Droga Redakcjo,
w zasadzie ten list
powinnam skierować do mojego biskupa, ale to nie ma chyba sensu, wyląduje
gdzieś w koszu lub w stercie nieczytanej poczty, a nawet jeśli zostanie
przeczytany, to i tak nikt się tam nim nie przejmie. Zresztą w ostatnią
niedzielę po raz pierwszy od czasów dzieciństwa nie byłam na mszy. Nie byłam, bo czułam takie
obrzydzenie, że nie mogłam się przemóc. Być może za jakiś czas mi przejdzie i
ponownie wrócę do coniedzielnych praktyk, choć mój mąż już przestał być
katolikiem, został protestantem, a córka apostatą. Mój pies zawsze podnosi teraz
nogę, kiedy przechodzi obok kościoła, czego poprzednio nie robił.
Tak, oni nic nie
rozumieją i już pewnie nigdy nie zrozumieją. Nie nadążają za nowym światem i
nic nie pojmują z powiedzenia św. Augustyna: „Kochaj i rób, co chcesz”! My
kochamy i robimy, co chcemy i dobrze nam jest i szanują nas sąsiedzi! Oni też
dostali mieszkanie po parze staruszków. Wiek 50 lat to już wystarczająco dużo,
by ustąpić miejsca i dać żyć innym! Ale nasi biskupi będą z uporem powtarzać
stare, wyświechtane frazesy!
Pamiętam ten dzień, gdy
dostaliśmy wreszcie upragniony przydział. Kiedy szliśmy do urzędu z mężem,
wciąż nie mogłam uwierzyć! Nawet gdy trzymałam w zaciśniętej garści pęk kluczy,
wydawało się to ciągle jak sen. A potem wreszcie weszliśmy po raz pierwszy do
naszego mieszkania.
Urząd zadbał o wszystko:
mieszkanie było pięknie posprzątane, na stole stały kwiaty w wazonie i kartka z
życzeniami. Kiedy ją otwarliśmy i zaczęliśmy czytać, ogarnęło nas wzruszenie.
Staruszka, która poprzednio tu mieszkała, pisała, że z przyjemnością poddaje
się eutanazji, bo dzięki temu okaże miłość bliźniego czynem i że z drżeniem
serca myśli o tej chwili, kiedy nowi lokatorzy przejmą jej lokum. Pisała też,
że dzięki temu będzie mogła pomóc innym i dać im odrobinę radości, choć martwi
ją nieco, że mieszkanie jest takie skromne. „Skromne”! Te 80 m2 z tarasem nazwała
„skromnymi”! Pod koniec pisała jeszcze, że nie ma przecież dla kogo żyć, a tak
umożliwi lepsze życie nieznanym jej bliźnim. Pomiędzy stronami kartki znaleźliśmy
krzyżyk, który zostawiła nam z błogosławieństwem. Noszę go teraz na szyi z
wdzięcznością i ilekroć nań spojrzę, ogarnia mnie niezwykłe wzruszenie.
Dzięki temu mieszkaniu
nasza córeczka będzie mogła wreszcie mieć własny pokój i normalne warunki do
nauki. My możemy zaś pomyśleć o drugim dziecku, dla którego w naszym
poprzednim lokum nie mieliśmy dość miejsca. Wprawdzie jestem niepłodna, ale
przecież mamy nareszcie legalne in vitro (na szczęście biskupi już o tym tak
często nie mówią, jak w latach mojej młodości). Łzy kręcą mi się w oczach, gdy
pomyślę o naszej małej kruszynie, która niedługo pojawi się pod moim sercem.
Dzięki nowemu mieszkaniu, a właściwie dzięki tej dzielnej staruszce, która z
miłości do nas poddała się eutanazji, mój mąż będzie mógł także rozwijać swoje hobby! Tak uwielbia budować modele okrętów z zapałek! Mówi, że
teraz to będzie nawet w stanie rozkręcić jakiś biznes, bo przecież mamy tyle
przestrzeni!
Mogłabym tak wyliczać
korzyści, jakie stały się naszym udziałem, i niespotykane możliwości, które się
przed nami otwarły dzięki rozumnej polityce naszej premiery Eweliny Kłapacz! To
dzielna kobieta! Też jest katoliczką i widać lepiej rozumie naukę Chrystusa niż
Jego biskupi! Biskupi w ogóle do serca nie biorą sobie słów św. Augustyna, że
ważne jest ministerium, a nie ministri!
Dzięki nowej ustawie,
które umożliwia eutanazję na życzenie i przejmowanie pozostawionych mieszkań
przez lokalne samorządy tysiące rodzin ma nareszcie szansę na normalne życie! To
takie proste: wystarczy podpisać odpowiedni formularz, wyrazić nawet życzenie
co do potencjalnych nowych lokatorów (oczywiście z poszanowaniem i tolerancją
dla mniejszości) i można uczynić tyle dobra! A sama procedura eutanazji jest
teraz tak humanitarnie przeprowadzana! Można odejść w spokoju, przy dźwiękach
muzyki, w pokoju z widokiem na morze! W pełni sił i bez tego całego horrendum w
postaci odleżyn, gnijącego ciała i poczucia całkowitej bezradności! Oto pani
premiera i niesłusznie krytykowany były prezydent otwarli naszym rodakom
kolejną furtkę do czynienia dobra i wspierania bliźnich!
Kiedy na ostatniej
wycieczce z uniwersytetu rozejrzałam się po autobusie, okazało się, że jest nas
dość sporo. Trzech profesorów z wydziału matematyki, czterech doktorantów z
fizyki i chemii, paru magistrów, pewna młoda asystentka z wydziału filologii.
Wszyscy oni z ożywieniem rozmawiali o swoich nowych mieszkaniach. Młoda
asystentka była szczególnie szczęśliwa, bo po poprzednim lokatorze
oddziedziczyła sporą bibliotekę i to zawierającą bogate zbiory literatury z
okresu, który szczególnie ją interesuje.
A i obok nas mieszka
teraz szczęśliwa para gejów! Opowiadali nam o swoich perypetiach, o nienawiści
i nietolerancji, z jaką się spotykali ze strony katolików (a przecież sami są
katolikami!) i o ich pragnieniu posiadania dzieci. Ale teraz będzie to możliwe.
Para, która dobrowolnie poddała się eutanazji zostawiając im mieszkanie, w
wypełnionym formularzu wskazała właśnie małżeństwo gejowskie znajdującą się w ciężkich
warunkach materialnych. Ich ostatnim życzeniem było zostawienie kosza pięknych
czerwonych róż dla nowych lokatorów. Oboje są tacy szczęśliwi! Planują piątkę
dzieci, najchętniej tak, by każde kolorem
skóry reprezentowało pięć kontynentów. Już zaczęli szukać odpowiednich matek surogatek.
Tyle dobra! Tyle piękna dzięki mądrej polityce naszego rządu! Aż dziw, że ktoś chce głosować na opozycję!
Dlatego moim biskupom pokazuję zaciśniętą w gniewie pięść i mówię stanowcze: „Dość!” Dosyć tego! Teraz kolej na was! Poddajcie się dobrowolnej eutanazji i zostawcie wasze pałace tym, którzy jeszcze nie mieli szansy na normalne życie! Zróbcie wreszcie coś dobrego i przestańcie mówić w swoich kazaniach, że kochacie zarówno tych, którzy odchodzą dzięki eutanazji, jak i tych, którzy błądzą zajmującą ich mienie! Pokażcie czynem, że faktycznie kochacie bliźniego.
Wzburzona czytelniczka, profesorka na wydziale filologii Uniwersytetu Warszawskiego, specjalistka od literatury feministycznej
Warszawa, 14 lipca 2035 r.
Tyle dobra! Tyle piękna dzięki mądrej polityce naszego rządu! Aż dziw, że ktoś chce głosować na opozycję!
Dlatego moim biskupom pokazuję zaciśniętą w gniewie pięść i mówię stanowcze: „Dość!” Dosyć tego! Teraz kolej na was! Poddajcie się dobrowolnej eutanazji i zostawcie wasze pałace tym, którzy jeszcze nie mieli szansy na normalne życie! Zróbcie wreszcie coś dobrego i przestańcie mówić w swoich kazaniach, że kochacie zarówno tych, którzy odchodzą dzięki eutanazji, jak i tych, którzy błądzą zajmującą ich mienie! Pokażcie czynem, że faktycznie kochacie bliźniego.
Wzburzona czytelniczka, profesorka na wydziale filologii Uniwersytetu Warszawskiego, specjalistka od literatury feministycznej
Warszawa, 14 lipca 2035 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz