Dzisiaj przyszła niestety smutna wiadomość. Tak się składa,
że Vincenta Lamberta zagłodzono na śmierć w 76 rocznicę wołyńskiej rzezi. To
dość symboliczne, choć z pozoru nie ma związku.
Na Wołyniu mordowano Polaków w brutalny i okrutny sposób.
Kobiety, dzieci, starców, mężczyzn. Nie oszczędzano matek ciężarnych.
Bestialstwo, do którego tam doszło, jest wciąż niezaleczoną raną, która waży na
stosunkach polsko-ukraińskich. To ludobójstwo było zaprzeczeniem cywilizacji europejskiej,
która niegdyś sięgała daleko na wschód – tam, gdzie biegły granice I
Rzeczpospolitej. W imię nacjonalizmu rzeźnicy z UPA rozpętali piekło.
Vincent Lambert nie zginął w tak drastycznie brutalny i
makabrycznie „widowiskowy” sposób, choć trudno znaleźć odpowiednie słowa na to,
co z nim zrobiono w majestacie „prawa” – zagładzając go na śmierć. Wciąż
niezmiennie przychodzi mi na myśl św. o. Maksymilian Kolbe, który został
zagłodzony obozie koncentracyjnym.
Różnica pomiędzy rzezią wołyńską i śmiercią o. M. Kolbego a
śmiercią Vincenta Lamberta jest taka, że Lamberta zamęczono (a jak inaczej to
określić?) w szpitalu, który powinien ratować ludzi, w rzekomo cywilizowanym
kraju! We wszystkich tych przypadkach zanegowano cywilizację europejską, którą
budował Kościół katolicki. We wszystkich tych przypadkach odrzucono Dekalog,
odrzucono naukę Chrystusa. Vincent Lambert nie umierał na brudnej podłodze celi
obozu koncentracyjnego, umierał w szpitalu, który dysponował nowoczesną aparaturą
mogącą podtrzymać go przy życiu.
Niestety postęp techniczny nie oznacza postępu moralnego.
Współcześni barbarzyńcy i poganie posługują się najnowocześniejszą aparaturą,
już nie roztrzaskują czaszek siekierą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz