sobota, 13 lipca 2019

O zawiązanych oczach i życiu w fikcji, które krzywdzi nas samych i bliźnich

Arcybiskup Fulton J. Sheen napisał:

Pary małżeńskie często mówią: „Nie możemy sobie pozwolić na więcej dzieci”.
Ci, którzy wyrażają takie zdanie, prawdopodobnie nigdy nie pomyśleli o straszliwej zasadzie, jaką zwiastują, a mianowicie: prymacie tego, co ekonomiczne nad tym, co ludzkie. Wprowadźcie to w życie we wszystkich innych dziedzinach. Przypuśćmy, że mąż mówi, iż nie będzie już wspierał swojej żony. Czy powinien mieć prawo ją zastrzelić?

(...)

Ci, którzy przyznają prymat temu, co ekonomiczne, nie są tak naprawdę zainteresowani oszczędzaniem czy zarabianiem; są zainteresowani wydawaniem, które dyktuje udaremnianie życia. Próżniackie namiętności i pragnienie więcej kredytu, ubrań, oraz egoizm określają ich filozofię. Wierzą, że wolno im manipulować życiem poza prawami Bożymi, ponieważ prawa płodnego małżeństwa wiążą jedynie katolików.

Powiadają oni, że katolicy są przeciwni wszelkiemu udaremnianiu ludzkiego życia w małżeństwie, ale należy pamiętać, że ci, którzy nie są katolikami, nie mają więcej wolności naruszania naturalnych praw Bożych niż ktokolwiek inny. Tak się składa, że Kościół katolicki broni prawa naturalnego. Są tacy, którzy wierzą, że sprzeciw wobec udaremniania miłości, zasada, że przeznaczeniem małżeństwa jest być płodnym, to jedynie i wyłącznie nauka katolicka. Przypuśćmy, że spora większość ludzi chodziłaby wokół z zawiązanymi oczami i zatkanymi uszami. Wkrótce mielibyśmy encyklikę papieską sprzeciwiającą się temu, a Kościół mówiłby: „Nie jest rzeczą właściwą, by zawiązywać oczy i zatykać uszy. Rozum mówi, że oczy zostały stworzone do widzenia, a uszy do słuchania. Musicie pozwolić tym organom pełnić funkcję, do której stworzył je Bóg”.

Wielu powiedziałoby: „Och, Kościół katolicki sprzeciwia się kontroli oczu”.
„Kościół katolicki sprzeciwia się kontroli uszu”.

Współczesnemu człowiekowi wydaje się, że jest mądrzejszy od Boga, wyrządza krzywdę sobie i bliźnim. Zamiast przemyśleć prawa Boże, dostrzec ich sens, zauważyć, że nie wszystko to, co dobre, jest łatwe, a te prawa stoją na straży miłości, buntuje się przeciwko nim. Bardzo często wspomniany wyżej przez arcybiskupa Sheena prymat ekonomiczny odgrywa tutaj ogromną rolę, tak ogromną rolę, że przestaje się liczyć człowiek, osoba, brat, mąż, żona czy siostra. Zwłaszcza ten cierpiący, który wydaje się być bezużyteczny.

Vincent Lambert był pod względem ekonomicznym bezużyteczny, wymagał stałej opieki lekarskiej, był więc nikomu niepotrzebny. I nie mówię tutaj o jego bliskich, którzy do końca walczyli o to, by utrzymać go przy życiu (niestety nie wszyscy, jego żona na przykład chciała jego śmierci). Prymat ekonomiczny zwyciężył nad człowiekiem. Ludzki bunt przeciwko planom Bożym zwyciężył nad miłością bliźniego. Wygoda na brakiem egoizmu.

Niedawno pewna polska celebrytka powiedziała: „Dziwi mnie ten podział świata na płcie. Oczywiście jest to kluczowe, ale nie zawszy wyznacza wszystko. Zakochujemy się w człowieku, a nie w płci”. Z pozoru jest to wszystko sensowne, ale tylko z pozoru. Jest w tym niechęć do akceptacji rzeczywistości. Nie chodzi tutaj tak naprawdę o miłość bliźniego, ale wspomniany przez Sheena egoizm, o nieakceptację naturalnych praw Bożych. Miłość zostaje tutaj sprowadzona do seksu tak naprawdę, bo przecież nie do czego innego. Ta celebrytka woli chodzić w opasce na oczach i z zatyczkami w uszach, nie widzieć dwóch płci, które ją „ograniczają”, a jeśli Kościół powie jej, że to jest złe, będzie mówić, że to Kościół ją ogranicza...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz