Mimo swoich wątpliwości co do niektórych ludzi w
Konfederacji, na których prawdopodobnie normalnie bym nie zagłosował,
postanowiłem oddać swój głos w wyborach do parlamentu UE właśnie na tę nową
siłę na prawicy. To już drugi raz, kiedy nie oddam głosu na PiS. Jakoś nie
przerażają mnie ataki na Konfederatów i brednie o „ruskich agentach”. PiS-owi
należy się czerwona kartka i postanowiłem w tym roku nie ulegać szantażowi, że
jeśli nie zagłosuję na PiS, to wygra lewica.
Pisałem już na tym blogu, że wygrana Zjednoczonej Prawicy w
wyborach prawie cztery lata temu mnie cieszyła. W dalszym ciągu uważam, że był
to ważny przełom, a kolejne lata tylko potwierdziły, że dobrze się stało.
Śmieszą mnie też próby zwracania się przez liderów PO do wyborców PiS-u. Nie miejmy
złudzeń – normalny wyborca PiS-u nigdy na PO nie zagłosuje. Prędzej już chyba
oddałby głos na skrajnych nacjonalistów, gdyby tacy mieli jakąkolwiek szansę.
PO skompromitowała się do cna, a fasada, jaką tworzyła ta partia, już dawno się
pokruszyła i rozpadła. Jeśli ktoś tego nie widzi, to jest po prostu bardzo
naiwny. Wzięcie na pokład postkomuchów, coraz wyraźniejsze deklaracje o
wprowadzaniu związków partnerskich, ukłony w stronę lobby homoseksualnego – to
wszystko wyraźnie świadczy o tym, że nie mamy tutaj żadnej „chrześcijańskiej
demokracji”, żadnego „Kościoła łagiewnickiego”, ale po prostu coraz
radykalniejszą lewicę.
Ale moje sympatie do PiS-u, które żywiłem przez długie lata,
nie mogą przesłonić faktu nie wywiązania się z pewnych istotnych obietnic
wyborczych i robienia prawicowych wyborców w konia. Uważam zatem, że np.
ochrona życia nienarodzonych jest wręcz ważniejsza niż wszelkie projekty
poprawiający dobrobyt i zamożność społeczeństwa. Podważanie podstaw cywilizacji
europejskiej, a tym jest brak pełnej ochrony nienarodzonych, skończy się
wcześniej czy później totalitaryzmem i nie ukryją tego najpiękniejsze słowa o
tolerancji i braterstwie. Tchórzostwo PiS-u w tej sprawie jest czymś, co
szczególnie mnie bulwersuje. Nie jest to też jedyna kwestia.
Konfederacja nie jest dla mnie ideałem. Gdyby odniosła nawet
sukces umożliwiający w przyszłości rządzenie, z pewnością doszłoby do spięć i
konfliktów w paru sprawach. Jednak jest tam paru ludzi, na których spokojnie
mogę oddać głos. Jest jakaś szansa, że pojawią się tam wcześniej czy później
jacyś młodzi, którzy mają poukładane w głowach i może w jakiejś przyszłości,
jeśli ta formacja przetrwa, poprowadzą ją do zwycięstwa, broniąc prawdziwej
cywilizacji europejskiej i Kościoła katolickiego.
Tymczasem PiS-owi należy się czerwona kartka. Zamiast
wstrzymać się od głosu albo głosować z zaciśniętymi zębami na PiS (bo wygra
lewica), moim zdaniem lepiej oddać ten głos na Konfederację. Po tych wyborach
pomyślimy, co dalej. Może też liderzy Zjednoczonej Prawicy przemyślą sprawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz