wtorek, 14 lipca 2015

Słowo do biskupów albo Nowy wspaniały świat


Droga Redakcjo, 

w zasadzie ten list powinnam skierować do mojego biskupa, ale to nie ma chyba sensu, wyląduje gdzieś w koszu lub w stercie nieczytanej poczty, a nawet jeśli zostanie przeczytany, to i tak nikt się tam nim nie przejmie. Zresztą w ostatnią niedzielę po raz pierwszy od czasów dzieciństwa nie byłam na mszy. Nie byłam, bo czułam takie obrzydzenie, że nie mogłam się przemóc. Być może za jakiś czas mi przejdzie i ponownie wrócę do coniedzielnych praktyk, choć mój mąż już przestał być katolikiem, został protestantem, a córka apostatą. Mój pies zawsze podnosi teraz nogę, kiedy przechodzi obok kościoła, czego poprzednio nie robił. 

Tak, oni nic nie rozumieją i już pewnie nigdy nie zrozumieją. Nie nadążają za nowym światem i nic nie pojmują z powiedzenia św. Augustyna: „Kochaj i rób, co chcesz”! My kochamy i robimy, co chcemy i dobrze nam jest i szanują nas sąsiedzi! Oni też dostali mieszkanie po parze staruszków. Wiek 50 lat to już wystarczająco dużo, by ustąpić miejsca i dać żyć innym! Ale nasi biskupi będą z uporem powtarzać stare, wyświechtane frazesy! 

Pamiętam ten dzień, gdy dostaliśmy wreszcie upragniony przydział. Kiedy szliśmy do urzędu z mężem, wciąż nie mogłam uwierzyć! Nawet gdy trzymałam w zaciśniętej garści pęk kluczy, wydawało się to ciągle jak sen. A potem wreszcie weszliśmy po raz pierwszy do naszego mieszkania. 

Urząd zadbał o wszystko: mieszkanie było pięknie posprzątane, na stole stały kwiaty w wazonie i kartka z życzeniami. Kiedy ją otwarliśmy i zaczęliśmy czytać, ogarnęło nas wzruszenie. Staruszka, która poprzednio tu mieszkała, pisała, że z przyjemnością poddaje się eutanazji, bo dzięki temu okaże miłość bliźniego czynem i że z drżeniem serca myśli o tej chwili, kiedy nowi lokatorzy przejmą jej lokum. Pisała też, że dzięki temu będzie mogła pomóc innym i dać im odrobinę radości, choć martwi ją nieco, że mieszkanie jest takie skromne. „Skromne”! Te 80 m2 z tarasem nazwała „skromnymi”! Pod koniec pisała jeszcze, że nie ma przecież dla kogo żyć, a tak umożliwi lepsze życie nieznanym jej bliźnim. Pomiędzy stronami kartki znaleźliśmy krzyżyk, który zostawiła nam z błogosławieństwem. Noszę go teraz na szyi z wdzięcznością i ilekroć nań spojrzę, ogarnia mnie niezwykłe wzruszenie. 

Dzięki temu mieszkaniu nasza córeczka będzie mogła wreszcie mieć własny pokój i normalne warunki do nauki. My możemy zaś pomyśleć o drugim dziecku, dla którego w naszym poprzednim lokum nie mieliśmy dość miejsca. Wprawdzie jestem niepłodna, ale przecież mamy nareszcie legalne in vitro (na szczęście biskupi już o tym tak często nie mówią, jak w latach mojej młodości). Łzy kręcą mi się w oczach, gdy pomyślę o naszej małej kruszynie, która niedługo pojawi się pod moim sercem. Dzięki nowemu mieszkaniu, a właściwie dzięki tej dzielnej staruszce, która z miłości do nas poddała się eutanazji, mój mąż będzie mógł także rozwijać swoje hobby! Tak uwielbia budować modele okrętów z zapałek! Mówi, że teraz to będzie nawet w stanie rozkręcić jakiś biznes, bo przecież mamy tyle przestrzeni! 

Mogłabym tak wyliczać korzyści, jakie stały się naszym udziałem, i niespotykane możliwości, które się przed nami otwarły dzięki rozumnej polityce naszej premiery Eweliny Kłapacz! To dzielna kobieta! Też jest katoliczką i widać lepiej rozumie naukę Chrystusa niż Jego biskupi! Biskupi w ogóle do serca nie biorą sobie słów św. Augustyna, że ważne jest ministerium, a nie ministri! 

Dzięki nowej ustawie, które umożliwia eutanazję na życzenie i przejmowanie pozostawionych mieszkań przez lokalne samorządy tysiące rodzin ma nareszcie szansę na normalne życie! To takie proste: wystarczy podpisać odpowiedni formularz, wyrazić nawet życzenie co do potencjalnych nowych lokatorów (oczywiście z poszanowaniem i tolerancją dla mniejszości) i można uczynić tyle dobra! A sama procedura eutanazji jest teraz tak humanitarnie przeprowadzana! Można odejść w spokoju, przy dźwiękach muzyki, w pokoju z widokiem na morze! W pełni sił i bez tego całego horrendum w postaci odleżyn, gnijącego ciała i poczucia całkowitej bezradności! Oto pani premiera i niesłusznie krytykowany były prezydent otwarli naszym rodakom kolejną furtkę do czynienia dobra i wspierania bliźnich! 

Kiedy na ostatniej wycieczce z uniwersytetu rozejrzałam się po autobusie, okazało się, że jest nas dość sporo. Trzech profesorów z wydziału matematyki, czterech doktorantów z fizyki i chemii, paru magistrów, pewna młoda asystentka z wydziału filologii. Wszyscy oni z ożywieniem rozmawiali o swoich nowych mieszkaniach. Młoda asystentka była szczególnie szczęśliwa, bo po poprzednim lokatorze oddziedziczyła sporą bibliotekę i to zawierającą bogate zbiory literatury z okresu, który szczególnie ją interesuje. 

A i obok nas mieszka teraz szczęśliwa para gejów! Opowiadali nam o swoich perypetiach, o nienawiści i nietolerancji, z jaką się spotykali ze strony katolików (a przecież sami są katolikami!) i o ich pragnieniu posiadania dzieci. Ale teraz będzie to możliwe. Para, która dobrowolnie poddała się eutanazji zostawiając im mieszkanie, w wypełnionym formularzu wskazała właśnie małżeństwo gejowskie znajdującą się w ciężkich warunkach materialnych. Ich ostatnim życzeniem było zostawienie kosza pięknych czerwonych róż dla nowych lokatorów. Oboje są tacy szczęśliwi! Planują piątkę dzieci, najchętniej tak, by każde kolorem skóry reprezentowało pięć kontynentów. Już zaczęli szukać odpowiednich matek surogatek.

Tyle dobra! Tyle piękna dzięki mądrej polityce naszego rządu! Aż dziw, że ktoś chce głosować na opozycję!

Dlatego moim biskupom pokazuję zaciśniętą w gniewie pięść i mówię stanowcze: „Dość!” Dosyć tego! Teraz kolej na was! Poddajcie się dobrowolnej eutanazji i zostawcie wasze pałace tym, którzy jeszcze nie mieli szansy na normalne życie! Zróbcie wreszcie coś dobrego i przestańcie mówić w swoich kazaniach, że kochacie zarówno tych, którzy odchodzą dzięki eutanazji, jak i tych, którzy błądzą zajmującą ich mienie! Pokażcie czynem, że faktycznie kochacie bliźniego.

Wzburzona czytelniczka, profesorka na wydziale filologii Uniwersytetu Warszawskiego, specjalistka od literatury feministycznej

Warszawa, 14 lipca 2035 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz