wtorek, 17 lipca 2018

Corner Shop: Car jak Chrystus i dwie inne wizje Caryll Houselander, cz. II


Każdy były uczeń szkoły średniej bez wątpienia pamięta (a przynajmniej tak było w moich czasach) scenę z III części „Dziadów” Adama Mickiewicza, kiedy Konrad wadząc się z Bogiem traci przytomność, co chroni go przed wypowiedzeniem bluźnierstwa. Jakie to bluźnierstwo? Że Bóg jest... carem! Dla przeciętnego Polaka zatem to zestawienie: Bóg i car, nałożenie się obrazu Boga i obrazu cara tak, że stają się jednym, wydaje się czymś niewyobrażalnym, profanacją, która tylko może przyjść do głowy chyba jedynie... demonom.


Tymczasem Caryll Houselander miała – tak to przynajmniej relacjonuje – dokładnie sto lat temu wizję cara jako ukrzyżowanego Chrystusa Króla, choć z początku nie zdawała sobie sprawy, co dokładnie ogląda. Była to druga w jej życiu wizja Chrystusa umęczonego. Miała ją, idąc londyńską ulicą do sklepu po... ziemniaki. Oddajmy zresztą głos bezpośrednio samej autorce:

Nagle znieruchomiałam, jakby magnes przykuł moje stopy do tego konkretnego miejsca pośrodku drogi. Przede mną, nade mną, dosłownie wymazując nie tylko szarą ulicę i niebo, ale cały świat, było coś, co mogę jedynie nazwać gigantyczną i żywą rosyjską ikoną. Nigdy wówczas nie widziałam rosyjskiej ikony ani – jak sądzę – żadnej reprodukcji jakiejkolwiek z nich. Później widziałam ich wiele, ale żadnej, która byłaby choć w przybliżeniu tak piękna.

Była to ikona Chrystusa Króla ukrzyżowanego.

Rozciągnięty na krzyżu ognia, w szacie, która skrzyła się i płonęła od klejnotów, ukoronowany wspaniałą koroną ze złota, która przytłaczała mu głowę, Chrystus unosił się ponad światem na naszej ponurej ulicy, tak uniesiony wypełniał niebo. Jego ramiona zdawały się sięgać od jednego krańca świata do drugiego, rany na Jego dłoniach i stopach to były rubiny, ale rubiny roztopione, które krwawiły światłem. Wszystko, nawet żarzące się fałdy szaty, wydawało się płonąć i poruszać życiem i ruchem płomieni ognia; rozłożone ramiona – z wydłużonymi dłońmi, wynurzającymi się ze zdobionych klejnotami rękawów – były jak olśniewające skrzydła przykrywające świat. Sam Chrystus – z głową pochyloną przez koronę, w zamyśleniu nad światem. Pośród tej wspaniałości surowa prostota tej pięknej twarzy ostro odróżniała się od całej reszty swoim smutkiem. Jednak oczy i usta uśmiechały się w nieopisanej miłości, która pochłania żałość i cierpienie, tak jak szmaty zostają pochłonięte przez płonące ognisko.

Nie wiem, jak długo tam stałam ani jak długo to wrażenie trwało. Myślę, że nie było to dłużej niż kilka minut, gdyż kiedy się skończyło, choć nad ulicą zmierzchało, to nie było zupełnie ciemno.

Byłam zażenowana, kiedy się okazało po moim dojściu do warzywnego, że łzy spływają mi po twarzy. Życzliwa kobieta, która sprzedawała mi ziemniaki, usiłowała mnie pocieszyć, przypuszczając, jak sobie wyobrażam, że mam jakieś kłopoty, ale nie mogłam powstrzymać tych łez. W końcu dała mi w podarunku jabłko i poszłam do domu.

Nie wiem, jak szybko potem opublikowano wiadomości o zamachu na cara – być może było to następnego dnia. Wiem tylko, że kiedy wyszłam ponownie z domu i zobaczyłam na tym samym rogu ulicy, na którym widziałam uprzednio ukrzyżowanego króla, afisz ogłaszający zamach na cara Rosji, zrozumiałam sens tego, co wcześniej bardzo żywo widziałam. Albowiem twarz cara na gazetowych zdjęciach była twarzą mojego Chrystusa Króla, ale bez tej wspaniałości.

Od tamtej pory całkowicie zawładnęła mną myśl o Rosji. Rosja stała się dla mnie krajem, w którym Męka Chrystusa się urzeczywistniała. Byłam przekonana, że dzięki ziarnu krwi męczenników, które tam zasiano, a nade wszystko dzięki krwi namaszczonego króla, świętokradczo tam przelanej, Chrystus – którego widziałam zstępującego na świat i w życie ludzi, by być w nich ukrzyżowanym – powróci na świat biorąc w posiadanie całą ludzkość poprzez Rosję; że nawrócenie świata do Chrystusa (nie mówiłam wówczas, że na katolicyzm) zacznie się – tak naprawdę już się zaczęło – w „Świętej Rusi” wraz z zabójstwem jej króla.
Ta wizja „ikony Chrystusa Króla” miała ogromny wpływ na moją postawę wobec innych ludzi.

Ostatnie zacytowane tu słowa przypominają objawienia w Fatimie. Są niemal powtórzeniem tego, co Matka Boska mówiła o nawróceniu Rosji. Być może Houselander świadomie lub nieświadomie zinterpretowała po latach własną wizję w świetle objawień fatimskich. Jej autobiografia wyszła w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych XX wieku, musiała zatem wiedzieć o Fatimie.


Jak już pisałem, Polakowi bez wątpienia trudno przyjąć ze spokojem wizję Chrystusa Króla, który ma twarz cara Mikołaja II. A jednak obraz, który Houselander zobaczyła tamtej nocy sto lat temu, wydaje się kryć w sobie przesłanie, wobec którego nie sposób pozostać obojętnym. Sama autorka skomentowała to w następujący sposób:

Teraz nagle, między jednym uderzeniem serca a drugim, ujrzałam dramat i rzeczywistość Męki Chrystusa w królach. Kiedy stałam na swojej londyńskiej ulicy po drodze, by kupić ziemniaki, król w Rosji umarł śmiercią Chrystusa. Tragedia i okropne tego piękno przeniknęło do mojej duszy; przeniknęło także do mojego serca, jak włócznia płonącego światła, która je otworzyła. W ciągu chwili stałam się głęboko świadoma świętokradztwa, jakie wiąże się z zabójstwem namaszczonego króla, a imię „Chrystus” – „Namaszczony” – nagle nabrało dla mnie niezwykłego znaczenia.

(...)

Nie bez znaczenia okazał się fakt, że mój pierwszy przebłysk wizji Chrystusa w człowieku był w najpokorniejszej ze świeckich sióstr, pochylonej pod wielką koroną cierniową, a drugi – w królu w jego splendorze, królu przytłoczonym wielką koroną ze złota. Uświadomiłam sobie, że każda korona jest koroną Chrystusa, a korona ze złota jest koroną cierniową.

Wszystkie cytaty są w moim przekładzie i pochodzą z elektronicznego wydania „A Rocking Horse Catholic” (wszelkie ich wykorzystanie wyłącznie za moją zgodą). Sama książka Houselander zasługuje na osobne omówienie. Ale na to może jeszcze w cyklu „Corner Shop” przyjdzie czas innym razem.


Caryll Houselander, A Rocking Horse Catholic, Pickle Partners Publishing 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz