Pisałem już na tym blogu, że zachowania lewaków nie są moim
zdaniem „hipokryzją”, tylko mentalnością, którą znakomicie opisał Sienkiewicz w
„Pustyni i puszczy”, a którą określa się zatem „moralnością Kalego”.
Hipokryzja, to jak podaje słownik PWN: „obłuda, dwulicowość, nieszczerość”, a
ci nieszczęśnicy naprawdę, szczerze wierzą w to, co głoszą.
Weźmy taką Manuelę Gretkowską, która wygaduje te swoje
bzdury i nie dostrzega, że ma ideologicznie wyprany mózg, w którym podzieliła
sobie wygodnie świat według określonych schematów i nie potrafi dostrzec, że
coś tu nie styka. Wygaduje jakieś totalne nonsensy, których nasz – obecnie
słynny – grubcio-celebryta (wiem – miało już o nim nie być) słucha, niemal
spijając jej z ust, i ten dziennikarzyna nawet nie parsknie śmiechem. Gdyby
serio przejmował się losem ofiar pedofilów, to od razu wytknąłby jej, że w
takim razie pedofile powinni mieć prawo postępować tak, jak dyktuje im natura
nieograniczona patriarchalnym zniewoleniem, czy co tam sobie jeszcze pani
Gretkowska wyobraziła.
Ale wydaje się, że pani Gretkowska „żyjąc swobodnie”, nie
dostrzega, że wygaduje bzdury. Ona to wszystko mówi szczerze i z przekonaniem.
Ona pewnie boi się wyjść z domu i z tego auta, w którym udziela wywiadu, bo
może jakiś patriarchalnie zniewolony katolik ją dopadnie i będzie grzebał jej w
majtkach albo coś.
Hipokrytą może natomiast być właśnie katolik, który głosząc
jedno, robi coś innego. Jak ktoś jednak zauważył: „hipokryzja to hołd, jaki
cnocie składa występek”. Jeśli ktoś nazwie mnie, katolika, hipokrytą, to nawet
się z nim zgodzę, bo bardzo często nie dorastam do tego, co głoszę. Wstyd mi z
tego powodu i dlatego się nie obnoszę z moimi przewinami, co z kolei może wiązać
się z posądzeniem mnie o hipokryzję. Nigdy jednak nie czuję się tak swobodnie i
tak wolny, gdy zmyję to plugastwo z siebie w spowiedzi (mimo że spowiedzi jako
takiej nie cierpię). Pani Gretkowska pewnie dorobiłaby do tego zaraz jakąś
ideologię i stwierdziła, że w rzeczywistości łudzę się, bo zniewolił mnie
opresyjny Kościół.
Pani Manuela Gretkowska natomiast i jej podobni „żyją
swobodnie”, więc pewnie nie mają dylematów, że nie dorastają do jakiegoś
ideału. Znając historię niektórych takich ludzi, domyślam się, że nienawiść do
Kościoła wynika u nich często z chęci zagłuszenia własnego sumienia, które mimo
wszystko, mimo całej tej „swobody” pewnie się u nich odzywa.
Ta wyimaginowana „swoboda” pozwala im na ocenienie tego
samego zachowania inaczej, w zależności od tego, kogo oceniają. I to jest
właśnie ta moralność Kalego, a nie hipokryzja, bo oni przecież nie mają żadnego
stałego punktu odniesienia. Nie wiem, jak pani Gretkowska oceniała czy ocenia
np. Romana Polańskiego, ale pamiętam innych lewicowych i liberalnych krytyków,
reżyserów, aktorów, dziennikarzy, intelektualistów i tym podobnych
„autorytetów”, którzy bronili twórcę „Dziecka Rosemary” przed zarzutami o
pedofilię. Jeśliby się okazało, że 100% tych obrońców Polańskiego jednocześnie
potępia księży pokazanych w głośnym ostatnio filmie, to wcale bym się nie
zdziwił.
„Swobodnie” jednak nie żyje najwidoczniej anonimowy
komentator rzeczywistości, który dopisał Polańskiemu tytuł „pedofil” w
warszawskiej „Alei gwiazd”. Z pewnością jest on „zniewolony” patriarchalnym
Kościołem. Być może mózg przytłoczył mu polski patriotyzm.
Gretkowska i jej podobni „intelektualiści” mają swobodne,
wolne mózgi i odgrzewają stare kotlety, jakim jest złudzenie o powrocie do
swobody i szczęśliwości człowieka pierwotnego sprzed wieków, i nawet tego nie dostrzegają,
jak bardzo są anachroniczni. No cóż, ale w końcu moralność Kalego to moralność
człowieka pierwotnego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz