środa, 22 maja 2019

Jak blednie gwiazda Polańskiego, czyli Manuela Gretkowska żyje swobodnie

Pisałem już na tym blogu, że zachowania lewaków nie są moim zdaniem „hipokryzją”, tylko mentalnością, którą znakomicie opisał Sienkiewicz w „Pustyni i puszczy”, a którą określa się zatem „moralnością Kalego”. Hipokryzja, to jak podaje słownik PWN: „obłuda, dwulicowość, nieszczerość”, a ci nieszczęśnicy naprawdę, szczerze wierzą w to, co głoszą.

Weźmy taką Manuelę Gretkowską, która wygaduje te swoje bzdury i nie dostrzega, że ma ideologicznie wyprany mózg, w którym podzieliła sobie wygodnie świat według określonych schematów i nie potrafi dostrzec, że coś tu nie styka. Wygaduje jakieś totalne nonsensy, których nasz – obecnie słynny – grubcio-celebryta (wiem – miało już o nim nie być) słucha, niemal spijając jej z ust, i ten dziennikarzyna nawet nie parsknie śmiechem. Gdyby serio przejmował się losem ofiar pedofilów, to od razu wytknąłby jej, że w takim razie pedofile powinni mieć prawo postępować tak, jak dyktuje im natura nieograniczona patriarchalnym zniewoleniem, czy co tam sobie jeszcze pani Gretkowska wyobraziła.

Ale wydaje się, że pani Gretkowska „żyjąc swobodnie”, nie dostrzega, że wygaduje bzdury. Ona to wszystko mówi szczerze i z przekonaniem. Ona pewnie boi się wyjść z domu i z tego auta, w którym udziela wywiadu, bo może jakiś patriarchalnie zniewolony katolik ją dopadnie i będzie grzebał jej w majtkach albo coś.

Hipokrytą może natomiast być właśnie katolik, który głosząc jedno, robi coś innego. Jak ktoś jednak zauważył: „hipokryzja to hołd, jaki cnocie składa występek”. Jeśli ktoś nazwie mnie, katolika, hipokrytą, to nawet się z nim zgodzę, bo bardzo często nie dorastam do tego, co głoszę. Wstyd mi z tego powodu i dlatego się nie obnoszę z moimi przewinami, co z kolei może wiązać się z posądzeniem mnie o hipokryzję. Nigdy jednak nie czuję się tak swobodnie i tak wolny, gdy zmyję to plugastwo z siebie w spowiedzi (mimo że spowiedzi jako takiej nie cierpię). Pani Gretkowska pewnie dorobiłaby do tego zaraz jakąś ideologię i stwierdziła, że w rzeczywistości łudzę się, bo zniewolił mnie opresyjny Kościół.

Pani Manuela Gretkowska natomiast i jej podobni „żyją swobodnie”, więc pewnie nie mają dylematów, że nie dorastają do jakiegoś ideału. Znając historię niektórych takich ludzi, domyślam się, że nienawiść do Kościoła wynika u nich często z chęci zagłuszenia własnego sumienia, które mimo wszystko, mimo całej tej „swobody” pewnie się u nich odzywa.

Ta wyimaginowana „swoboda” pozwala im na ocenienie tego samego zachowania inaczej, w zależności od tego, kogo oceniają. I to jest właśnie ta moralność Kalego, a nie hipokryzja, bo oni przecież nie mają żadnego stałego punktu odniesienia. Nie wiem, jak pani Gretkowska oceniała czy ocenia np. Romana Polańskiego, ale pamiętam innych lewicowych i liberalnych krytyków, reżyserów, aktorów, dziennikarzy, intelektualistów i tym podobnych „autorytetów”, którzy bronili twórcę „Dziecka Rosemary” przed zarzutami o pedofilię. Jeśliby się okazało, że 100% tych obrońców Polańskiego jednocześnie potępia księży pokazanych w głośnym ostatnio filmie, to wcale bym się nie zdziwił.

„Swobodnie” jednak nie żyje najwidoczniej anonimowy komentator rzeczywistości, który dopisał Polańskiemu tytuł „pedofil” w warszawskiej „Alei gwiazd”. Z pewnością jest on „zniewolony” patriarchalnym Kościołem. Być może mózg przytłoczył mu polski patriotyzm.

Gretkowska i jej podobni „intelektualiści” mają swobodne, wolne mózgi i odgrzewają stare kotlety, jakim jest złudzenie o powrocie do swobody i szczęśliwości człowieka pierwotnego sprzed wieków, i nawet tego nie dostrzegają, jak bardzo są anachroniczni. No cóż, ale w końcu moralność Kalego to moralność człowieka pierwotnego...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz