wtorek, 17 lipca 2018

Corner Shop: Car jak Chrystus i dwie inne wizje Caryll Houselander, cz. I


Dzisiejszej nocy minęła dokładnie setna rocznica zamordowania ostatniego cara Rosji i jego rodziny przez bolszewików. Dla nas, Polaków, słowo „car” nie ma najlepszych konotacji. Toteż z pewnością z jednej strony odczuwamy zgrozę z powodu tamtego brutalnego mordu, a z drugiej strony nie budzi to wydarzenie prawdopodobnie większego współczucia. Być może nawet jest to uczucie, jakie wielu żywiło oglądając zdjęcia z egzekucji Ceausescu i jego żony – świadomość, że dokonano tak naprawdę mordu przy pozorach praworządności, ale że i tak mu (im) się to „należało”, a proces z prawdziwego zdarzenia jedynie by przeciągał nieuniknione.


Tymczasem mamy w literaturze zapis, który przedstawia całą rzecz w zupełnie innym świetle. Jest to dość kontrowersyjne przedstawienie mordu dokonanego na carze Mikołaju II. Być może niektórzy nawet powiedzieliby, że bluźniercze. A już z pewnością trudne do przełknięcia dla przeciętnego Polaka.

Caryll Houselander prawdopodobnie jest autorką raczej słabo znaną polskiemu czytelnikowi. Z jej dorobku, jeśli dobrze się orientuję, wydano po polsku jedynie „Trzcinę Boga” i chyba ze dwie książki dla dzieci. Tymczasem ta XX-wieczna angielska mistyczka była inspiracją np. dla tak ważnego XX-wiecznego autora i duchownego, jak Fulton J. Sheen. Ślady tej inspiracji można odnaleźć w „Life of Christ”.

Caryll Houselander miała w swoim życiu trzy odmienne wizje Chrystusa. W tych trzech osobnych przypadkach zobaczyła Chrystusa w różnych ludziach, których napotkała na swojej drodze. Pierwszy taka wizja dotyczyła niemieckiej zakonnicy z Bawarii. Działo się to podczas I wojny światowej, kiedy Niemcy raczej nie cieszyli się, mówiąc delikatnie, najlepszą reputacją, a młode dziewczyny wychowywane przez zakonnice, wśród nich i sama autorka, były, jak to określiła Houselander, indoktrynowane „w zapiekłej nienawiści do Niemców”.


Wśród tych zakonnic znajdowała się właśnie ta jedna z Bawarii, która w tej atmosferze wojennych złych emocji czuła się dość samotna, co pogłębiała dodatkowo słaba znajomość zarówno francuskiego, jak i angielskiego i brak atutów zjednujących sympatię młodych dziewcząt. Któregoś dnia młoda Caryll, idąc korytarzem, zauważyła, że owa zakonnica czyściły buty uczennic. Tak to relacjonuje dalej w swojej autobiografii „A Rocking Horse Catholic”:


Zatrzymałam się i weszłam do środka, zamierzając pomóc jej w czyszczeniu. Dopiero gdy się wystarczająco zbliżyłam, zauważyłam, że szlocha; łzy ściekały jej po różanych policzkach i kapały na błękitny fartuch i dziecięce buciki. Zmieszana spuściłam oczy i stałam przed nią, niema z zażenowania, nie mogąc zupełnie wykrztusić słowa. Widziałam, jak jej duże, spracowane dłonie opuszczają się na podołek i obejmują te buciki. I nawet owe dłonie, czerwone i spękane, o stępionych paznokciach, były złożone w sposób, który wyrażał nieukojoną żałość.
Obie byłyśmy pogrążone w całkowitym milczeniu: ja – patrząc na jej piękne dłonie, bojąc się podnieść wzrok, nie wiedząc, co powiedzieć, ona – bezdźwięcznie szlochając.
W końcu z wysiłkiem uniosłam głowę i wtem – ujrzałam to – zakonnica miała na głowie cierniową koronę.
Nie będę próbować tego wyjaśniać. Po prostu mówię, jak to wyglądało.
Ta pochylona głowa była przytłoczona koroną cierniową.
Stałam tak – jak przypuszczam – kilka sekund, wprawiona w osłupienie i wtedy, odnajdując język, powiedziałam do niej:
Ja bym nie płakała, gdybym nosiła koronę cierniową jak ty.
Spojrzała na mnie, jakby przestraszona i spytała:
– Co masz na myśli?
– Nie wiem – odparłam. I wówczas nie wiedziałam.
Usiadłam obok niej i razem polerowałyśmy buty.

Nim przejdziemy do drugiej wizji, tej, która dzisiaj jest najważniejsza, zmieńmy kolejność i krótko powiedzmy jeszcze o wizji trzeciej i ostatniej – Caryll Houselander jadąc metrem któregoś dnia zobaczyła nagle Chrystusa w pasażerach. Jak pisze: „Dość nagle ujrzałam swoim umysłem, ale tak żywo, jak cudowny obraz, Chrystusa w nich wszystkich [pasażerach metra]. Ale ujrzałam więcej niż to; nie tylko Chrystus był w każdym z nich, żyjąc w nich, umierając w nich, radując się w nich, smucąc się w nich – ale ponieważ On był w nich i ponieważ oni byli tutaj, cały świat był tutaj także, tutaj, w tym podziemnym pociągu; nie tylko świat taki, jaki był w tej chwili, nie tylko wszyscy ludzie we wszystkich krajach świata, ale wszyscy ci ludzie, którzy żyli w przeszłości i ci wszyscy, którzy mieli dopiero nadejść”.



CDN


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz