Zdarza się, że spotykam się z księżmi, którzy wypowiadają
się z dużym szacunkiem o muzułmanach. Są to zazwyczaj ckliwe historie o tym, z
jaką gościnnością się spotkali, jacy dobrzy byli ci muzułmanie dla nich, jacy
życzliwi, jak chętnie pomogli im naprawić zepsuty samochód itp., itd.
Z tego faktu od razu są wyciągane wnioski, że islam to w
rzeczywistości religia pokoju. Jest w takim myśleniu pewien błąd. Taki sam,
jaki popełnia człowiek wyciągający fałszywy wniosek o chrześcijaństwie, a
ściślej o katolicyzmie, na tej podstawie, że spotkany przez niego katolik był
niegodziwcem, szują i kanalią.
Może dla jasności podajmy taką analogię: nikt przy zdrowych
zmysłach – poza niedouczonymi idiotami, którzy ignorują fakty – nie powie, że
komunizm był czymś dobrym. Wymieńmy jedynie: obozy koncentracyjne, wymordowanie
milionów istnień ludzkich, nędza, cenzura, wojny i głód.
Jednak chyba każdy z nas spotkał „dobrego” komunistę (mówię
o starszym pokoleniu, choć młodsi pewnie też jeszcze mają okazję na paru z nich
się natknąć). Pewnie niektórzy nawet pili z nimi wódkę, chodzili na ryby,
oglądali mecze piłki nożnej, razem stawiali płot i co tam jeszcze. Czy jednak
na tej podstawie można powiedzieć, że komunizm to ideologia pokoju? Wolne
żarty! Oni walczyli o pokój, „aż się lała krew”, by przytoczyć klasykę polskiej
muzyki młodzieżowej.
Zadziwiające, że jakoś w latach osiemdziesiątych na przykład
nikomu nie przyszło do głowy, by zorganizować „Dni komunizmu” w Kościele. Ani
na Zachodzie, jeśli się nie mylę, ani w bloku komunistycznym. Ciekawe dlaczego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz