode mnie. Wszak teologię studiowałem jedynie dwa lata i to zaocznie, więc gdzie mi tam do obu mądralińskich!

Zaintrygował mnie jednak w artykule obu „speców” wzruszający
list, jaki sporządzili hierarchowie Kościoła katolickiego pod przywództwem kardynała Rogera M. Mahony’ego oraz postać samego kardynała.

Przytaczany w „Wyborczej” list jest kuriozalny, bowiem jego redaktorzy zdają się ogromnie przejmować tym, by nie urazić amerykańskich homoseksualistów. Mogę zrozumieć wzgląd na szacunek dla osoby, ale gdzie potępienie czynów? Mimo wszystko, nawet w takiej postaci, broni on tradycyjnego pojmowania małżeństwa (co przyznają sami autorzy „Wyborczej”) jako związku kobiety i mężczyzny oraz powołuje się nie tylko na tradycję katolicką, ale również tradycje muzułmańską i hebrajską oraz deklarację ONZ. Warto przeczytać całość
listu, a nie tylko wybrany przez autorów rozczulający fragment (który jednocześnie może dać mylne wyobrażenie o intencjach biskupów), by nie dać się zwieść szczwanym lisom z tego tabloida dla intelektualistów.

Jeśli chodzi o kardynała Rogera M. Mahoney’ego, to wystarczy nieco poszperać po Internecie, żeby się dowiedzieć, że arcyliberalny hierarcha nie cieszy się dobrą sławą wśród amerykańskich katolików, a jego postępowanie niejeden raz wzbudziło kontrowersje. Należy do nich choćby kwestia budowy drogiej katedry, a także jego wypowiedzi na temat celibatu i liturgii oraz duszpasterstwo osób homoseksualnych. Można o tym się dowiedzieć choćby z popularnej
Wikipedii. Radzę jednak sięgnąć po wersję angielską, bo polska zawiera znacznie skróconą notkę.

Pewne światło na porządki panujące w archidiecezji kardynała rzuca poniższy tekst z sierpnia 2008 roku znaleziony na jednej ze stron internetowych. Znający angielski mogą przeczytać sobie oryginał
tutaj (zachęcam też do poczytania komentarzy pod tekstem, okazuje się bowiem, że kontrowersyjny kardynał specjalnymi względami darzy również proaborcyjnych polityków). Dla tych, którzy natomiast nie władają językiem Szekspira sporządziłem własne, nieco kanciaste tłumaczenie pełnego zapisku (mam nadzieję, że autor nie miałby nic przeciwko temu):

„Promocja kultu diabła na progu katedry w Los Angeles

Miałem sposobność odwiedzić wczoraj katedrę pod wezwaniem Matki Boskiej od Aniołów. Więcej na temat architektury tej katedry będzie w późniejszym wpisie. Jednakże odwiedziłem także sklep z pamiątkami, który ma wiele ładnych katolickich książek i innych rzeczy. Problem zaczął się wtedy, gdy zacząłem rozmawiać z pracującym tam panem. Trudno sobie wyobrazić lepszą obsługę klienta. Jego lśniąca biżuteria i dziwaczna postawa były nieco odpychające, ale w końcu to Kalifornia. Mój przyjaciel szukał różańca dla swojej dziewczyny i sprzedawca zaczął zadawać mu pytania na temat jej ulubionych kolorów, jakie nosiła ubrania, jaką teksturę lubiła itp. po to, by pomóc mu wybrać różaniec, który będzie najlepiej pasował do jej poczucia stylu. Jak dotąd to bardzo kalifornijskie, ale niewielki problem. Swego rodzaju telewizyjny program „W domu i ogrodzie: wydanie różańcowe”.

Następnie spytał się mnie, czym się zajmuję i odparłem, że uczę architektury i teologii, a wówczas z przelotnym uśmiechem powiedział:
- O, to wspaniale, mojemu partnerowi bardzo by się to podobało. Był zakonnikiem przez 4 lata.
Ponownie, to była Kalifornia i może nawet sklep katedralny zmaga się z prawną kwestią, kogo może zatrudniać i kogo nie może. Wówczas zacząłem rozmawiać z moim przyjacielem na temat jednego z architektów, finalisty konkursu na projekt katedry sprzed paru lat, którego filozofia architektoniczna jest radykalnie antyinkarnacyjna i antykatolicka, a sprzedawca zauważył:
- No cóż, każdy jest mile widziany w tej katedrze.
Jako człowiek bezczelny, spytałem:
- A co z satanistami?
Odparł:
- Wiesz, sataniści nie są czcicielami diabła. Znam paru satanistów i nie są czcicielami diabła.
A więc idąc tym tropem zadałem pytanie:
- Ok, a co z czcicielami diabła? Są mile widziani w tej katedrze?
Opowiedział:
- Cóż, czciciele diabła są w gruncie rzeczy chrześcijanami, ponieważ Bóg stworzył diabła.
Jakaś kobieta w kolejce przytaknęła ze śmiechem:
- To prawda, Bóg stworzył diabła.
Stwierdziłem, że w tym momencie najlepiej będzie wyjść.

Naprawdę, nie mógłbym tego wymyślić. Pracownik katedralnego sklepu z pamiątkami może być pierwszym i jedynym reprezentantem katedry, z którym odwiedzający rozmawia, jak to było w moim przypadku. I na co natrafiamy? Na kogoś, kto z zadowoleniem obnosi się z otwartym lekceważeniem nauki moralnej Kościoła i pozytywnie zapatruje się na czczenie diabła.

Kto tutaj śpi za sterem?”

(Creative Minority)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz