poniedziałek, 23 lipca 2018

Lichocka i Jaki rozbijają prawicę, czyli kto krzyczy: „Łapać złodzieja!”


Może wyglądać na to, że się uwziąłem na tych polityków, ale są oni dla mnie symbolem pewnych postaw, które źle wróżą zarówno przyszłości PiS-u, jak i przede wszystkim przyszłości Polski. A więc tak naprawdę nie chodzi jedynie o Patryka Jakiego i Joannę Lichocką – są oni pewnego rodzaju pars pro toto, egzemplifikacją postaw, jakie są dla mnie nie do przyjęcia w partii stricte prawicowej.


Joanna Lichocka oskarża m.in. Kaję Godek, Jerzego Kwaśniewskiego z Ordo Iuris, Marka Jurka czy Krzysztofa Bosaka o rozbijanie prawicy i realizację jakiegoś programu politycznego przeciwnego PiS-owi. Wygląda na to, że chyba szczególnie uwzięła się na Kaję Godek, bo całkiem niedawno znowu ją zaatakowała, ale jednocześnie nie chce konsekwentnie podjąć wyzwania i powtórzyć swych zarzutów na antenie radia w bezpośrednim starciu z przedstawicielką projektu „Zatrzymaj aborcję”.


Joanna Lichocka tak naprawdę zachowuje się jak złodziej, który dla odwrócenia uwagi krzyczy: „Łapać złodzieja” i wskazuje na jakiegoś kompletnie niewinnego człowieka w nadziei, że wszyscy za nim pobiegną. Któż bowiem tak naprawdę rozbija ową „jedność prawicy”? Ordo Iuris? Kaja Godek? Ludzie, którzy popierają projekt „Zatrzymaj aborcję” i w większości podpisali go rzekomo niezapoznawszy się z jego treścią? Wolne żarty! Tacy politycy, jak np. Marek Jurek, wykazują się po prostu konsekwencją i podkreślają, że aborcja to nie jest kwestia, w której można iść na jakieś kompromisy, bo chodzi tu o sprawy fundamentalne, dotyczące życia ludzkiego.


Tymczasem Joanna Lichocka jest na bakier z nauką moralną Kościoła, nienarodzone dziecko z wrodzonymi wadami nazywa „uszkodzonym płodem”, a projekt, który zakłada ochronę takich dzieci określa „nieludzkim” (!). Czy zatem prawicowy wyborca może z czystym sumieniem oddać na panią Lichocką swój głos? Jako taki wyborca mogę odpowiedzieć jednoznacznie i bez wahania – NIE! Obrona życia ludzkiego od poczęcia do chwili naturalnej śmierci jest kwestią fundamentalną i nie mogę głosować na polityka, który te kwestie lekceważy, a nawet głosi poglądy, które sytuują go bardziej w gronie feministek w rodzaju Manueli Gretkowskiej czy Kazimiery Szczuki. Jeśli Lichocka faktycznie nie chce rozbijania prawicy, niech odda swój mandat poselski i ustąpi miejsca komuś, kto naprawdę głosi poglądy prawicowe!


Przypadek Jakiego jest również symptomatyczny. W gruncie rzeczy nieco przypomina drogę niejakiego Misia, który w młodości wypowiadał się o homoseksualistach per „pedały”, a gdy już dostał się dzięki prawicowym wyborcom do Brukseli, okazało się, że byłby „more than happy” uczestniczyć w imprezie o wyraźnie homoseksualnym charakterze. Jaki wprawdzie nie deklarował (jeszcze?) chęci uczestnictwa w paradzie homoseksualnej, choć jest gotów zezwolić na jej przemarsz przez Warszawę, jeśli spełni wymogi formalne, a także nie będzie walczyć z bluźnierczą tęczą, jeśli ponownie zostanie zainstalowana na placu (nomen omen) Zbawiciela. Uzasadnia to tym, że nie chce stolicy „ideologicznej”. Można by jeszcze od biedy spróbować przymknąć na to oko i stwierdzić, że wszak każdy powinien mieć prawo do demonstrowania swoich poglądów, choć nasuwają się wątpliwości, czy akurat w tak wyuzdany sposób, jak robią to homoseksualiści i transwestyci, i czy przymykanie oka na ewidentne zło w miejscu publicznym jest faktycznie dobrą prawicową polityką (pisałem o tym tutaj).


Patryk Jaki okazuje się natomiast być kompletnie na bakier z nauką moralną Kościoła w sprawie in vitro i sugeruje możliwość finansowania in vitro z budżetu miasta, co jest o tyle zadziwiające, że deklaruje się jako przeciwnik aborcji i chyba jeszcze tej deklaracji nie zmienił. Jak to jest, że jedno z drugim mu się nie kłóci, nie wiem. Widać jednak w sprawie in vitro „zmądrzał”, tak jak Misio „zmądrzał” w sprawie homoseksualizmu. Okazuje się bowiem, że wcześniej wydał nawet specjalne oświadczenie, w którym odcinał się od popierania in vitro. No cóż, Misio „zmądrzał” w Brukseli, Jaki „zmądrzał”, kiedy został kandydatem na prezydenta Warszawy. Pytanie tylko: w imię jakich racji ma prawicowy wyborca głosować na takiego kandydata? I nie mówcie mi, że krytycy tej kandydatury rozbijają prawicę! To Jaki ją rozbija, bo głosi poglądy pasujące bardziej do SLD czy innego PO.


Powtórzę to, co napisałem na wstępie: Jaki i Lichocka to egzemplifikacje problemu stojącego przed PiS: politycy, którzy nie są tak naprawdę prawicowi, a tym samym rozbijają jedność prawicy, bo prawicowy wyborca nie może z czystym sumieniem na nich zagłosować. Albo PiS pozbędzie się ich z partii, albo wyborcy poszukają sobie własnych kandydatów gdzie indziej. I z pewnością nie będzie to PO czy Nowoczesna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz