sobota, 10 lutego 2018

Ojciec i Władca niewolników – to nie jest ten sam Bóg!


Wspomniany już na tym blogu najnowszy numer dwumiesięcznika „Polonia Christiana” warto kupić nie tylko dla bloku tekstów „Ofiary Amora i Leticji”, ale także m.in. dla dołączonej do niego płyty „Czas świadectwa”. Znajdują się na niej trzy filmy dokumentalne: wywiad z księdzem Tomaszem Jegierskim, prezesem fundacji SOS Dla Życia, zatytułowany „Z krwi męczenników”, wywiad z nawróconym na chrześcijaństwo muzułmaninem pt. „Odnalazłem Ojca” oraz dodatek specjalny, film „Nienawiść”, który mówi o prześladowaniu chrześcijan.

Z pewnością warto obejrzeć wszystkie trzy. Jednak tutaj chciałbym skupić się na wywiadzie z nawróconym muzułmaninem. Trochę także dlatego, aby kontynuować poruszony już na blogu wątek muzułmański. Na początku tego filmu dowiadujemy się, że jest to „świadectwo nawróconego wnuka ajatollaha”. Były muzułmanin pozostaje anonimowy ze względów bezpieczeństwa, co też jest charakterystyczne. Wskażcie mi bowiem byłego chrześcijanina, który by się obawiał o swoje życie po nawróceniu na np. islam. Stawianie znaku równości pomiędzy radykalnym islamem a radykalnym chrześcijaństwem jest po prostu wyrazem bezmyślności. Najlepiej chyba zilustrował to jeden z memów krążących po sieci. Przedstawiał on dwa zdjęcia. Na jednym byli radykalni muzułmanie – uzbrojeni po zęby bojownicy dżihadu. Na drugim – radykalni chrześcijanie – ubodzy braciszkowie zakonni w lichych habitach, boso. Czy trzeba coś więcej dodawać?

Wywiad z nawróconym muzułmaninem jest oczywiście ciekawy dlatego, że pokazuje bardzo dobrze mentalność wyznawców Allacha z pierwszej ręki. To przecież były radykalny muzułmanin, który chciał zniszczyć Kościół Chrystusa – dosłownie! Daje nam więc wgląd w świat tych, których niegdyś nazywano „pohańcami”, pokazując ich sposób myślenia i działania.

Jednak to, co szczególnie zwróciło moją uwagę, to coś, co również uświadomiło mi, jaka przepaść dzieli chrześcijan od uczniów Mahometa. To coś po raz pierwszy tak dobitnie do mnie dotarło, kiedy oglądałem wywiad z innym nawróconym muzułmaninem – Mario Josephem, byłym imamem, który odkrył Chrystusa studiując... Koran. Jego wstrząsającą historię można poznać oglądając film dostępny w sieci. Różnica może jest taka, że Mario Joseph nie wypowiada się anonimowo, choć grożą mu śmiercią. Nawet jeździ po świecie i głosi słowo Boże.

Jednak obu byłych muzułmanów łączy jedno – gorliwość. W obu przypadkach ich poszukiwania i chęć służenia Bogu doprowadziły ich do Chrystusa. Mimo napotykanych przeszkód, mimo błądzenia – zwyciężyła prawda. Obaj poddali się Chrystusowi.

Ale łączy ich jeszcze jeden motyw. Motyw, który jest w pewnym sensie wstrząsający, kiedy się go uświadomi. Wstrząsający, bo my, chrześcijanie, nie uświadamiamy go sobie z taką mocą, z jaką ci obaj nawróceni muzułmanie go doświadczyli.

O co dokładnie chodzi? Otóż olbrzymim przeżyciem dla obu było odkrycie w Bogu... Ojca! Świadomość, że jest się dzieckiem Bożym. Nie niewolnikiem. Że relacja między człowiekiem a Bogiem, to nie relacja: niewolnik – Pan, ale relacja: syn – Ojciec. Warto posłuchać, z jakim wzruszeniem opowiada o tym Mario Joseph, zwłaszcza kiedy jego poszukiwania doprowadziły go do tego, że sięgnął po Ewangelię. Tak samo odkrycie to wstrząsnęło wnukiem ajatollaha.

Wystarczy chwilę się nad tym zastanowić (a założę się, że większość katolików nawet specjalnie się nad tym faktem nie rozwodzi, nawet za bardzo o nim nie myśli), by uświadomić sobie, jak zmienia to nie tylko nasz stosunek do Pana Boga, ale także perspektywę, spojrzenie na świat, podejście do bliźniego.

Muzułmanom należy tak naprawdę współczuć, a nie zachwycać się nad ich rzekomą religią „pokoju”. I myśleć o tym, jak ich nawrócić, a nie utwierdzać w przekonaniu, że ich religia jest wspaniała, urządzając im przy okazji „Dni islamu”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz