piątek, 9 lutego 2018

Muzułmanie „walczą o pokój, aż się leje krew”


Zdarza się, że spotykam się z księżmi, którzy wypowiadają się z dużym szacunkiem o muzułmanach. Są to zazwyczaj ckliwe historie o tym, z jaką gościnnością się spotkali, jacy dobrzy byli ci muzułmanie dla nich, jacy życzliwi, jak chętnie pomogli im naprawić zepsuty samochód itp., itd.

Z tego faktu od razu są wyciągane wnioski, że islam to w rzeczywistości religia pokoju. Jest w takim myśleniu pewien błąd. Taki sam, jaki popełnia człowiek wyciągający fałszywy wniosek o chrześcijaństwie, a ściślej o katolicyzmie, na tej podstawie, że spotkany przez niego katolik był niegodziwcem, szują i kanalią.

Może dla jasności podajmy taką analogię: nikt przy zdrowych zmysłach – poza niedouczonymi idiotami, którzy ignorują fakty – nie powie, że komunizm był czymś dobrym. Wymieńmy jedynie: obozy koncentracyjne, wymordowanie milionów istnień ludzkich, nędza, cenzura, wojny i głód.

Jednak chyba każdy z nas spotkał „dobrego” komunistę (mówię o starszym pokoleniu, choć młodsi pewnie też jeszcze mają okazję na paru z nich się natknąć). Pewnie niektórzy nawet pili z nimi wódkę, chodzili na ryby, oglądali mecze piłki nożnej, razem stawiali płot i co tam jeszcze. Czy jednak na tej podstawie można powiedzieć, że komunizm to ideologia pokoju? Wolne żarty! Oni walczyli o pokój, „aż się lała krew”, by przytoczyć klasykę polskiej muzyki młodzieżowej.

Zadziwiające, że jakoś w latach osiemdziesiątych na przykład nikomu nie przyszło do głowy, by zorganizować „Dni komunizmu” w Kościele. Ani na Zachodzie, jeśli się nie mylę, ani w bloku komunistycznym. Ciekawe dlaczego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz