Ponieważ nie oglądam telewizji, niektóre wiadomości
docierają do mnie z opóźnieniem, choć niby powinny docierać szybciej, bo dość
regularnie przeglądam główne portale informacyjne.
Tak więc z opóźnieniem dotarła do mnie informacja o
wystrzeleniu najpotężniejszej do tej pory rakiety kosmicznej. Nie ukrywam, że
oglądałem to z pewną ekscytacją. Wizja zdobywania kosmosu wydaje się znów
realizować na naszych oczach. Wyobraźnia autorów science fiction trochę
przerosła rzeczywiste możliwości ludzi. Mimo że mamy rok 2018 wciąż nie ma baz
na Księżycu, nie latamy na Marsa, nie wylecieliśmy też jeszcze poza nasz własny
układ słoneczny.
Choć trzeba przyznać, że w pewnych dziedzinach rzeczywistość
przerosła z kolei to, co pisarze fantastyki sobie wyimaginowali. Niektóre ich
pomysły przy faktycznym postępie np. w elektronice wydają się z dzisiejszej
perspektywy śmieszne.
Rozmach i wizja Elona Muska dają jednak nadzieję na to, że
coś ruszy w dziedzinie eksploracji kosmosu i może doczekamy się faktycznego
lądowania na Marsie, pierwszych baz na tej planecie, a także na Księżycu.
Dlaczego mnie to tak ekscytuje? Z różnych powodów. Ale
jednym z nich jest to, że bardzo przypomina mi to wizje z niektórych powieści
Philpa K. Dicka, gdzie pojawiają się postaci zwariowanych
biznesmenów-eksploratorów, którzy wyruszają w nieznane. Tak jest na przykład w
powieści „Trzy stygmaty Palmera Eldritcha”.
Richard Branson czy Elon Musk bardzo mi się kojarzą z tymi
fikcyjnymi bohaterami. Może po raz kolejny potwierdzą, że jednak to duch
przygody, wizja, inwencja i przedsiębiorczość jednostki są tym, co prowadzi do
przekraczania kolejnych granic w naszym poznawaniu świata materialnego. No i
jeszcze to auto posłane w kosmos...
Teraz zobaczymy, czy do końca roku faktycznie dwóch turystów
poleci dookoła Księżyca, jak zapowiedział już Elon Musk. Może nastąpi wreszcie
jakieś przyspieszenie?
A na koniec pewne nagranie z kosmosu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz