poniedziałek, 22 lipca 2019

Początek faszyzmu, czyli odwracanie kota LGBT ogonem

„To początek faszyzmu”, „Z Białegostoku niedaleko do Jedwabnego” – to część komentarzy na temat zajść w Białymstoku, jakie pojawiły się ostatnio w mediach. Zacznijmy od tego, że takich wydarzeń i takich komentarzy należało się wcześniej czy później spodziewać. O to przecież chodzi. Stąd prowokacje homobolszewickie w Gnieźnie, gdzie w tym roku odbył się pierwszy przemarsz „kochających inaczej”, stąd ponowienie prowokacji homoseksualnych w Częstochowie, stąd wzmożenie tzw. „parad równości” w wielu miastach Polski.

Dlaczego mówię o „prowokacji”? Bo niezależnie od intencji tych biednych ludzi, którzy czynnie w nich uczestniczą, są to właśnie działania mające na celu wywołanie jakiegoś nieszczęścia. Po pierwsze uznano, że w Irlandii zrobiono już z grubsza porządek (reszta potoczy się jak kula śniegowa) i że przyszedł czas na Polskę, która jeszcze się broni jako kraj katolicki. Po drugie homoseksualny „męczennik” w Gnieźnie czy w Częstochowie byłby podarunkiem dla ruchu „LGBT-coś-tam”. Jeden celny kamień rzucony przez jakiegoś krewkiego narodowca czy nierozważnego nastolatka i nieszczęście gotowe, a potem Częstochowa czy Gniezno w światowych mediach łączone byłby już nie z chrześcijaństwem, ale z homoseksualizmem i czyjąś bezsensowną śmiercią.

Tymczasem w rzeczywistości działacze „LGBT-coś-tam” nie są żadnymi ofiarami, to oni, mając wsparcie wielkich światowych koncernów, a także różnych wpływowych polityków i państw, próbują doprowadzić do sytuacji, stworzyć rzeczywistość, w której normalny człowiek stanie się ich ofiarą. W tym ich „nowym wspaniałym świecie” nie będzie już wolności słowa ani demonstrowania swoich poglądów, a takie wpisy, jak ten, będą usuwane z sieci, zaś ich autorzy będą narażeni nie tylko na spore nieprzyjemności, ale nawet na karę więzienia za tzw. „mowę nienawiści”. Ideologia „LGBT” to ideologia totalitarna i jako taka powinna być zakazana. Szerzenie tej ideologii powinno być zakazane, tak jak szerzenia komunizmu czy nazizmu.

Stąd dziwią niektóre komentarze, jakie pojawiły się po prawej stronie, w związku z akcją „Gazety Polskiej” z naklejkami „Strefa wolna od LGBT”. Mogę jeszcze zrozumieć od biedy wpis narodowca Krzysztofa Boska, który – jeśli dobrze rozumiem jego intencje – zdaje się wskazywać na to, że akcja ta może być po prostu wykorzystana przez lobby homoseksualne, by jeszcze zaognić całą sytuację na swoją korzyść.

Totalnie nie zgadzam się natomiast z komentarzem TomaszaTerlikowskiego. Pyta się on retorycznie: „Wyobraźcie sobie, co by było, gdyby jakieś liberalne medium wypuściło naklejki dla usługodawców z napisem: Strefa wolna od katolików/katolicyzmu”. Otóż po pierwsze takie naklejki już są, nie dosłownie, nie jako przedmiot do wykorzystania, ale jako swego rodzaju bicz na katolików. Co spotkało panią Klepacką, kiedy ośmieliła się skrytykować prohomoseksualne działania w Warszawie? Co może spotkać tych, którzy ośmielą się przeciwstawić homolobby np. w świecie artystycznym? Co spotkało pracownika IKEI, który przeciwstawił się promocji ruchu LGBT cytując Biblię? Po drugie naklejka mówi: „Strefa wolna od LGBT”, a nie od osób, które mają skłonności homoseksualne, czy wyobrażają sobie jednego dnia, że są panią, a drugiego, że istotą dwupłciową. Po trzecie, ja akurat byłbym wdzięczny za takie naklejki, jakie sugeruje Tomasz Terlikowski, bo wiedziałbym, gdzie unikać robienia zakupów, tak jak unikam robienia zakupów w pewnej sieci handlowej, która wymazywała krzyże ze zdjęć reklamowych swojej firmy. Z pewną ciekawością obserwowałbym też, jak długo taki biznes utrzyma się na rynku (co swoją drogą wiele powiedziałoby mi też o katolicyzmie w Polsce).

Terlikowskiego nie przekonuje też „argument, że chodzi o strefę wolną od ideologii, bo tak się składa, że ona nie przemieszcza się po mieście, nie chodzi do lokali. Jednym słowem walczmy z ideologią (groźną i niebezpieczną), szanujmy ludzi i głośmy miłość Jezusa Chrystusa”. Jakoś nie zauważyłem, by Tomasz Terlikowski protestował przeciwko znakowi „Strefa zdekomunizowana”, który umieścił niegdyś na swojej posiadłości pewien polityk i autor jednego z przytoczonych na początku komentarzy. Czy stawał wówczas w obronie komunistów, których taki znak obrażał? Czy w ogóle ten znak budził takie kontrowersje wówczas, jakie budzi inicjatywa Sakiewicza? Czy gdyby „Gazeta Polska” wówczas wypuściła naklejki „Strefa zdekomunizowana”, to podniosłyby się głosy krytyki także po prawej stronie? Absurd! Terlikowski chociaż dostrzega, że ideologia LGBT jest „groźna i niebezpieczna”, dziwne jednak, że nie dostrzega, iż wlepki „Gazety Polskiej” są po prostu elementem walki z tą totalniacką ideologią, tak jak dawniej było nią malowanie po murach.

Niewykluczone, że jeszcze trochę, a trzeba będzie wrócić do tych metod, skoro monopolista na rynku prasy i książki blokuje sprzedaż „Gazety Polskiej”. Stąd, choć straciłem sympatię do działań i propagandy „Gazety Polskiej”, popieram ich akcję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz