wtorek, 30 lipca 2019

Jak premier Morawiecki mnie zasmucił

Słowo „Europa” i jego odmiany pojawiają się w naszych czasach na ustach wielu osób i w nazwach wielu instytucji, organizacji, a nawet produktów. Jednak, kiedy się wsłuchać uważnie, z łatwością można odkryć, że nie wszyscy mają to samo na myśli. Można też odnieść wrażenie, że sama „Unia Europejska” ma coraz mniej wspólnego z wartościami, które niegdyś uosabiało słowo „Europa”. Przede wszystkim odcinając się od chrześcijaństwa, odcina to, co do tej pory stanowiło podstawę cywilizacji europejskiej.

Nie przypuszczałbym jednak, że premier obecnego rządu (cokolwiek bym sobie myślał o nim czy o jego decyzjach), który sam mówił nie tak dawno jeszcze temu o rechrystianizacji Europy, sprowadzi słowo „Europa” do tak niskiego poziomu. Oto na spotkaniu mieszkańcami Stężycy miał powiedzieć: „Dla nas europejskość to jest zasobność polskich portfeli, a nie eksperymenty kulturowe, czy obyczajowe. (...) To jest właśnie nasz program”.

Wyobraźcie sobie, Państwo! Oto z jednej strony „eksperymenty” LGBT i tym podobne, a z drugiej – „zasobny portfel”. Z jednej chłop z chłopem, baba z babą, a z drugiej syty Polak na kanapie z pilotem w ręce. Z jednej strony 52 płcie, a z drugiej rozbijający się najnowszym elektrycznym cudeńkiem Kowalski!

Tylko czekać, aż temu zadowolonemu ze zwitka banknotów w portfelu Kowalskiemu czy Nowakowi palma odbije i zacznie eksperymentować z własną płcią, aż przyjdzie mu do głowy pomysł seksualizacji dzieci czy tym podobne rzeczy. Bo niby dlaczego nie? Co go przed tym uchroni? W końcu orędownicy homoseksualnej rewolucji i nowej „miłości” mają i tak już strumyk pieniędzy, który płynie do nich z różnych organizacji, mniej lub bardziej jawnych i tajnych, włączając w to potężne międzynarodowe koncerny. Może więc wystarczy Kowalskiemu pomachać tym plikiem banknotów przed nosem?

„Europejskość” zaproponowana przez premiera Morawieckiego sytuuje się więc dokładnie po tej samej stronie, po której sytuują się odrzucane przez niego „eksperymenty kulturowe i obyczajowe”. I żeby mnie mylnie nie zrozumiano: nie neguję potrzeby zasobnego portfela i zapewnienia własnej rodzinie godnego bytu. Tyle tylko, że ten „zasobny portfel” premiera Morawieckiego wraz z tymi „eksperymentami” wydają się być podszyte pustką. Naprzeciw nich stoją średniowieczne katedry, brzmi śpiew gregoriański, słychać recytację „Boskiej komedii” i muzykę sfer niebieskich...

Brzmi patetycznie? Zbyt patetycznie w tym kontekście? No cóż! Nic na to nie poradzę. Ja idę sobie w tamtą stronę, bo tam jest ta prawdziwa Europa, Europa budowana na chwałę Pana, a nie atrapa zżarta przez korniki i szeleszcząca papierem, którą byle wiatr przewróci.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz